To jest tylko wprowadzenie, pokazujące wcześniejsze życie bohaterki, jednak jeśli nie chcesz- możesz czytać bez tej części i tak da się zrozumieć późniejsze zdarzenia. W każdym razie: zapraszam do opowieści.
---------------Mam czternaście lat. Tylko, czy może aż? Niektórzy twierdzą, że dziecko nie może mieć problemów, nic nie wie o życiu. W takim razie co ma powiedzieć notorycznie bite dziecko alkocholika? Ale nie potrzeba alkoholu do niszczenia. Nie potrzeba przemocy, do cierpienia. Nie potrzeba lat, do śmieci. Niektórzy ludzie czerpią przyjemność, z cierpienia innych. Inni nie zdają sobie sprawy z tego, co robią. Jeszcze inni interesują się tylko sobą.
Ale ludzie zmieniają ludzi. Wszystkie słowa i czyny wpływają na każdego człowieka. Jednak nie każdy jest w stanie udźwignąć samemu tak duże brzemie.
Ten świat niszczy ludzi. Ten świat zabija.
Mam na imię Emma. A to, jest moja historia.-----------
"Piekło jest puste, wszystkie diabły są tu."----------
Po początku historii nie bardzo widać magię, jednak w miarę jak opowieść będzie się toczyć akcja się rozwinie. Liczę, że spodoba wam się ta historia :)Błysk metalu, pieczenie, krew. Wspomnienie, łza, tłumiony krzyk. Błysk metalu, pieczenie, krew. Ciemność, wspomnienie, strach. Ciągle ten sam schemat.
Co noc, co ranek, co dzień. Kiedy to się zaczęło? Byłam zbyt mała, żeby pamiętać. Ale ciągle... to wszystko się gromadziło. Z dnia na dzień jest coraz gorzej. W domu, w szkole... zawsze sama, zawsze odrzucona, zawsze bez szans.
Już jak byłam malutka, ciągle siedziałam sama. Miałam niewielu prawdziwych przyjaciół. Ale zawsze. Kiedy trafiłam do szkoły podstawowej zrobiło się gorzej. Trafiłam do najgorszej klasy z możliwych. A może najgorszego rocznika? Każdy że mnie szydził, każdy nie wyśmiewał. Niewielu mnie tolerowało, a jeśli już-odeszli po pierwszej klasie. Ciągle były bójki, awantury. Nie mogło być tak źle? Było gorzej.
Nikt normalny nie wytrzymałby w tej klasie długo, zachowując pełnię zdrowia psychicznego. Pod koniec drugiej klasy udało mi się ubłagać matkę o przeniesienie. Do lepszej klasy? Tak. Do dobrej? Nie.
Czemu nikt nic z tym nie zrobił? Moi rodzice nie są razem od kąd skończyłam trzy lata. Tata mieszka daleko, nie często go odwiedzam. Ma też już swoją rodzinę, ja schodzę na drugi plan.
Mama? Ma męża. We wszystkim mu ulega, a on wyznaje zasadę: "dziecko ma być idealne, robić co mu każą i być niewidzialne." Ci z tego, że sobie nie radzi? Nie obchodzę ich.Dźwięk powiadomienia.
"Opowiesz mi, o co chodzi?"
"Długo by mówić."
"Jutro w szkole? Przed lekcjami?"
Może jednak coś się zmieniło. Kiedy przeszłam do gimnazjum, zyskałam przyjaciółkę. Jest wyjątkowa. Potrafi pomóc, można z nią porozmawiać i nigdy nie jest nudno.
Niestety, to nie wystarcza. Aby pozbyć się głębokiej rany, plaster nie wystarczy. Pomaga, ale nie wystarczy. To wspomnienia najbardziej niszczą ludzi. Zwłaszcza, jeżeli to, co złe nie ustaje.
"Zgoda."
Może mi się uda jakoś to wyjaśnić. Teraz trzeba tylko wytrzymać do kolejnej nocy. I kolejną noc.
Kurcze, i tak już zawsze?
Ostatnie cięcie. Odkładam żyletkę i kładę głowę na poduszce. Patrząc na krew myślę, czy gdyby mama nie poznała Dawida- mojego ojczyma, teraz byłoby lepiej?
Czy gdybym trafiła do innej klasy, teraz byłabym szczęśliwa?
A może z góry było ustalone, że moje życie ma tak wyglądać?
Może nic nie zmieniłoby mojego podejścia do życia?
A może... może... może to wszystko się odmieni? Może w końcu będę szczęśliwa?
Nie wiem, chciałbym. Mam nadzieje.
Zegar pokazuje drugą dwadzieścia. Zasypiam męczona koszmarami, strachem, niepewnością.
Ale mam nadzieję. Póki jeszcze mogę, mam nadzieję.-----------
"Nadzieja jest największym złem tego świata, zawsze cię rozczaruje."******
Kiedy rano wyłączyłam budzik i usiadłam na łóżku, przez głowę przewijały mi się setki myśli. Przyszykowałam się do szkoły i wyszłam z domu, zatrzaskując drzwi- na szczęście tylko tak się zamykają. Po pięciu minutach przeszłam obok przystanku dla dzieci jadących do Jazgażewszczyzny.
Nienawidzę ludzi. Nienawidzę ludzi. Nienawidzę ludzi.
Nienawidzę przechodzić obok tych ludzi. Nienawidzę, gdy ludzie patrzą, nienawidzę tej pogardy w oczach, tej wyniosłości. Przeszłam obok nich jak najszybciej i poszłam dalej.
Po dziesięciu minutach doszłam na swój przystanek. Czekało tam kilka osób, które też jeżdżą na przedmieścia Warszawy.
Do przyjazdu autobusu patrzyłam przed siebie i starałam się ignorować mróz przenikający przez zbyt cienkie rękawiczki. Ludzie rozmawiali ze sobą po cichu, wsłuchani w swoje myśli.
Kiedy wreszcie autobus przyjechał, weszłam szybko do środka i przyłożyłam kartę do czytnika. Zapiszczał dwa razy i poszłam dalej.
Uśmiechnęłam się do koleżanek- Ginger, o długisz, brązowych, kręconych włosach i kształtnej sylwetce, -Lali, o bardzo długich, prostych blond włosach, szczupłej sylwetce i dość bladej cerze, oraz do Tosi. Najwyższa z nas, długie brązowe włosy prostowane co rano prostownicą, chuda, o cerze trądzikowej. Ma specyficzne nawyki żywieniowe (ale o tym później).
Poszłam prawie na sam koniec autobusu i stanęłam przed jakimś chłopakiem. Miejsc siedzących zawsze brak. Kiedy przede mną stanęło kolejnych siedem osób autobus odjechał.
Nienawidzę autobusów. Nienawidzę ludzi. Nienawidzę życia. Nienawidzę autobusów.
Były jeszcze dwa przystanki, pomiędzy którymi rzucało mną na wszystkie strony, a ludzi wsiadło tylu, że nie było milimetra wolnej przestrzeni. Nie przesadzam (no, może odrobinkę).
W końcu minęło te 20 minut i na chodnik wylała się gromada ludzi. Stanęłam po drugiej stronie chodnika pod ścianą i czekałam na przyjaciółki.
-Cześć!- usłyszałam Lalę.
-Dzień dobry.- powiedziałam z uśmiechem.
Po chwili doszły pozostałe dwie dziewczyny i ruszyłyśmy w stronę szkoły. Całą drogę rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i gdzieniegdzie wyjaśniałyśmy sobie słowa.
Tak dla wyjaśnienia- wymyśliłam szyfr, według którego inicjały danej osoby zamienia się na liczbę. Często się nim posługujemy.
Poza tym:
- Faraon; uczy się w naszej szkole, w liceum. Jest starszym bratem... chłopaka, który mi się podoba.
- świeżak; "nieporadny" chłopak z naszej klasy, za dużo wie, ale jednocześnie nie wszystko. Klasowy błazen.
- Luke; ukochany piosenkarz Tosi. Spiewa po angielsku, nawet nieźle. Ona za nim wariuje.
Na razie starczy.
Dopiero kiedy się z nimi zaprzyjaźniłam, zrozumiałam czym jest prawdziwa przyjaźń. To dzięki nim jeszcze nie zwariowałam. Zawsze potrafimy się śmiać, ale umiemy być poważne. To one sprawiają, że każdy wolny dzień jest nudniejszy, chyba że się spotykamy. To dzięki nim pomimo astmy, niedokrwistości i przeziębienia biegam przy minusowej temperaturze w lekkiej bluzie do sklepu.
To one dają mi radość.
Weszłyśmy do szkoły zmarznięte, czując ulgę, kiedy tylko ciepłe powietrze owiało nasze twarze. Odwiesiłyśmy kurtki do szatni i usiadłyśmy na ławce na przeciwko niej.
Tosia odciągnęła mnie na bok i powiedziała zdenerwowanym szeptem:
- To opowiadaj. Co się stało?
- Nie lubię poniedziałków. Nie mogę jutro?
- Emma!
- To głupie. Nie ma sensu tego opowiadać.
- Przez głupoty byś się nie cięła. Poza tym, z tego co wiem, z nimi nie ma głupich spraw.
- Jasne. Oni sami są głupi.
- Nie mów tak o mamie!
- Ale to prawda.
- To co tym razem się stało?
- Najpierw... najpierw się pokłucili. Dawid krzyczał. Nie dałam rady ich zagłuszyć muzyką- on posądzał mamę o zdradę. O brak miłości-co nie jest z resztą tak dalekie od prawdy-o wykorzystywanie- potem przy obiedzie nażekali na tatę- zawsze mówią o nim najgorsze rzeczy. Nienawidzą go.- a potem nie rozładowałam zmywarki. Nie zauważyłam, że skończyła myć. I "kochany" Dawid dał mi szlaban na książki. Tygodniowy.
- Jejku...
-Typowy Dzień z rzycia Emmy- roześmiałam się.
- A... 145?- czyli chłopak, który mi się podoba- i... nie zapomniałaś, prawda?
- On... mógłby chociaż napisaç, idiota. A co do nich... nie mogłam zapomnieć. Jak mam zapomnieć sześć lat odrzucenia? Zresztą, Nieważne. - odwróciłam się do Ginger i Lali i dołączyłam do ich rozmowy o snach, balkonach, rudych chłopakach i niekiedy gołębiach.
Muszę zapomnieć. Już tego nie ma. Teraz są one.
I są też wątpliwości. A jeżeli zobaczą, jaka jestem na prawdę i mnie zostawią? Każdy tak robi. A jeżeli uznają, że mają mnie dość? Jeżeli nie będą chciały mnie znać?
Uśmiechnęłam się i zaczęłam opowiadać swój sen. Muszę korzystać ze szczęścia, zanim się skończy. Zanim znikną.
CZYTASZ
Ósmy Dzień Tygodnia [ZAKOŃCZONE]
FanfictionZastanawialiście się kiedyś co się dzieje w innych częściach świata, podczas gdy w tych pokazanych w bajkach dzieją się niesamowite przygody? A co, jeśli wszystkie te miejsca leżą obok siebie? Co, jeśli czarne charaktery zjednoczą się, żeby przejąć...