Wyścig z czasem, czyli "Gdzie jest Nemo?"

283 22 10
                                    

Przez ostatnie chwilę snu przedarł się dzwonek telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz i jak przez mgłę zdołałam przeczytać "Travis". Westchnęłam i odebrałam. 

-Halo. 

-Wiem, że Cię obudziłem. Wybacz, wynagrodzę ci to, ale mam ogromny problem. 

-Nawijaj - rozkazałam. 

-Ojciec zadzwonił do mnie przed chwilą, że mama postanowiła nas odwiedzić. Będzie tu za kilka godzin, Jess! Pomóż mi! 

Westchnęłam i mruknęłam. 

-Ok, będę tam za godzinę. A ty w tym czasie ogarnij mieszkanie. 

-Ale jest mały problem - rzucił zanim się rozłączyłam. 

-Co znowu? 

-Candy nam przepadła. 

-Co? - krzyknęłam i natychmiast usiadłam na łóżku. -Co masz nam myśli, mówiąc, że przepadła. 

-Wczoraj, po twoim wyjściu posiedziały tak z dwie godziny, po czym ubrały się jak tanie... 

-Mmmhmm - przerwałam mówiąc, żeby tak się nie wyrażał. 

-No wiadomo. I wyszły. Dzwoniłem do nich setki razy. Nie wróciły. 

-O której wyszły? 

-No koło 19. 

-Okeej, postaram się być jak najszybciej - rzuciłam i się rozłączyłam. 

Poczułam jak Dominic przyciąga mnie do siebie. 

Tak, po wczorajszej kolacji przyjechaliśmy do jego domu. I tak o to się stało, że wylądowałam z nim w jego łóżku. Jednak niestety, a może i stety, nie doszliśmy wcale tak daleko, jakby się tego można spodziewać. Po pieszczotach i pocałunkach, uznałam, że to wszystko chyba dzieje się zbyt szybko. Dom potwierdził, ale poprosił, żebym została u niego na noc. Więc tak o to się przespaliśmy. Bez seksu. Nie wiem czy powinnam być zażenowana czy dumna. 

No więc opadłam obok Dominica i poczułam jak mnie całuje po karku. 

-Co tam się narobiło? - zapytał, a ja wtuliłam się w niego. 

-Dziewczyny zaginęły. 

-Z nimi to są same problemy - mruknął, ale nie przestawał mnie całować. 

-Dominic, nie mamy za bardzo czasu - wypomniałam mu i ponownie usiadłam na łóżku, on zrobił to samo. Obróciłam się do niego. - Rodzice Candy przyjeżdżają. 

-No nie mów! - zagwizdał. - Zaraz zadzwonię do Ryana, może on je tam gdzieś widział.

-Jak możesz to zadzwoń po taksówkę, muszę jak najszybciej jechać do Travisa. 

-Podwiozę Cię - chłopak złapał mnie i zmusił bym usiadła mu na nim okrakiem. Oplotłam go w pasie nogami. 

-Dominic, błagam. 

Chłopak przesunął palcami wzdłuż mojego tułowia. 

-Jessica, nie jesteś sama - przypomniał mi. - Teraz masz mnie. 

Uśmiechnęłam się tajemniczo, ale jednocześnie lekko zawstydzona. 

-Co będzie jak mnie tak do siebie przyzwyczaisz, a później znikniesz ? - wypaliłam zanim zdążyłam ugryźć się w język. 

-Nigdzie się nie wybieram - odparł całkiem poważnie. 

Pół godziny później zeszłam na dół do kuchni, gdzie Dominic robił tosty i pachniało świeżo zaparzoną kawą. Ja byłam już ubrana w to samo co wczoraj i odświeżona po bardzo szybkim prysznicu. 

Jak kochać i nie zwariować?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz