Rozdział 10

52 7 1
                                    

Dzisiejszy rozdział będzie krótki, ale liczę, że wam się spodoba.
---------------
- To jeszcze nie koniec- mówiła Elsa z powagą- w prawdzie pokonaliśmy Diara- dwugłosego- ale pomimo iż jest ich mniej, wciąż są. Zło jest wciąż obecne. To jeszcze nie koniec.
Byliśmy na zebraniu w sprawie dalszych losów wymiaru. Stwierdziliśmy też, że jeżeli nie ten wymiar, zło może przedrzeć się do innych. W niektórych już jest. Musieliśmy wymyślić coś, dzięki czemu do tego nie dopuścimy. W domu...
- Na ziemi powstał taki film, "Następcy". Wszystkie złe charaktery zostały zesłane na wyspę otoczoną magiczną barierą, przez którą tracą moc i zza której nie mogą się w żaden sposób wydostać. Możnaby zrobić coś takiego.- w miarę jak mówiłam zastanawiałam się, czy to ma szansę zadziałać. Jak dla mnie jest to sensowne, ale dostrzegam minusy pomysłu. Nikt nie patrzył na nic konkretnego, każdy zdawał się być pogrążony w myślach.
- To może być dobry pomysł. Jest jedno takie miejsce, opószczona wyspa. Z barierą jakoś sobie poradzimy, ale jak ich tam zesłać?
- Portal?-zasugerował Kuba.
- Nie, mogliby go ponownie otworzyć, albo wykorzystać jego siłę, czy coś...- polemizowałam.
- Zwabić ich tam czymś?- Merida, teraz prawie nie odstępuje Czkawki, stara się go jakoś pocieszyć. Straciła nagle dawny upór i uśmiech. Ale teraz jej zamiłowanie do strzelania, lasów, chodzenia po drzewach, forteli i wykrętów poddało jej pomysł.
- To nie taki zły pomysł, ale... Na pewno nie wymyślimy nic, żeby Zwabić tam ich wszystkich na raz. Poza tym, mogą wyczuć podstęp. Są dość sprytny.
Na chwilę zapadła cisza.
- Wydaję mi się- powiedziałam- że niestety, jeżeli chcemy mieć pokój, niestety musimy posłużyć się walką. Sami się nie poddadzą. Jedyny sposób to zaciągnąć ich tam siłą. Nie będzie to co prawda dobre i przez to zachowamy się trochę jak oni, ale lepiej utracić na chwilę małą cząstkę dobra i potem mieć go nadto.
Wszyscy milcząco pokiwali głowami. Rozumieli, że mam słuszność.
- Dobrze, więc ja, Jack...
- Będziemy zajęci-przerwał Elsie chłopak. - w związku z tym Czkawka wyznaczy kilku jeźdźców, wezmą ze sobą Roszpunkę, kilku uczniów, wróżki i pojadą przgotować barierę. Przypłynie wam z pomocą Tryton, a jak bariera będzie zrobiona, razem z Elsą zajmiemy się wykończeniem.
Tym oto zakończyliśmy zebranie. Od razu skierowałam się z Elsą i Jackiem do ogrodów. Dostrzegłam w pewnym momencie, że idzie za nami Merida. Chyba pierwszy raz od tych dwóch dni odstąpiła Czkawkę.
Nie chciałam jej odrywać od chłopaka, ani zabierać jeźdzcy przyjaciółki, ale Mer była nam bardzo potrzebna.
- Zacznij czytać- prosiłam łuczniczkę. Wzruszyła ramionami i zaczęła czytać. Kiedy już straciłam nadzieję, że mój pomysł się uda, pojawiły się płomyki. Jeden nad książką. Jeden nade mną. Jeden pomiędzy. Słyszałam coś w rodzaju szeptów, ale nie dało się ich zrozumieć. Wsłuchałam się w nie jeszcze dokładniej.
Jedna; potrzeba; klątwa; potomkini;
Jednak udało mi się wyłapać kilka słów.
Tylko co to może znaczyć??

Ósmy Dzień Tygodnia [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz