Zdmuchnij świeczki

437 29 6
                                    


Siedziałam jakiś czas w łazience...nie chciałam wychodzić. Niestety po jakimś czasie wszyscy zauważyli, że mnie nie ma ,a Ross wrócił na dół.

-Lauraaa? Jesteś tam?

-Tak, zaraz zejdę.

-Wszystko okay?

-Nie.-odpowiedziałam ,po  czym otworzyłam drzwi i mocno wtuliłam się w przyjaciółkę.

-Co się stało?

-Ross wyjeżdża z zespołem w trasę.

-O boże naprawdę? Na ile?

-Na 4 miesiące.

-Przykro mi szkoda, że akurat w tym momencie musi wyjechać.

-Chciałam mu powiedzieć  dzisiaj no wiesz...ale on mnie wyprzedził z tą informacją o wyjeździe.

-Nie płacz, wszystko się ułoży.

-Wcale nie. On pozna dziewczynę w trasie i szybko zapomni o mnie.

-Jeżeli tak zrobi to będzie największym idiotą na świecie. Jesteś wyjątkowa i żadna dziewczyna z Europy czy skądś tam Cię nie zastąpi.

-Dzięki, zawsze wiesz co powiedzieć.

-Wiem, a teraz chodź na dół bo to w końcu twoje urodziny.

Zeszłam z nią do wszystkich. Wszyscy byli szczęśliwi i dobrze się bawili, w przeciwieństwie do mnie...Siedziałam na kanapie i udawałam, że rozmawiam z Raini. Czasami nawet wymuszałam uśmiech, co chyba mi niezbyt dobrze wychodziło. Na szczęście każdy był zajęty sobą i nie zauważył mojego samopoczucia. No oprócz Raini ale ona się nie liczy. Po kilku godzinach przyszła pora na tort. Moja mama niosła trój piętrowy wielki czekoladowy tort. Mniaaam. Wszyscy śpiewali mi sto lat. Wiecie jakie to uczucie? Dziwne a zarazem miłe, chyba bardziej dziwne...

-Pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki.

Pomyślałam o Rossie...

-Nie mogę. Już się nie spełniło.

Pobiegłam na górę. Byłam wkurzona. Po mojej twarzy leciały nie kontrolowane łzy. Wiem, że zachowałam się jak idiotka ale w tym momencie nie potrafiłam po prostu się uśmiechnąć i wszystkich oszukiwać ,że jestem szczęśliwa. Sama nie wiem co mnie naszło, zrobiło mi się przykro...jak nigdy. Pobiegłam do łazienki. Oparłam się o ścianę i odblokowałam telefon. Zaczęłam oglądać wszystkie zdjęcia z Rossem. Pierdolony idiota ciekawe kiedy miał zamiar mi powiedzieć?. Zobaczyłam zdjęcie z cytatem:

"Jeśli coś kochasz, pozwól temu odejść. Jeżeli nie wróci,to znaczy, że nigdy nie było twoje."

Pomyślałam, że może właśnie to powinnam zrobić. Pozwolić mu odejść. Może to ma sens. Albo nie?  Sama nie wiem... Może nie będzie tak źle?To nie koniec świata Ross wróci za jakiś czas i wszystko wróci no normy. Musze się ogarnąć. Jestem na niego wkurzona! Wiedział dwa tygodnie i mi nie powiedział. Jak on mógł w ogóle patrzeć mi w oczy przez ten cały czas i nie wspomnieć o małym szczególe, że wyjeżdża. Kurde naprawdę jestem wkurzona. Uważam, że zatajanie prawdy to kłamstwo. Ross mnie okłamywał, super. Po prostu świetnie. Po jakimś czasie wyszłam  z łazienki i zeszłam na dół. Blondyn widocznie powiedział dla wszystkich, że wyjeżdża z rodziną bo wszyscy wyglądali na przygnębionych. Przyjęcie skończyło się o 23. Nikt nie miał ochoty świętować  , a zwłaszcza ja. Blondyn miał wyjechać jutro...Postanowiłam o tym nie myśleć. Nie odzywałam się do niego. Byłam zła i przygnębiona jednocześnie. Z jednej strony chciałam go mocno przytulić, a z drugiej walnąć go. W głębi duszy jednak ta złość była wywołana smutkiem. Nie chciałam się  z nim rozstawać. Nie teraz. Była 2 w  nocy , a ja dalej nie spałam. Nagle usłyszałam jakieś walnięcie w szybę. Wstałam z łóżka i zobaczyłam blondyna, który rzucał w moje okno kamieniami.

-Czego chcesz Lynch?

-Pogadać.

-Ciszej bo obudzisz kogoś. Chcesz pogadać o 2 w nocy?

-Tak, dokładnie.

-Zaraz zejdę.

Włożyłam leginsy i bluzę. Wsunęłam na nogi trampki i wyszłam z domu.

-Co tak długo?

-Ciesz się ,że w ogóle wyszłam ,  jestem na ciebie wkurzona.

-Dlaczego?

-Jeszcze pytasz? Ross wiedziałeś od dwóch tygodni i nie pisnąłeś ani słowa. Czemu?

-Bo nie chciałem żebyś chodziła cały czas przygnębiona. Chciałem żeby ostatnie chwile, które razem spędzaliśmy były wesołe.

-Egoista. Nie pomyślałeś, że może chciałabym ewentualnie wiedzieć o wyjeździe najlepszego przyjaciela?

-Przepraszam! Okej ? Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć.

-A więc to moja wina?

-Tego nie powiedziałem.

-Właśnie o to chodzi.

-O co?

-Ty niczego nie mówisz...

-O czym ty do cholery mówisz?

-Czemu nie wytłumaczyłeś mi, że nie spotykasz się z Dove?

-Bo nie chciałem ci zepsuć niespodzianki.

-Przecież to można łatwo wytłumaczyć.

-Czemu nagle ci tak na tym zależy?!

-Bo Cię kocham idioto! - myślę, że naszą kłótnie słyszało cało osiedle...







I wanna see you smile!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz