Pierwszy dzień

417 30 3
                                    

Poczułam ciche wibrację pod poduszkę, na której moja głowa była niesamowicie wygodnie ułożona. Nie chciałam jej podnosić, nie chciałam otwierać oczu, denerwował mnie ten cholerny dźwięk. Ale gdy telefon skończył wibrować, ponownie zaczął. Wściekła, nawet nie unosząc powiek, wyjęłam telefon spod poduszki i odebrałam. 

-No? - zapytałam zachrypniętym głosem. 

-Spałaś? - odezwał się po chwili ciszy Dominic. 

-Co w tym dziwnego biorąc pod uwagę, że jest ranek? - warknęłam. 

-To, że dzisiaj zaczyna się szkoła - wyjaśnił. 

-O cholera! - podniosłam się natychmiast, otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. 

Urządzenie pokazywało 8.30. Za pół godziny miałam zacząć pierwszą lekcję. 

-Nie zdążę - mruknęłam bardziej do siebie niż do telefonu. 

Dominic się roześmiał i powiedział:

-Będę pod twoim domem za 10 minut, bądź gotowa. 

-Co? - zapytałam nic nie rozumiejąc. 

-Podwiozę Cię. 

-Ale po co? Poradzę sobie. 

-Nie ma teraz czasu na gadanie Jess. Bądź gotowa. 

Rozłączył się, tak po prostu. Nie rozumiałam o co mu chodziło, ale uświadomiłam sobie, że to nie miejsce i czas na takie rozmyślania, bo po prostu spóźnię się do szkoły. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona, skierowałam się natychmiast do łazienki, gdzie umyłam zęby i twarz. Następnie zrobiłam niesamowicie szybki makijaż. Po 10 minutach byłam już prawie gotowa. Zarzuciłam na siebie czarną spódniczkę i elegancką, beżową koszulę. Dziękowałam Bogu, że włosy dzisiaj układały mi się naprawdę rewelacyjnie i spływały po plecach jak delikatne fale. Po dwóch minutach ktoś zadzwonił do drzwi, zbiegłam więc na dół i je otworzyłam. Ujrzałam uśmiechniętą twarz Dominica. 

-Szybko się uwinęłaś. 

-A ty się spóźniłeś! - wypomniałam mu i znowu pobiegłam na górę, by zabrać torebkę do szkoły. 

-Dzwoniłem bo chciałem się dowiedzieć co się dzieję z Alexem. Nie odbiera ode mnie telefonu od dwóch dni. 

Przełknęłam głośno ślinę, ponieważ musiałam udawać, że nie mam kompletnie pojęcia o co chodzi, zaś doskonale znałam prawdę. 

-Mama wysłała go na odwyk - odparłam zgodnie z prawdą. 

-Co? - zapytał zaskoczony Dominic. 

-Mama znalazła u niego w torbie woreczek z kokainą - poinformowałam. - Trzy dni temu, wieczorem, jak chciała zrobić pranie. Od razu zadzwoniła po ojca, ten zabrał Alexowi telefon i wywiózł go do ośrodka na drugi koniec kraju. 

-Kraju? - Dominic był kompletnie zaskoczona. Dusza aż mi się cieszyła na widok jego przerażonej miny. 

-Tak. Taka wieś, że nawet nie pamiętam nazwy - przewróciłam oczami. 

-A na ile wyjechał? Przecież zaczyna się teraz ostatnia klasa, nie może sobie zrobić zaległości w szkole. 

-Możemy o tym pogadać w drodze do szkoły? - zapytałam zerkając na zegarek w telefonie. 

-Jasne. 

Wyszliśmy z Dominiciem i po chwili już byliśmy w drodze do szkoły. 

-Ładnie wyglądasz - posłał mi delikatny uśmiech chłopak. 

Jak kochać i nie zwariować?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz