Rozdział 11

2.2K 62 0
                                    


Słuchając nowej piosenki Calvina Harrisa, śpiewałam głośno i myłam podłogę w kuchni, kręcąc biodrami na boki. Dziś miałam wolne, więc postanowiłam zrobić porządki. Nie miałam planów na ten wieczór, więc w skrytości ducha miałam nadzieję, że Dawid mnie gdzieś zaprosi. Kiedy więc zadzwonił do mnie godzinę później, omal nie pisnęłam z radości. Opanuj się, dziewczyno. – napomniałam się w duchu. Nic jednak nie mogłam poradzić na to, że Dawid był naprawdę przystojnym facetem, a w dodatku był cudownym lekarstwem na moje naderwane serce. Bo na pewno nie złamane. Byłam zaskoczona tym jak nagle, z dnia na dzień przestało mi zależeć na Patryku. Byłam pewna, że bardziej zabolał mnie sam fakt, że mnie zdradził niż, że w ogóle odszedł.
- Cześć. Co słychać? – rzuciłam do słuchawki.
- Hej. Nie widzieliśmy się jakiś czas, więc pomyślałem, że może spotkalibyśmy się dziś wieczorem. Znam fajną knajpkę na mieście. Moglibyśmy coś zjeść. Wybacz, że wcześniej ci tego nie zaproponowałem, ale ostatnio ciągle siedzę w pracy i wieczorem jestem skonany. Z resztą nieważne. Powiedz po prostu, że się zgadzasz. – poprosił, a ja uśmiechnęłam się wiedząc, że i tak mnie nie zobaczy.
- O której się spotkamy? – zapytałam.
- Będę u ciebie o dziewiętnastej. – oznajmił i po ustaleniu szczegółów, pożegnaliśmy się.
Wybadałam jaka to knajpka, więc na szczęście wiedziałam jak się ubrać. To nie była randka. Raczej wstęp do tego co miało nastąpić po tym. Żadne z nas nie powiedziało tego głośno, ale oboje wiedzieliśmy co się stanie po kolacji. I pewnie każde z nas pragnęło tego równie mocno. Włożyłam tunikę przed kolano, która nie była ani przesadnie elegancka, ani sportowa. Nie przesadzałam też z dodatkami. Jedynie pleciona bransoletka i kopertówka do ręki. Postanowiłam włożyć buty na koturnie, chcąc wysmuklić swoje nogi. Nie ukrywam, że chciałam wyglądać seksownie. Dla faceta takiego jak Dawid, warto się postarać, pomyślałam i musnęłam usta błyszczykiem. Za dziesięć siódma stałam na przedpokoju i uważnie przyglądałam się swojemu odbiciu w lustrze. Ze zniecierpliwieniem czekałam na pojawienie się Dawida, ale on jak na złość okazał się wręcz zabójczo punktualny i do moich drzwi zastukał dopiero o dziewiętnastej. Otworzyłam mu z wyrazem całkowitego spokoju, choć w środku cała się trzęsłam myśląc o ostatniej nocy, którą ze sobą spędziliśmy i o tym, że wrażenia jej towarzyszące, dziś mogą się powtórzyć.
- Witam ponownie. – powiedział z zawadiackim uśmiechem, który przyspieszył pracę mojego serca.
- Cześć. Wejdziesz na chwilę? – zaproponowałam.
- Jasne. – odparł i wszedł do środka omiatając mnie wzrokiem. – Piękna jak zawsze. – skomentował.
- Ale z ciebie pochlebca. – rzuciłam z uśmiechem. Zaproponowałam mu coś do picia, ale odmówił. Zamiast tego oparł się o framugę w wejściu do kuchni i patrzył jak kręcę się w poszukiwaniu niewiadomo czego. W końcu zatrzymałam się i zerknęłam na niego podejrzliwie.
- Co?
- Nic. Po prostu patrzę.
Przysunęłam się do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję.
- Nie samym patrzeniem człowiek żyje. – stwierdziłam.
- Dziwne. Zawsze mi się wydawało, że to powiedzenie brzmi trochę inaczej. – mruknął z ustami przy moich wargach.
- Więc żyłeś w błędzie. – skwitowałam i musnęłam jego wargi, a potem szybko się odsunęłam.
- Nie ładnie tak prowokować. – zganił mnie i westchnął głęboko.
- Może najpierw postawisz mi kolację? Nie myśl sobie, że nie jestem kompletnie bezinteresowna. – zażartowałam i przeszłam do przedpokoju. Narzuciłam na ramiona bolerko z długim rękawem i powiedziałam, że jestem gotowa do wyjścia. Po kilku chwilach już siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy do knajpki na obrzeżach miasta. Okazało się, że nigdy wcześniej tam nie byłam, choć oczywiście tamtędy przejeżdżałam. Uroczy, drewniany domek, przywodził na myśl chatę, ale był znacznie większy i elegancki. W środku było sporo ludzi, ale na szczęście bez problemu znaleźliśmy wolny stolik. Podeszła do nas kelnerka, która podała nam jako zakąskę, pieczoną bagietkę z kozim serem i przyprawami. Podziękowaliśmy jej i złożyliśmy zamówienie. Ja poprosiłam o kurczaka z żurawiną, frytkami i surówką, a Dawid poprosił o cielęcinę w sosie kurkowym. Do tego dla każdego z nas kieliszek wina. Rozmawialiśmy trochę o moich studiach, pracy i przychodni weterynaryjnej w której pracował Dawid, czekając na zamówienie. Kiedy kelnerka wróciła z naszym jedzeniem i zapaliła świeczki, zrobiło mi się trochę głupio. Ta intymność była przyjemna, ale ja nie byłam na nią przygotowana. Wciąż ciążyło nade mną widmo nieudanego związku z Patrykiem i bałam się pogłębiać relację z Dawidem. Miałam nadzieję, że on to rozumie i naprawdę chodzi mu tylko o niezobowiązującą relację.
- O czym myślisz? – zapytał Dawid.
- Zastanawiam się ile dni zajmie mi spalenie tej kolacji. – odparłam z bladym uśmiechem.
Mężczyzna zaśmiał się.
- To tylko jedna kolacja. – powiedział i życzył mi smacznego. Zabraliśmy się za jedzenie od czasu do czasu przerywając je rozmową. Popijając wino, czułam jak miłe ciepło rozchodzi się po całym moim ciele, a gdy dołączyłam do tego roziskrzony wzrok Dawida, ciepło skumulowało się głównie w jednym miejscu. Kiedy skończyliśmy, myślałam tylko o tym by stąd wyjść i dać się ponieść fali uniesienia. Dawid chyba myślał o tym samym bo w końcu uregulował rachunek i zaproponował żebyśmy wyszli.
- Co powiesz na spacer? Jesteśmy w pobliżu lasku. Grzech z tego nie skorzystać. Poza tym wypiłem prawie lampkę wina. Wolałbym nie siadać tak wcześnie za kółkiem. – powiedział Dawid.
- Okej. Przejdźmy się.
Na dworze zrobiło się nieco chłodniej, ale ledwo to wyczułam za pewne za sprawą czerwonego wina. Dawid ujął mnie za rękę i poprowadził wzdłuż drogi asfaltowej, która gładko płynęła w stronę gęstej ściany lasu. Gdy tak szliśmy, czułam, że zostawiamy miastowy zgiełk za sobą i zupełnie sami, niczym w romantycznej historii, przenosimy się w bardziej intymny krajobraz. Tylko ja i on. Skręciliśmy w pierwszą, polną uliczkę prowadzącą między drzewa. Odruchowo przysunęłam się do Dawida bo było już ciemno, a w dodatku ta wcześniej przyjemna cisza, teraz wydawała mi się złowroga. Mężczyzna objął mnie ramieniem i szliśmy tak, póki nie dotarliśmy do niewielkiej ławeczki.
- Och, wreszcie. – jęknęłam z zadowoleniem. – Wybacz. Uwielbiam spacery, ale moje buty nieszczególnie się ze mną zgadzają. – powiedziałam i ruszyłam w stronę ławki. Dawid poszedł w ślad za mną i usiadł pierwszy, ciągnąc mnie za sobą tak, bym usiadła mu na kolanach.
- Wreszcie blisko mnie. – szepnął mi we włosy. Odgarnął je powolnym gestem dłoni i zaczął muskać wargami moją szyję.
- Nie jesteś zbyt cierpliwy. – zauważałam odchylając głowę do tyłu.
- Racja. Ale przecież kolację mamy już z głowy. – mruknął i przygryzł płatek mojego ucha. Po chwili poczułam jak jego dłoń muska moje nogi, posuwając się coraz wyżej i wyżej. Kiedy dotarł między moje uda i zaczął palcem drażnić skórę przez cieniutki materiał majtek, zamruczałam cicho. Ścisnął moje udo i odetchnął głęboko, po czym złapał mnie za włosy i przyciągnął moją twarz do swojej. Zaczęliśmy całować się z zapamiętaniem, póki nie brakło nam tchu. Dawid nieprzerwanie pieścił moją małą, lecz wciąż robił to przez materiał, doprowadzając mnie do szewskiej pasji. Kiedy w końcu przedarł się przez cieniutką barierę, byłam wniebowzięta. Widząc, że jestem już wystarczająco wilgotna, wsunął do środka jeden palec. Szukając magicznego guziczka, jednocześnie nie przestawał mnie całować. Kiedy w końcu zaczął masować najwrażliwszy punkt, zaczęłam ciężko dyszeć z podniecenia. Do tej pory obie ręce miałam splecione na jego szyi, jednak teraz jedna z nich opadła nisko i skupiła się na wypukłości miedzy jego nogami. Masowałam jego męskość najpierw przez dżinsy, a potem, kiedy czułam, że prawie się tam nie mieści, wypuściłam go na zewnątrz. Moja ręka przyspieszyła swoją pracę i członek Dawida urósł do naprawdę potężnych rozmiarów. Oboje byliśmy tak podnieceni, że nie było sensu dłużej czekać. Obróciłam się plecami do Dawida, zsunęłam majtki i nabiłam się na jego sztywną męskość, po czym zaczęłam go najnormalniej w świecie ujeżdżać. Było to tak podniecające, że nie potrafiłam skupić się na niczym innym. Wtedy poczułam ręce Dawida na moich piersiach. Ściskał je w swoich dłoniach coraz mocniej, a ja zaczęłam wydawać z siebie głośniejsze dźwięki niż dotychczas. Po chwili osiągnęłam spełnienie, a Dawid chwilę po mnie również szczytował. Poczułam jak jego nasienie rozlewa się w moim wnętrzu i zmęczona osunęłam się na niego, przyklejając swoje plecy do jego torsu. Odgarnął mi włosy z karku i wsadził głowę w zagłębienie między ramieniem, a szyją. Zamruczałam jak kotka kiedy jego usta zaczęły muskać moją skórę.
- Dziękuję. – szepnęłam.
- To ja dziękuję. Jesteś wspaniała. – wymamrotał.
- Pewnie wyglądam teraz rozpustnie. – westchnęłam.
- Nie przeszkadza mi to. Wręcz przeciwnie, miło jest na ciebie patrzeć. – stwierdził Dawid.
Uśmiechnęłam się leniwie. Siedzieliśmy w tej pozycji jeszcze jakiś czas, aż w końcu uznaliśmy, że najwyższy czas wracać do domu. Poprosiłam Dawida o minutkę na ogarnięcie się i weszłam między drzewa. Używając chusteczek pozbyłam się śladów niedawnego seksu z moich ud i uświadomiłam sobie, że nie wzięłam majtek. Poprawiłam tunikę i wróciłam na miejsce obok ławki. Niestety moich koronkowych fig nigdzie nie było.
- Tego szukasz? – zapytał Dawid podnosząc je do góry.
- Tak. Możesz mi je oddać? – wyciągnęłam po nie rękę, ale on cofnął je natychmiast z jej zasięgu. – Ej! Oddawaj. – nakazałam. Dawid posłał mi szeroki uśmiech.
- Nie. Zostawię je sobie.
- Po co? – zapytałam nie wiedząc czy śmiać się czy złościć.
- Na pamiątkę. – odparł Dawid i wsunął je sobie do kieszeni. – Idziemy?
Wiedząc, że nic nie wskóram, przewróciłam oczami i podeszłam do niego. Ujęłam rękę wyciągniętą w moją stronę i zadowolona dałam się poprowadzić do samochodu. Co za miłe zwieńczenie dzisiejszego wieczoru, pomyślałam.

Plan na 'Miłość'Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz