2.

189 28 2
                                    

Przebiegłem pół lasu z myślą, że już ich zgubiłem. Tylko teraz ja znalazłem się w kropce. Było mokro, ciemno i strasznie.
- Jeżeli wyjdę stąd... Jutro na pewno będę chory! Wiesz jak stad wyjść?!
- Jasne! Chodź - zmierzyłem za nieznajomą.
Szliśmy jakiś czas w ciszy. Po jakiejś może godzinie przestałem czuć jakiekolwiek zimno czy ból.
- Zamierzasz mnie prześladować? - zapytałem, powodując nasze stanięcie.
- Dyl to nie moja wina... Nie wiem czemu mnie widzisz i czemu tu jestem. Powiedzmy, że ja pomogę ci a ty mi, okej?
Skinąłem niechętnie głową.
- Chodźmy zanim zamarznę - ruszyliśmy w drogę. - Wiesz jak się nazywasz, czy może skąd jesteś? I może kim jesteś?
- Nie.
Westchnąłem na jej odpowiedź.
- Jane Roe...
- To znaczy? - zapytała nieznajoma.
- Tak nazywa się osobę, która nie ma żadnych danych. Jo Doe lub Roe to mężczyzna... Jeśli chcesz mogę cię nazywać Jane Doe...?
- Jane Roe mi pasuje.
Przyjrzałem się postaci. Ubrana w długą poszarpaną suknie, krótkie białe włosy i ta specyficzna maska. Miałem do niej jeszcze mnóstwo pytań.
- Zawsze jesteś w takiej postaci?
- Zazwyczaj. Na gwiazdkę ubieram się w strój mikołaja - powiedziała ironicznie. - Myślisz, że mam jakąś garderobę?!
- Mój błąd - pozwoliłem nam na chwilę ciszy. - Więc... Kim jesteś?
- Jeżeli znajdziesz odpowiedź to mi powiedz. Może jestem zjawą, duchem, halucynacją jak mnie nazywasz...
- Więc jak mam ci pomóc?
- Znaleźć prawdziwą mnie.
Spojrzałem na nią z góry, bo różniła nas wysokość. Jak mam jej do cholery pomóc jeżeli nawet nie wiem jak wygląda jej twarz.
- Jane Roe, ostatnie pytanie. Możesz zdjąć maskę?
- Kojarzysz może klej "super glue"?
- Tak...?
- Wyobraź sobie, że wysmarowałeś sobie ekran komórki, tym właśnie klejem i przykleiłeś ją sobie do ucha. Ja mam tak z maską. Tylko u mnie jest trochę inaczej. Ty z czasem odkleisz komórkę, a mi ta maska wciąż pozostanie.

- Jak to się stało?

- Czasami mam takie dziwne wizje... Tylko kiedy to widzę, wszystko co tam się znajduję jest inne. Jest z innego czasu... Chodzi mi o to, że różni się od naszych współczesnych rzeczy. Są takie stare, może ja też jestem z innego czasu?

Wypytuję ją o to KIM jest? A może źle do tego pochodzę, może powinienem zapytać...

- CZYM JESTEŚ?!

Nasza już krótka droga minęła bardzo cicho. Wymienialiśmy tylko stopniowe oddechy. Obdarty i brudny od błota, zapukałem do drzwi. Oczywiście stałem jak idiota i czekałam jak ojczym otworzy mi drzwi. Ale skąd... Jest teraz na posterunku z mamą. Liże jej dupę. Nie dosłownie, miałem na myśli pierze z niej pieniądze. Albo przepija paniądze mamy tanim alkoholem.
Schyliłem się, aby wziąć zapasowe klucze spod wycieraczki, które idealnie były schowane w deskach patio.

- Kto chowa klucze? - Jane była zdziwiona.
- Moja mama.
- A kim ona jest? Te klucze były perfekcyjnie ukryte?!
- Teraz jest szeryfem... - włożyłem klucz do drzwi i przekręciłem, zaraz otwierając wejście. - Zaś wcześniej była szpiegiem od zadań specjalnych.
- Wszystko jasne... Dylan?
Wszedłem do środka i rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ciemno i ciepło. Przyjemnie.
- Co...?
- Zaprosisz mnie? - spojrzałem na nią.

Wkurzona z założonymi rękoma na piersiach stała na ganku.
Co jej? Bez zaproszenia nie wejdzie do domu, chciałem powiedzieć coś sarkastycznego, ale nie pozwolono mi.
- Jeżeli palniesz coś o wampirach czy o innych takich rzeczach, jak tylko stąd wyjdziesz wyrwę ci język z gardła - ostrzegła.
- Po mimo, że jesteś halucynacją, nawet teraz boję się ciebie wpuścić do domu.

~†~
Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A

Infinity||D.O.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz