12.

103 15 2
                                    

Po kolejnych świetnie przespanych nocach moje dni wydawały się o wiele lepsze. Budziłem się rano, zjadałem przepyszne śniadania i spędzałem czas z przyjaciółmi... I Nyssą.
- Po co komu 'Cosinusy' i 'Sinusy'?!
- To nie jest takie trudne jak się wydaje! Jak się na to spojrzy kil... - przerwała i westchnęła. - Przepraszam! - pisnęła przerażona i złapała mnie za rękę na moim kolanie.
- Nie przejmuj się...

- Na miłość boską! - krzyknęła zirytowana Jane. - Rzygam tym co tu się dzieje... - kąciki ust podniosły mi się na tą uwagę, Jane.

Dyskretnie parsknąłem śmiechem. Usłyszałem jak drzwi gwałtownie się otwierają, na szczęście nie uderzają o ścianę.
- Gotowy?
- Na co mam być gotowy?
- Nie powiedziałaś mu - zwrócił się z żalem do dziewczyny obok mnie.- Ale to dobrze. Jesteś ubrany?
- No chyba? Ian możesz mi powiedzieć co znowu wykombinowałeś nim wyjdę na kompletnego idiotę?
- Idziemy - przyjaciel pomógł mi wstać i pokierował do wyjścia.
- Laska...
- Oh, będzie ich dużo - usłyszałem śmiech.
- Co? Mój kij!
- Co?! Tylko jedno ci w głowie idziemy. Monic idziesz?

Nasza trójka była już w drodze. Dowiedziałem się, że jest to niespodzianka. Moi bliscy o wszystkim wiedzą. Ian ciągle podtrzymywał jakiś temat.
Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy wychodzić z auta.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałem zaciekawiony.
- Miejsce jest legalne - powiedział uradowany Ian łapiąc mnie za ramię. - Chodź.

Nie wiem czy ta odpowiedź miała mi pomóc czy może przyprawić mnie o zakłopotanie i przerażenie...? Ale chyba nie stanie mi się nic złego.
- Jane Roe?
- O kim mówisz? - zapytał towarzysz.

Poczekałem jeszcze chwilę, aż w końcu usłyszałem.
- Jestem, możesz czuć się bezpiecznie - usłyszałem znajomy mi głos.
- Przypomniało mi się coś, przepraszam.

Zaprowadzili mnie gdzieś na górę. Otworzyli masywne drzwi, a w środku usłyszałem wielki okrzyk.
- NIESPODZIANKA!

Byłem zaskoczony. Jeszcze nie wiem czy pozytywnie a raczej negatywnie. Całkowicie zapomniałem, że są moje urodziny. Poza tym jaka ktokolwiek impreza nie była by na miejscu zważając na sytuacje. Ale nie wszyscy odczuwają nieobecność Leili.

- Co za niespodzianka! - krzyknąłem sztucznie rozweselony.

- Nie musisz się ukrywać... Wszyscy wiedzą - usłyszałem na ucho od Nyssy. - To nic złego.

Ian wprowadził mnie do środka. Po kolei podchodzili do mnie ludzie i składali życzenia. Nie wiem co dokładnie było na tej imprezie, ale wiem, że ludzie pili.
- To moje pierwsze... Tak ślepie urodziny! Że nawet bym nie pomyślał, że mogą być moimi 18...
- Wiedz, Dylan, że jak odzyskasz wzrok wszystko będzie udokumentowane. Na telefonach - pocieszyła mnie Cassie. - Odtworzymy jeszcze taką imprezę. Nie martw się.

Usiadłem gdzieś gdzie mogłem i słuchałem jak bawią się inni. Powoli zaczynała boleć mnie głowa. Nagle poczułem jak ktoś przysiada się i chwyta mnie za dłoń. Znałem już ten słodki zapach. Splotłem moje i jej palce.

- Jak się bawisz? - zagadnęła przekrzykując muzykę. Choć i tak nie dosłyszałem.
- Co?! - nachyliłem się, aby zrozumieć co mówi.
- Spytałam jak się bawisz? - powiedziała wyraźniej.
- Tak! Jest świetnie... - ten dzień na pewno nie będzie należał do moich ulubionych.

Co to za impreza, na której źle się czuje. Przynajmniej inni się bawią. Mój wzrok mnie zawiódł. W tych momentach nie chce być w gronie znajomych. Czułem każde i spojrzenia, dotknięcia pełne bólu. To mnie naprawdę dobija. Poza tym wszystkim... Nie ma tu mojej najlepszej przyjaciółki...

- Wszystkiego najlepszego! Nie zdążyłam złożyć ci ich wcześniej - krzyczała. Dostałem całusa w policzek.
- Za co to było? - zapytałem uśmiechnięty.
- Mój prezent...
- W takim razie dziękuję - ukazałem zęby w szerokim uśmiechu.

Nagle poczułem jak Nyssa ciągnie mnie za rękę. Wstałem, aby się za długo nie męczyła. Położyła moje ręce na jej tali, a sama przytuliła się do mojego torsu. Muzyka spowolniła. Kołysaliśmy się jakąś chwilę zanim stanąłem jak wryty.
Usłyszałem ulubioną piosenkę Leili. Była specyficzna. Dlaczego? Bo pochodzi z drugiej wojny światowej.

- Dylan? Dylan nie szukaj mnie. Jestem bliżej niż ci się zdaje - usłyszałem przeraźliwie zachrypnięty głos. Był zapłakany i pełny bólu. Należał do Leili.

~†~
Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A
Ps. Do rozdziału pod koniec jest umieszczona piosenka, na wersji komórkowej wszystko ładnie widać ;)

Infinity||D.O.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz