15.

85 13 2
                                    

Pojawiłem się w lesie. Robiło się ciemno. Rozejrzałem się wokół.
- Leila? - ujrzałem przed sobą rudowłosą dziewczynę.
- Dylan?! - spłoszyła się. - Co tu robisz?

Zacząłem biec w jej stronę. Nagle wszystko zaczeło ciemnieć. Splotłem swoje palce z jej.

- Co...? Co się dzieje?! - próbowałem się odnaleźć.
- Musisz uciekać...
- Nie zostawię cię.
- Dylan posłuchaj! Musisz biec! - dziewczyna nie była sobą.
- Leila?!
- Biegnij!

Rudowłosa zniknęła, a ja zapadłem się w ciemne miejsce. Nagle cisza... Ze swoich spodni wyciągnąłem telefon i poświeciłem latarka. Zdałem sobie sprawię, że znowu jest ciasno. Zacząłem się rozpychać, uderzać o ścianę. Nie musiałem długo się zastanawiać, żeby wiedzieć, że historia znowu się powtarza. Znowu jestem w trumnie.

- Nie... Nie! - zacząłem panikować. - Wypuście mnie! Słyszycie?! - agresywniej zacząłem uderzac o górną powłokę drewnianej trumny. - Wypuście mnie!!!

POV ZOEY'S

Ze snu zbudził mnie Dylan. Był spocony i niespokojny, lecz nadal spal.
- Hej... - zaczęłam spokojnie - Dylan. Obudź się.
Chłopak dosłownie skakał na łóżku. Jego głowa gwałtownie przechodziła z prawej strony na lewą. Próbowałam go uspokoić, delikatnie łapiąc go.
- Dylan, obudź się! - zaczęłam stanowczo do niego podchodzić, kiedy mój dotyk do niego nie dochodził.
Żadnej reakcji. Aż w końcu podniósł się do pozycji siedzącej, odpychając mnie na bok i zaczynając krzyczeć. Objęłam go od tyłu i mocno przytuliłam.
- Dylan! - krzyknęłam.

Próbowałam go uspokoić, ale był tak rozproszony i wystraszony, że nie reagował w ogóle na to co go otacza. Zmęczony opadł na mnie i przestał walczyć rękoma.
- Już wszystko w porządku - uciszałam go, głaszcząc po głowie. - Ciii...

Nie widziałam jego twarzy, ale był oszołomiony, a na pewno zapłakany. Szukał mojej ręki, którą mu podałam. Zaczął ją ściskać i mocniej przytulać się do mnie.
- Nie zostawiaj mnie - wyszeptał błagalnie łamiącym głosem.
- Jestem tu. Jesteś bezpieczny - objęłam go mocniej.

Każdy stracił kogo bliskiego. Każdy odczuł tą pustkę. Każdy odczuł smutek. Spotkałam Dylan'a, który przeżywa podobną sytuacje co ja parę lat temu. Mogę spojrzeć mojemu cierpieniu w oczy, jednak u innego żywiciela... Czyż jest to sprawiedliwe? Za cholerę nie...

Przy Dylanie nie wiedziałam czy mogę zmrużyć oko. Przymykałam je lekko i nawet drzemałam. Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko podopiecznego. Leżał na mojej klatce piersiowej i obejmował w pasie. Nie spał - czuwał. Myślę, że się bał.

Jednak obudziłam się rano, kiedy budzik zaczął dzwonić. Leżałam idealnie jak w swoim łóżku, prawdopodobnie Dylan musiał mnie zostawić i przykryć. To miłe z jego strony. Ale...
- Dylan!

Zerwałam się do pozycji siedzącej w łóżku.
- Tak...? - zobaczyłam wchodzącego przez drzwi chłopaka.

W ręce trzymał siatkę z pożywieniem i napojami. Roześmiałam się. Jestem tak cholernie głodna!
Postanowiliśmy z Dylanem zostawić rozmowę na temat nocy i skupić się na jedzeniu.

POV DYLAN'S

Zoey jest wspaniała. Nie doceniałem jej. Myślałem, że jest zimna, oschła, wredna, arogancka, ale... To tylko sztuczna twarz.
Jest miła, dobra, sympatyczna, za nic pozbawiona ludzkich uczuć.

Po zjedzonym śniadaniu postanowiliśmy wyruszyć w drogę.
- Nie zapytałam jak się czujesz? Znowu widzisz.
- Czuje się wspaniale! To znaczy widzę czasem rozmazane obrazy, ale wzrok dochodzi do normy.

Widziałem znak "Witajcie w Fireview", zanim go przekroczyliśmy śmiałem się z prawie każdego słowa Zoey, jednak kiedy przekroczyliśmy znak mój uśmiech uciekł z mojej twarzy i został za wjazdem do miasteczka.
Nikt nie wychodził z domu. Podwórka i chodniki były puste. Schowałem się bardziej w fotelu i złożyłem przed oczami palce.
- Co tu się stało? - zapytałem zasmucony.
- Wszyscy się boją, Dylan. Leila znaleziona, ale sprawcy nie.

Stanęliśmy pod domem. Oboje wysiedliśmy i weszliśmy do środka.
- Przepraszam cię za tą noc... - zacząłem, ale nie spojrzałem jej w oczy. - I dziękuję za to co dla mnie zrobiłaś.
- Siedzimy w tym razem, prawda? - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła. - Caroline wie?
- Nie... Nie śpię kiedy jest w domu.

Zoey wzięła jakieś dokumenty z biurka mamy, które zapewne były dla niej przygotowane. Przecież dlatego tu weszła.
- W takim razie... Trzymaj się - wydęła usta w lekki uśmieszek.

Bez namysłu pocałowałem ją w policzek, na tyle blisko ust, żeby poczuć jej truskawkowy błyszczyk. Spojrzałem w jej oczy. Była tak samo zdziwiona jak ja. Bardziej bez namysłu zrobiłem coś jeszcze innego.
Przywarłem ustami do jej słodkich warg i złożyłem pocałunek. Nie walczyła. Jej oczy błyszczały. Zdezorientowana patrzała na mnie, jednak ostatecznie powtórzyła czynność po mnie. Tym razem współpracowaliśmy.

~†~
Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A
PS. Przpraszam, że taaak długo mnie nie było. Wybaczycie?

Infinity||D.O.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz