#14

785 89 12
                                    

Kolejne dni obozu wyglądały dosyć podobnie. Śniadanie, bieg po plaży, trening wytrzymałościowy, obiad, 2 godziny przerwy, basen, kolacja i na zakończenie dnia butelka.

Lecz ostatniego dnia coś się zmieniło. Tego dnia trener wysłał mnie na treningi Kaijou i Shutoku. Nie było mnie cały dzień. Kiedy wróciłam, tak jak zwykle poszłam do Akashi'ego. Podeszłam do niego, chciałam go przytulić, ale on mnie odepchnął.

- Co ty robisz?! Znaj swoje miejsce. - w tej wypowiedzi jego głos zamrażał. Dopiero teraz spostrzegłam, że jego oko imperatora powróciło. Było dosłownie złote.

Pierwsze co mi przyszło na myśl było to, że muszę dowiedzieć się co się takiego stało, że władzę nad Akashi'm przejęła jego druga natura. To już nie był ten sam chłopak, to nie była osoba którą darzyłam tak wielkim uczuciem.

Poszłam do Reo w celu dowiedzienia się, o co tu chodzi.

Podeszłam do drzwi jego pokoju. Zapukałam. Otworzył mi.

- Mogę wejść? - kiwnął głową, i przepuścił mnie. - Zapewne wiesz dlaczego tu jestem? - ponownie kiwnął. - Proszę, powiedz mi o co tu chodzi? Co się stało? -

- Kotaro wyzwał Sei-chan'a. - zaczął.

- Coooooo? - nie byłam w stanie wydusić nic innego.

- Zaczęli grać jeden na jednego. Kotaro zdobył 4 kosze (grali do 5). Nie wiem jakim cudem. Później Sei-chan się wściekł. Jego oko zmieniło barwę. Wygrał, ale on się zmienił. - zakończył. W tym momencie przypomniała mi się podobna sytuacja, która miała miejsce w gimnazjum na treningu. Wtedy był to pojedynek z Murasakibarą. Akashi wygrał, ale tak jak teraz, zmienił się nie do poznania.

- Dziękuję ci, Reo. - nie zdążył odpowiedzieć. Wyszłam z jego pokoju.

Wróciłam do siebie. Akashi'ego tam nie było. W sumie to dobrze nie chciałam za dużo przebywać w jego towarzystwie, kiedy był w takim stanie.

Wrócił około godziny 22.

- Gdzie byłeś, martwiłam się. - powiedziałam, lecz kiedy napotkałam jego wzrok żałowałam, że w ogóle się odezwałam.

- Nie twoja sprawa, a właśnie, póki pamiętam musimy ze sobą zerwać, nie pasujemy do siebie. - moje serce stanęło. Zachciało mi się płakać, nie mogłam tego powstrzymać. Mówił to wszystko takim spokojnym głosem, jakby to wszystko nie miało dla niego jakiegokolwiek znaczenia. Może nie miało... nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Opadłam bezsilna na podłogę, i rozpłakałam się jeszcze bardziej.

- Spójrz na siebie, jesteś żałosna. Właśnie w takiej pozycji powinnaś być przede mną. Masz oddawać mi pokłon. Jestem absolutem. - jego słowa były jak smagnięcie biczem. Bolały niemiłosiernie.

- Akashi... - moje słowa już nawet nie przypominały słów. Brzmiały jak jęki bezsilności.

- Nie waż się, mówić do mnie po imieniu. Dla ciebie jestem co najwyżej Akashi-sama. - nie mogłam dłużej tego znieść. Wybiegłam z tego pokoju. Musiałam iść do kogoś, do kogokolwiek. Pierwszą osobą o jakiej pomyślałam był Kise.

Podeszłam do jego pokoju, i zapukałam.

- Yuicchi? -

-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-

Ten rozdział, był dla mnie bardzo trudny do napisania. Kiedy przeczytałam go jeszcze raz byłam bliska płaczu. Nie mam pojęcia co bym zrobiła na miejscu Yui...

Akashi Seijūrō  - Znamy się?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz