Rozdział 2.

83 11 3
                                    

Ludzie mówią, że samobójcy to tchórze. Powinni się jednak zastanowić jak wielką odwagę trzeba mieć, by odebrać sobie życie.
Mówią też, że najsilniejsi ludzie to ci, którzy czują jak umierają od środka, a mimo tego nadal wstają rano, ubierają się i wychodzą z domu. Ja byłam kimś takim. Nie czułam się jednak silna. Było zupełnie inaczej. Dowodzi tego, że właśnie stoję na moście i zamierzam skoczyć. No, może nie do końca,ale głęboko rozważam tę opcję.
Gdybym skoczyła mogłabym być wolna.
Gdybym skoczyła nie miałabym więcej problemów.
Gdybym skoczyła może mogłabym być szczęśliwa.
Gdybym skoczyła...
- Myślisz, że to dobry dzień by odebrać sobie życie?
Słyszę głos jakiegoś chlopaka, jednak nie odwracam się. Jestem na niego zła, bo przerwał moje rozmyślania. Jak na złość podchodzi do mnie bliżej.
- Uwierz mi, nie warto.
Odwracam się w jego stronę. Jest dosyć wysoki, jego brązowe włosy są roztrzepane, ale wygląda to uroczo. Przygląda mi się uważnie i lekko uśmiecha. Mam wrażenie, że skądś go znam. Nieśmiało odwzajemniam uśmiecham.
- Ty naprawdę myślisz, że nikt się nie dowie?
- Ale co? - jestem zdezorientowana.
- Że ten twój uśmiech jest fałszywy... Dlaczego gdy cierpisz, się uśmiechasz?
- Bo po co mówić komuś co ci jest? I tak stwierdzą, że "będzie dobrze" i niepotrzebnie się przejmujesz.
Nie patrzę na niego, bo czuję się głupio. Nastaje chwila ciszy, ale chlopak ją przerywa.
- Jesteś Meg prawda?
Jestem zaskoczona tym, że brunet mnie zna. Szczerze mówiąc, liczyłam na to, że więcej się nie zobaczymy. Zwykły chłopak i niedoszła samobójczyni. O ironio.
- Jestem Adam. Chodzimy razem do szkoły.
Wiedziałam, że skądś go kojarzę. Nie mogłam się mylić. Mam pamięć do ludzi.
Moje spojrzenie łagodnieje.
- Och, tak. Kojarzę cię.
Adam uśmiecha się szeroko i przyjaźnie.
- Powinieneś trzymać się ode mnie z daleka. Wiesz co inni o mnie sądzą. Nie jestem osobą, z którą warto się kumplować - mówię.
- A co jeśli nie chcę trzymać się od ciebie z daleka?
Nastaje cisza, a Adam przeczesuje ręką włosy.
- Meg, oni cię nie znają. Nie mają pojęcia jaka jesteś.
- Ty też nie masz o tym pojęcia - mówię cicho.
- I właśnie dlatego chcę to zmienić.
Patrząc na chłopaka i jego uśmiech muszę na chwilę zamknąć oczy, żeby się nie ropłakać. Nie chcę robić mu nadziei na to, że będziemy mogli się zaprzyjaźnić. Ludzie tacy jak ja nie mają przyjaciół.
- Muszę już iść - mówię i ruszam przed siebie.
- Do zobaczenia jutro w szkole! - krzyczy za mną Adam.
Nie odwracam się, ale w głębi serca mam nadzieję, że jutro się do mnie odezwie.

Trust me, baby |n.h|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz