Rozdział 6

6K 264 21
                                    

Budzę się czując ramiona na swojej tali i nogi poplątane z czyimiś. Lekko przekręciłam głowę i zobaczyłam smacznie śpiącego Tae. Uśmiechnęłam się i poprawiłam jego grzywkę. Spróbowałam się uwolnić, ale to na nic. Po dziesięciu próbach, stwierdzam, że muszę go obudzić. Obracam się a on przyciąga mnie tak mocno, że stykamy się nosami. Lekko sapnełam w przerażeniu i połorzyłam dłonie na jego piersi by lekko go odepchnąć, co również mi nie wyszło.
Mk: Tae...wstawaj...- Lekko masuje jego kark, drugą wciąż mając rękę na jego piersi. On lekko mruczy i nastawia się bardziej na moją dłoń. Wypuszczam powietrze i przyjmuje drastyczne kroki. Niestety, nie chciałam tego robić, ale......ciągne go za ucho. On otwiera zaspane oczy i lekko podnosi głowę by złagodzić ból. Puszczam jego ucho i kłade dłonie na jego policzkach, dłonie oczywiście zimne. Aż dziwi mnie, że nie budził się, gdy dotknęłam go w kark. W prawdzie, może teraz podziała. Kladę tą najzimniejszą dłoń na jego karku i masuje ponownie.
V: Takie poranki mógłbym mieć codziennie...-Mówi i uśmiecha się mając zamknięte oczy. Czochram go po włosach i wkońcu uwalniam się z jego ramion. Zauważam, że mam na sobie koszulkę Tae...
Mk: Rozebrałeś mnie?!?!?- Mówię głośno. On tylko obraca się na drugi bok i mówi nie wyraźnie.
V: Zaczołem od koszulki, nic nie widziałem....- Ja już szykuje jakiś szatański plan zemsty, a jednocześnie schodze czując naleśniki. Błagam się w duchu, by był to Jungkookie....tak, to Kookie..ufff...myślałam że trzeba będzie kuchnię wymieniać po "gotowaniu" Namjoona...właśnie! Wbiegam szybko na góre ignorując zdziwiony wzrok Kooka, wbijam do pokoju Namjoona i patrze na łóżko. Śpi. Ma kołdre nisko na biodrach, i zauważam pasek bielizny Calvin Clain.....Wkładam palec w pempek Mona i poruszam. Ten jak oparzony wstaje i łapie mnie za nadgarstek.
Mk: Cześć, Oppa!- Uśmiecham się. On tylko lekko oddaje uśmiech. Wyglądał jak...szop. Jego białe włosy były w ogromnym nieładzie, był w samych bokserkach, a na brodzie miał jednodniowy zarost.
Rm: Co sie tak przyglądasz? Ide do toalety-I wszedł do toalety, zostawiając mnie w niezręcznej sytuacji. Co za nie wychowany chłopak....... miałam mu coś do powiedzenia, ale to puźniej. Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Zaszłam Kooka od tyłu i wskoczyłam na plecy kradnąc naleśnika którego przekladał szpatułką na tależ.
Mk: Dzięki, Oppa!- Zchodze z jego pleców. On tylko kiwa głową i nalewa ciasto na kolejnego. Kolejny też będzie mój....do kuchni chodzi Namjoon. Patrzy na mnie, na Kooka i spowrotem na mnie, po czym siada przy stole czekając na swoją porcję.
Rm: Podejrzewam, że wskoczyła Ci na plecy i zabrała naleśnika z szpatułki, prawda?- Mówi i patrsy na Kookiego.
Mk:Omo.....jakim cudem...-Mówię. On tylko wzrusza ramionami. Patrze na Kooka z zastanowieniem. Wypalam prosto z mostu.
Mk: Kookie, co jest?- Stoję obok niego. On nic nie mówi, nie zwraca na mnie uwagi, ma zamyślony i troche smutny wyraz twarzy. Zastanawiam się co zrobiłam źle...
Jk: Nie mów do mnie, nie podchodź do mnie...najlepiej zniknij-I wychodzi z kuchni. Nawet Namjoon spojrzał się dziwnie. Kookie nigdy nie jest taki oziębły i bezpośredni...przez co zrobiło mi się bardziej smutno.
Rm: Nie wiem co mu jest, ale za nedługo mu przejdzie, więc się nie martw- I je naleśniki. Ja siadam i klade policzek na stole. Siedzę tak z 15 minut zanim nie wchodzi Tae. Uśmiecha się do mnie, a ja mimo smutku rumienię się i dłońmi zasłaniam szkarłatne policzki. Namjoon pokazuje na mnie to na Tae palcem, mówiąc
Rm: Co między wami zaszło?- Mówi taksując nas skupionym wsrokiem Sherlocka...kopniętengo Sherlocka.
Mk: Jesteś moją BFF, gdyby coś między nami zaszło, dowiedziałbyś się o tym...odrazu po nim...-Lekko się uśmiecham i wracam do poprzedniej pozycji. Namjoon wydaje z siebie ni to śmiech, ni to prychnięcie po czym zajmuje się swoim pustym talerzem. Po chwili nie wytrzymuję. Wstaje i bez słowa na pytające wzroki chłopaków, wychodzę. Ide do pokoju Kooka, bez pukania wchodzę. Kookie siedzi przy biurku i rysuje. Patrzy na mnie i na jego twarzy pokazuje się smutek, po czym czysta złość.
Jk: Czy nie mówiłem Ci już, że masz zniknąć?! Nie rozumiesz po normalnemu?!- Krzyczy i wstaje, a krzesło za nim, upada z hukiem na podłoge. Wszystko wydawało się dziać w zwolnionym tępie. Kookie krzyczy, wstaje, krzesło upada, huk na panelach, uderzenie pięści o biurko, jeszcze większy krzyk, ale tym razem słowa do mnie nie dotarły, pisk w mojej głowie i potforny ból czaszki. Upadam na kolana. Drzwi za mną odwierają się, uderzają o famugę, ręce pod plecami i kolanami, podrzut mnie w celu poprawy sobie mnie w ramionach, łzy Kooka i ciemność......

Cześć! Wydaje mi się, że za wcześnie na takie drastyczne rozdziały, ale tak ma być. Aby was uspokoić powiem, że to nie wina Kookiego.
Kocham,
Wasza SoHyun ♥♥♥♥♥

Porwana Przez Swoich UB ~ BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz