Ktoś na mnie czekał. Ktoś, kto chyba bardzo się za mną stęsknił. Ktoś, kto nie mógł powstrzymać się od uściskania mnie.
Jane Roe.
Wyglądała inaczej. Miała związane włosy w kitka i strój przeciętnej nastolatki. Jednak maska pozostała.
- Zmieniłaś garderobę! - zaśmiałem się.
- Podoba ci się?! - obróciła się, abym mógł ją zobaczyć w całości.
- Mamy święta...? Którego mamy?
- Żadne święto, Dylanie. Tak się obudziłam kilka dni temu.
- Obudziłaś? - przecież ona nie śpi.Położyłem i przeciągnąłem się na łóżku. Chyba mniej interesowała mnie historia Jane Roe, niż rozmyślanie o słodkim pocałunku Zoey.
Była taka inna. Nie poznałem jej jeszcze od tej strony. To w ogóle był przypadek! Nie wiedziałem, że będzie tak nastawiona. To był przypadkowy moment.- Dylan? Dylan słuchasz mnie...?!
- Co?! Tak!Spojrzałem na czarnowłosą postać. Patrzała na mnie z rozbawieniem i pogardą. Po chwili położyła się obok mnie.
- Widziałam was - zaczęła. - Ale nie sądzisz, że to za szybko? Przecież dopiero kilka dni temu znalazłeś Leile....Nagle usłyszałem czyjeś kroki. Wstałem i złapałem pierwsze co leżało pod moją ręką. Nie było to dużo...
Moje drzwi powoli się otworzyły, a do środka wszedł Matthew. Spojrzał na mnie i złapał się za pierś, podskakując.- Jezu! Spokojnie to tylko ja... Ej! - spojrzał na moją rękę. - To mój długopis!
- Chciałeś mu zrobić krzywdę długopisem...? - zapytała zirytowana Jane. Ja wzruszyłem ramionami.
- Przywiozłem pizze, zejdziesz? - chciałem odmówić, ale mój żołądek się odezwał. - To znaczy tak.
- Ja...
- Dylan, proszę... Nie dzisiaj - spojrzał na mnie oczami biednego szczeniaka.Skinąłem głową i wyszedłem z pokoju za nim. Zeszliśmy na dół i usiedliśmy do stołu, łapiąc się za pizze. Moja ulubiona. Kupił moją ulubioną...
To nic nie zmienia.- Dzięki... - zarzuciłem.
- Jasne - uśmiechnął się. - Jak tam u ciebie?Jest miły, nie mogę być wredny.
- Lepiej. Mam problemy ze snem, ale to nic... A u ciebie?
- Twoje leki się skończyły?
- Taa...
- Mogę ci załatwić - zaproponował.To może być podchwytliwe, ale po co? Mam się zgodzić? Chcę spać. Potrzebuję tego. Przyjrzałem się mężczyźnie.
- Byłbym wdzięczny.Spędziliśmy trochę czasu w ciszy, skupiając się na jedzeniu.
- Dylan z czystej troski o ciebie, zapytam czy chciałbyś porozmawiać o tym co zaszło?
- Nie chce.
- Dylan...? - spojrzałem groźnie. - Jakbyś zmienił zdanie, mam dobrych znajomych, którzy chętnie ci pomogą.
- Dzięki - wstałem i odniosłem talerz. - Za pizze też - skierowałem się na górę.
- Pogrzeb jest jutro o 13...Stanąłem jak wryty i lekko się obejrzałem. Pokiwałem tylko głową i opanowany wspiąłem się po schodach w górę, zatrzaskując się w pokoju. Oparłem się o zamknięte drzwi i zsunąłem się po nich jak po zjeżdżalni. Złapałem się za głowę i zacząłem płakać.
*
- Nie chce tam iść - zirytowany zakładałem czarny krawat.
- Musisz tam iść, bo była twoją przyjaciółką. Jednak jeżeli nie chcesz... Nikt cie nie zmusza.Ręce Jane Roe złapały mnie i odwróciły do siebie. Położyła dłoń na mojej piersi i spojrzała mi w oczy.
- Każda decyzja zależy od ciebie, niezależnie co mówią inni - lekko się uśmiechnęła.
- Pójdę. Jestem jej to winien.Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Ominąłem dziewczynę i zbiegłem po schodach, otwierając wejście. Wyjrzałem, rozglądając się po obu stronach, nikogo nie było. Spojrzałem na wycieraczkę i zobaczyłem średniej wielkości pudełko. Było zapakowane w ładny papier z kokardką na górze. Zaadresowany do mnie.
Podniosłem je i zaniosłem do mojego pokoju.
Nie miałem czasu na rozpakowanie dlatego rzuciłem je na łóżko i wróciłem do lustra próbując idealnie zawiązać krawat. Nie byłem w tym specem... Zazwyczaj pomagała mi w tym Leila.- Ja to zrobię - powiedziała Jane kładąc swoje drobne palce na moim krawacie.
Zawiązała go szybko, zręcznie i perfekcyjnie. Podziękowałem jej całusem w policzek.
- Jane tak z czystej ciekawości... Dlaczego mogę cię dotykać? - dziewczyna lekko się uśmiechnęła. Stanęła na palcach i zbliżyła się do mojego ucha.
- Bo jesteśmy połączeni - szepnęła przerażająco.Przeszły mnie dreszcze, ale nie dałem tego po sobie poczuć. Jak głupi się uśmiechnąłem. Wziąłem swoją marynarkę.
Połączeni? Jak?! Ja nigdy nie widziałem jej twarzy!
Kiedy dziewczyna stała bezczynnie i obserwowała moje ruchy, przyjrzałem się dokładniej jej twarzy.
Ominąłem ją i zszedłem na dół, ona podążyła za mną. Wyjąłem telefon i wybrałem kontakt.- Mamo...? Jadę na pogrzeb z Ian'em, potrzebuje kogoś kto mógłby mnie odebrać. Suzie, jest wolna? Jak odsłuchasz będę ci wdzięczny.
Schowałem telefon do kieszeni. Przybliżyłem się do Jane Roe i położyłem ręce na jej twarzy, chwyciłem za końce jej maski i próbowałem ją zdjąć. Udawało się i udało się ostatecznie. Pozbyłem się jej maski i zobaczyłem twarz...
- Znam cię... Ale nie wiem skąd.~†~
Zajrzałeś/aś to proszę zostaw jakiś znak ;) Komentarz lub gwiazdkę lub to i to, będzie świetnie ♥ xx.A
CZYTASZ
Infinity||D.O.
FanfictionDylan podczas uprowadzenia swojej przyjaciółki zostaje pochowany żywcem. Po odnalezieniu trafia do Stone House. Miejscowego, zarazem najgorszego szpitala psychiatrycznego. Od czasu zakopania praktycznie nie sypia. Ma halucynacje (przynajmniej tak my...