Niechętnie wstaję z łóżka mimo, że jest już południe. Will jest u kolegi, a rodzice pojechali do znajomych wiec rozkoszuję się samotnością. Jem śniadanie w kuchni i zastanawiam się, co dziś robić. Postanawiam pójść pobiegać i skorzystać z ładnej pogody. Przebieram się, wkładam słuchawki do uszu i wychodzę z domu.
Naprawdę lubie przebywać sama. Wtedy nie muszę się niczym przejmować i jestem w swoim świecie. Biegnę przez park i rozkoszuję się słoneczną pogodą. Mijam ludzi, którzy tak jak ja biegają, spacerują z psami lub przyszli tu z dziećmi. Lubię to miejsce. Potrafi mnie wyciszyć i uspokoić. Gdy obiegam park wokoło kilka razy przystaję i ciężko oddycham. Z moją kondycją naprawdę jest kiepsko. Do domu wracam spacerem. Po drodze mijam bibliotekę i postanawiam do niej zajrzeć. Ostatnio nie miałam co czytać, więc to dobry pomysł, żeby coś wypożyczyć.
W bibliotece jak zawsze panuje cisza. Pan Jefferson - bibliotekarz uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Lubię go, bo zawsze świetnie się z nim gada. Gdy przechadzam się między książkami zauważam, że zrobiło się już ciemno. Nie mam pojecia jaką książkę wybrać tym razem. Mam zamiar podejść do pana Jeffersona i zapytac co poleca jednak głośny odgłos otwieranych drzwi mnie zatrzymuje. Coś mówi mi że powinnam siedzieć cicho.
Do biblioteki wpada dwóch zamaskowanych chłopaków. Widzę w ręku jednego z nich broń.
Cholera.
Chowam się za regałem i mam nadzieję, że nie zwrócą uwagi na to, że tu jestem.
- Znów się spotykamy Jim - mówi jeden z napastników.
Ten który trzyma pistolet.
Jego głos wydaje mi się dziwnie znajomy. Ale to przecież niemożliwe.
- Koledzy... Dajcie mi jeszcze czasu...-pan Jefferson się jąka.
- Dostałeś wystarczająco dużo czasu, a kasy jak nie ma tak nie ma- odzywa się drugi.
Cofam się tak, by znaleźć się jak najbliżej wyjścia. Może uda mi się wyjść niepostrzeżenie.
- Chyba wiesz co się teraz stanie - mówi chłopak z bronią.
Tylko nie to. Tylko nie to.
Przykłada broń do jego skroni.
- Jeden dzień. Błagam tylko jeden dzień! - pan Jefferson próbuje się jakoś ratować.
- Żegnaj Jim - mówi napastnik i naciska spust.
Słyszę huk i widzę jak bibliotekarz osuwa się na podłogę. Zakrywam usta ręką, żeby nie krzyczeć. Rzucam się do biegu, jednak mnie zauważają. Wypadam na zewnątrz i biegnę ile sił w nogach.
- Łap ją! - słyszę jak krzyczy któryś z nich.
Muszę biec. Nie moge się zatrzymać, bo jeśli to zrobię, bedzie to dobrowolnym oddaniem się na śmierć. Przed oczami wciąż mam upadajacego pana Jeffersona. Złapała mnie kolka i mam okropną zadyszkę, ale mimo tego nie zatrzymuję się. Kiedy myślę, że ich zgubiłam, ktoś zakrywa mi usta ręką i ciągnie za drzewo.
Dopadli mnie.
Dopadli mnie, a teraz skończę jak bibliotekarz. Próbuję się szarpać, ale moje wysiłki są na nic.
- Uspokój się! - warczy chłopak.
Przyciska mnie do pnia drzewa wciąż zakrywając moje usta.
- Nikomu nic nie powiesz. Ciebie tam nie było rozumiesz?!
Kiwam głową i patrzę na jego zakrytą twarz. Wtedy zauważam kosmyk włosów, który wysunął mu się z pod kominiarki.
Przecież to niemożliwe.
To nie może być on.
On nie jest mordercą.
Wiedziałam, że głos jest znajomy, ale to musi być przypadek.
Musi.
Korzystam z jego nieuwagi i jednym ruchem ściągam mu maskę.
Wtedy zaczynam krzyczeć.
Drę się jak opętana, a Niall nie wie jak zareagować. Nie spodziewał się tego. Zaskoczyłam go.
W końcu się opamiętuje i ponownie zakrywa mi usta.
- Zamknij się Meg! - syczy.
Z moich oczu lecą łzy, choć nie wiem z jakiego powodu. Jakaś część mnie wciąż wierzyła że to jakiś żart, sen. Ale to sie działo naprawdę.
Nie wierzę, że to on.
Nie wierzę, że był zdolny do czegoś takiego.
Teraz się boję.
Tak cholernie się boję.
- Jeśli on cię usłyszy to cię zabije rozumiesz? Nie widzisz, że chcę ci pomóc?
Desperacki głos Nialla sprawia, że się uciszam. Chłopak delikatnie odsuwa mi rękę z ust, by upewnić się, że nie zacznę znów krzyczeć.
- Dlaczego? - szepczę - Dlaczego to zrobiłeś?
- Nie teraz - ucisza mnie - Musisz stąd iść. Musisz wrócić do domu i nie możesz nikomu o tym powiedzieć. Jeśli piśniesz choć słowo to już po tobie.
Wzdrygam się na ton jego słów. Jest taki ostry. Nie takiego Nialla zawsze znałam.
Nie znałam mordercy.
Puszcza mnie, a ja momentalnie się odsuwam.
- Meg ja...
Prycham z obrzydzeniem i rzucam się do biegu. Modlę się, by w domu ktoś już był bo słyszę, że podąża za mna.
CZYTASZ
Trust me, baby |n.h|
Romance" -Boisz sie ludzi. Boisz się tego że cię zaranią. -Albo zostawią. Tak jak zrobiłeś to ty. -Meg ja... -Nawet nie próbuj przepraszać. Zbij szklankę, a potem ją przeproś i zobacz czy się pozbiera."