Rozdział 17

1.8K 66 0
                                    


Leżałam na łóżku, tego byłam pewna. Nie wiem ile spałam, ale moje powieki były tak ciężkie, że nie mogłam ich unieść. Zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła, kazała mi trzymać oczy zamknięte. Czułam się dziwnie. Najpierw lekko, ale po wykonaniu delikatnego ruchu byłam ospała i ociężała. Postanowiłam przeczekać ten dziwny stan i spróbować na dobre obudzić się za jakiś czas. Ponownie odpłynęłam do bezpiecznej krainy snu i wyobraźni. Myślałam o Dawidzie. Wyobrażałam nas sobie razem, jadących konno w nieznane. Trzymaliśmy się blisko siebie, dotykając się przy każdej okazji. Nie rozumiałam co się stało. Nie wiedziałam dlaczego te obrazy nagle robią się zmącone, a nawet mroczne. Mój piękny sen zmienił się w koszmar i ponownie się obudziłam. Tym razem otworzyłam oczy, choć wciąż czułam piasek pod powiekami. Zignorowałam to i rozejrzałam się. Nie rozpoznawałam wnętrza pomieszczenia w którym się znajduję. To znaczy, byłam pewna, że nigdy tu nie byłam, ale zdołałam się zorientować, że dziwna aparatura koło łóżka, śnieżnobiała pościel i kroplówka podłączona do mojej ręki, oznaczają szpital. Nie wiedziałam tylko, dlaczego tu trafiłam. Miałam kompletną pustkę w głowie, więc postanowiłam odtworzyć fragmenty z mojego życia. A przynajmniej te najświeższe bo wracanie do początku egzystencji było zbędne. Pamiętałam, że spotkałam się z Patrykiem. A potem z Dawidem... Hmm. I co było później? Och. Ta dziwna rozmowa w której Dawid wymagał ode mnie jakiejś deklaracji, a ja głupia nie odważyłam się powiedzieć niczego prawdziwego. A potem wyszedł. I ja wyszła za nim. Głęboko wciągnęłam powietrze w płuca. Usłyszałam przeraźliwy pisk aparatury, coś przyspieszyło i byłam pewna, że ma to związek z silnym biciem mojego serca. Niespodziewanie ktoś wszedł do pokoju. Pielęgniarka niemal podbiegła do mnie i najpierw spojrzała na mnie, a potem na aparaturę.
- Proszę się uspokoić. Zaraz pani zawału dostanie. – powiedziała kobieta i matczynym gestem odgarnęła mi włosy z czoła.
- Gdzie Dawid? Wszystko z nim w porządku? – zapytałam zachrypniętym głosem.
Pielęgniarka zaskoczona uniosła brwi.
- Chodzi pani o tego mężczyznę, który przyjechał z panią do szpitala? – zapytała. Spojrzałam na nią niepewnie. Skąd mogłam to wiedzieć? Widząc moją minę od razu się zreflektowała.
- Nic mu nie jest. Ciągle u pani siedzi. Teraz pewnie poszedł po kawę. Ucieszy się, gdy zobaczy, że się pani obudziła. – powiedziała.
- Długo spałam? – zapytałam próbując się wyprostować. Zakręciło mi się w głowie, więc szybko opadłam na poduszki, a wtedy poczułam w głowie nieprzyjemny huk. Przymknęłam oczy i przyłożyłam dłoń do skroni. Poczułam bandaż pod palcami. Zszokowana dalej błądziłam ręką po głowie, która z jakiegoś powodu była zabandażowana.
- Proszę nie dotykać. Opatrunek jest świeży. – przestrzegła mnie kobieta. Spojrzałam na nią tak jakbym zapomniała o jej obecności.
- Po co mi on? I nie powiedziała pani ile tak leżę. – wypomniałam jej. Westchnęła.
- Dwa dni. To naprawdę niewiele skarbie. Ludzie z urazami głowy czasem mają problem z wybudzeniem się. Lepiej od razu zawołam lekarza.
Wyszła zanim zdążyłam zalać ją kolejną falą pytań. Z urazem głowy? Skąd niby miałabym mieć uraz głowy? Pamiętałam samochód, który pędził prosto na mnie, ale wiedziałam też, że nie uderzył we mnie bo Dawid zepchnął mnie z drogi. Ale co było potem? Nie miałam pojęcia. Pamiętałam tylko jego ręce, które otoczyły mnie bezpiecznie i zepchnęły z drogi. Nagle drzwi ponownie się otworzyły. Tym razem stanął w nich mężczyzna. Mężczyzna, którego nie mogłabym nie rozpoznać nawet z urazem głowy. Dawid wyglądał jakby nie spał kilka dni. Oczy miał podkrążone, włosy zmierzwione. Był nieogolony, ale wyglądał przy tym równie przystojnie jak zawsze.
- Cześć. – powiedziałam posyłając mu blady uśmiech.
- Cześć. – szepnął podchodząc bliżej łóżka. – Obudziłaś się.
Skinęłam głową.
- Podobno spałam dwa dni.
Dawid podsunął sobie krzesło i usiadł na nim okrakiem. Chwycił moją dłoń w swoją i zaczął delikatnie głaskać kciukiem moją skórę.
- To były najgorsze dwa dni mojego życia. – powiedział cicho. Zmarszczyłam brwi i przygryzłam dolną wargę. Dawid wciąż wpatrywał się w nasze dłonie, a ja obserwowałam wyryte na jego twarzy oznaki zmęczenia. Było mi go potwornie żal. Chciałam powiedzieć coś pocieszającego, żeby mu ulżyć.
- Nic mi nie jest. – rzuciłam pierwszą rzecz jaka przyszła mi do głowy. Nie miałam pojęcia czy tak faktycznie jest bo wciąż nie rozumiałam co na mojej głowie robi ten dziwny opatrunek, ale Dawid zasługiwał na jakieś pozytywne wiadomości skoro tak się o mnie martwił. Spojrzał na mnie udręczonym wzrokiem.
- To przeze mnie tu leżysz. – powiedział i uciekł spojrzeniem w bok.
- Co ty mówisz? – zapytałam nic nie rozumiejąc.
Dawid przejechał dłonią po włosach i odchylił się do tyłu. Z jego piersi wyrwało się głębokie westchnienie.
- Kiedy zobaczyłem ten samochód... Kiedy podbiegłem do ciebie i zepchnąłem cię z drogi, przygniotłem cię do ziemi, ale... Ale nie zauważałem chodnika. Przyparłem cię za mocno i uderzyłaś głową w murowany stopień. Najpierw zobaczyłem krew, a potem... straciłaś przytomność. – wyjaśnił i schował twarz w dłoniach. Rozchyliłam wargi zastanawiając się co teraz powinnam powiedzieć. Nie wiem czy wybrałam dobre zdanie z tych, które tliły się w moim umyśle, ale na pewno udało mi się go zaskoczyć.
- Uratowałeś mi życie. Dziękuję ci.
Dawid uniósł głowę zaskoczony.
- Nie, Magda. To przeze mnie twoje życie było zagrożone. To przeze mnie tu jesteś. Przeze mnie masz wstrząśnienie mózgu i pęknięcie czaszki. – mówił coraz bardziej podenerwowanym tonem.
Pokręciłam głową ze zdumieniem.
- Dawid proszę! Ten samochód rozjechał by mnie gdyby nie ty. Jak możesz obwiniać się o taką głupotę? Przecież nic mi nie jest. Żyję i to tylko dzięki tobie. – powiedziałam i mocniej chwyciłam jego rękę. – Jesteś moim bohaterem. I nigdy ci tego nie zapomnę.
Zanim Dawid ponownie zaczął buntować się przeciwko moim słowom, drzwi do sali otworzyły się i stanął w nich lekarz, wraz z pielęgniarką. Spojrzał na mnie i Dawida z pobłażliwym uśmiechem.
- Witam pani Magdo. Jak się czujemy? – zapytał podchodząc do mnie. – Narobiła nam pani niezłego stracha. – dodał i zaświecił mi latarką po oczach. Kiedy przerwał oględziny, byłam na wpół ślepa, ale na szczęście tylko przez chwilę.
- W porządku. – mruknęłam próbując znów się wyprostować. – Doktorze co właściwie mi dolega? Mój przyjaciel strasznie się martwi i chciałabym szczerze go uspokoić. – powiedziałam.
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie.
- Nie dziwota, że on taki zmartwiony. – stwierdził patrząc na Dawida. – Skoro twierdził, że jest pani narzeczonym byleby tylko tu zostać.
Dawid pierwszy raz nieznacznie uniósł kąciki ust. Zerknęłam na niego pogodnie.
- Jeszcze nie powiedziałam „tak". – wyjaśniłam lekarzowi. Ten skinął głową i poprawił mi kroplówkę.
- Pni Magdo, sprawa wygląda tak. Osiem szwów, lekki uraz czaszki i wstrząśnienie mózgu. Na początku miała pani wysoką gorączkę, ale teraz wszystko jest w porządku. Rana się zagoi, kość się zrośnie, musi pani tylko uważać na siebie i przyjmować odpowiednie lekarstwa. Przyszły narzeczony na pewno tego dopilnuje. – dodał lekarz i mrugnął do mnie konspiracyjnie. Chyba się zaczerwieniłam, ale miałam nadzieję, że wszyscy pomyślą, że to przez gorączkę, która jednak wróciła. Chociaż może to nie było najlepsze rozwiązanie. W każdym razie napięta atmosfera trochę zelżała.
Doktor wyjaśnił, że jeszcze przez jakiś czas będę musiała zostać w szpitalu żeby miał na mnie oko, a potem niespodziewanie spoważniał.
- Jest jeszcze jedna sprawa drodzy państwo. – powiedział i spojrzał zarówno na mnie jak i Dawida. – Musiałem zawiadomić policję o tym co się stało, gdyż z pana słów wynikało, że ktoś ewidentnie chciał „przejechać" panią Magdę, że się tak wyrażę. Miałem ich powiadomić jak tylko się pani obudzi. Pana już przesłuchiwali, ale był pan lekko oszołomiony, więc pewnie będą chcieli zadać dla pewności kilka pytań. Dam państwu jeszcze trochę czasu, a potem będę musiał zadzwonić na komisariat. – powiedział i skierował się w kierunku wyjścia. Pielęgniarka poszła za nim i znów zostaliśmy sami. Spojrzałam na Dawida z lekkim przerażeniem.
- Więc naprawdę ktoś chciał mnie celowo potrącić? – zapytałam. Mężczyzna skinął głową.
- Tak to wyglądało. – przyznał i westchnął. – Nie gniewaj się, ale mam pewne podejrzenia co do sprawcy. – dodał. Zmarszczyłam brwi.
- Naprawdę? Jakie? Nie mam żadnych wrogów. A przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo. – wymamrotałam przejęta.
Dawid zmarszczył brwi.
- A co powiesz o twoim byłym? – zapytał.
Szeroko otworzyłam oczy z niedowierzania.
- Chyba nie mówisz poważnie. – odrzekłam.
- Dlaczego nie? Ten facet od pierwszej chwili wydawał mi się trochę niezrównoważany. Sama mówiłaś, że chciał cię odzyskać. Dostał kosza, u twojej siostry też mu źle... Może o wszystkie niepowodzenia obwinia ciebie i postanowił się zemścić. – mówił Dawid, a ja byłam coraz bardziej zaszokowana. To wszystko wydawało się tak nieprawdopodobne, że nie mogłam uwierzyć, że sama brałam udział w takiej akcji. Chciano mnie zabić! Nie mogłam i nie chciałam w to wierzyć. Miałam nadzieję, że jest na to jakieś logiczne wyjaśnienie. Zepsuty hamulec, alkohol... Cokolwiek co pozwoliłoby mi myśleć, że naprawdę nikt nie chciał celowo zrobić mi krzywdy.
- Jeśli okaże się, że to on... - zaczęłam i nie wiedziałam co powiedzieć dalej. Zacisnęłam oczy i odchyliłam głowę na poduszkę. Tymczasem Dawid dokończył moje zdanie.
- To pożałuje. Gwarantuje ci, że ktokolwiek chciał cię skrzywdzić, odpowie za to. Zwłaszcza przede mną.

Plan na 'Miłość'Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz