Weszłam do domu i usłyszałam kłótnie rodziców.
-Do jasnej cholery czy możesz coś zrobić w tym domu?! Jak narazie ja robie wszystko,a ty tylko siedzisz na dupie i wszystko krytykujesz!- krzyczała zdenerwowana mama. Chwilę stałam jeszcze przy drzwiach wsłuchując się w ich krzyki. W końcu otworzyłam drzwi po cichu.
-H...hej.- Przywiatałam się niepewnie.
-O! Cześć córcia!- odpowiedziała zakłopotana mama.
-Do pokoju! Natychmiast! Nic tylko włóczy się po nocach jak menel. Żałosne.- burknął ojciec,a ja tylko przekręciłam oczami,zmarszczyłam brwi i westchnęłam. Na koniec dodałam:
- Mamo jak byś mogła,przyjdź do mojego pokoju za parę minut.
Mama przytaknęła i spojrzała z pogardą na tate.
-To ty jesteś żałosny...- dodała na koniec i poszła zrobić herbatę.
Siedziałam w pokoju pisząc smsy z Marcinem. Rozmawialiśmy jak mam powiedzieć mamie o tatuażu. Sama ma jeden na nodze,więc chyba nie będzie tak źle. Po chwili weszła mama z dwoma herbatkami i ciastkami. Szybko odłożyłam telefon i popatrzyłam na nią z uśmiechem.
- Jak ty z nim wytrzymujesz?- zapytałam
-Och... Sama nie wiem. Ma on bardzo trudny charakter.
- Posłuchaj.Sprawę ojca odłóżmy na chwilę na bok. Widzisz. Poznałam chłopaka. Jest on moją bratnią duszą. I... Chyba się zakochałam.
- O to cudownie! Tylko,żeby cię nie skrzywdził.
-Tak,ale to nie jest ta główna sprawa,o którą mi chodziło.- powiedziałam i wziełam mały łyk herbaty. Nie wiedziałam jak zacząć...**HEJ**
Sorencjusz,że tak długo nie było rozdziału. Cholerne obowiązki. Ale luz jeszcze dziś będzie kolejny rozdział. Kto wie może nawet napiszę trzy ;).
BYŁ ROZDZIAŁ 6 ALE SIĘ NIE OPUBLIKOWAŁ!! Zaraz mnie coś trafi. Muszę pisać od początku. Bądźcie cierpliwi.