Obudziłam się leżąc obok braci. Obydwoje byli bez koszulek. Pewnie ich fanki mi zazdroszczą, ale dla mnie to żadna nowość. Często chodzą w samych bokserkach i jakoś się tym mie chwalę... Ale dobra, wróćmy do dnia. Wstałam starając się nikogo nie obudzić. Na moje szczęście udało mi się. Odrazu po wyjściu z pokoju skierowałam się w kierunku kuchni. Przygotowałam standardowe i nasze jedno z ulubionych dań - kanapki z nutellą. Zauważyłam, że wstałam jako pierwsza, więc postanowiłam zrobić jeszcze chleb z sałatą, szynką i ogórkami dla mamy. Po przygotowaniu jedzenia nalałam jabłkowego soku do szklanego dzbanka. Skierowałam się w kierunku pokoju mojej ukochanej rodzicielki.
-Wstawaj mamo, przygotowałam nam śniadanie! Za pięć minut masz być na dole! - krzyczałam tak, jak to zawsze ona robi. Chichocząc wyszłam z pokoju i szłam w kierunki śpiących baranów. Otwierając drzwi krzyczałam na cały głos:
-Wstawajcie barany, za długo już śpicie, śniadanie już zdąrzyłam zrobić! Za pięć minut widze was siedzących z nami przy stole!
Na odpowiedź tylko mrukneli. Wyszłam z pokoju kierując się znowu do kuchni. Zobaczyłam siedzącą przy stole mamę, która nalewała sobie sok. Usiadłam obok niej i chwyciłam ten sam napój. Po chwili na przeciwko mnie siedział Leo, a tuż obok niego Joseph. Przywitaliśmy się i sięgneliśmy po wcześniej przygotowane jedzenie. Mama lubi nutellę, ale ostatnio przesadziła z zjedzoną ilością tego kremu i pwiedziała, że przez miesiąc nawet jej nie dotknie. Po zjedzeniu wszyscy skierowaliśmy się w kierunku swoich pomieszczeń. Ja śmignęłam po schodach i na górze byłam jako pierwsza, drugi był Joseph, a ostatni Leondre, ponieważ zjadł najwięcej kanapek. Wszyscy się śmialiśmy z jego postępowania. Chyba nie zna umiaru. Po wejściu do mojego ukochanego pokoju zajrzałam do szafy, z której wyciągnęłam bluzkę całą wypełnioną minionkami i czarne spodnie z wysokim stanem. Odzienie w żółte postacie włożyłam w dolną część ubioru i wyszłam z pokoju. Niestety po jakimś czasie zawróciłam się, ponieważ zapomniałam ubrać na siebie czarną bluzę rozpinaną z napisem 'I hate mondays, ughh'. Poszłam do łazięki i zrobiłam lekki makijaż, a moje włosy tylko rozczesałam. Wziełam plecak i zbiegłam na dół. Pożegnałam się z mamą i wyszłam z domu. Leo postanowił zostać z powodu bólu brzucha, no ale to jego wina... Pod szkołą zauważyłam kogoś, kto wydawał się czekać na jakąś osobę. Jeszcze nie mogłam potwierdzić kto to, jednak podejrzewałam że to Lukas. Moje przypuszczenia potwierdziły się, gdy tylko się odwrócił.
-Hej Tilly - powiedział podbiegając do mnie.
-Hej Lukas, pierwszy dzień w szkole?
-Uhh tak - mówiąc te słowa pocałował mnie w policzek i stanął przy mnie. Stałam jak jakiś posąg.
-Ee co to miało być? - zapytałam całkiem zdenerwowana.
-Buziak Tilly, nigdy nie dostałaś? - powiedział z zadziornym uśmiechem i lekkim chichotem.
-Dostawałam i dostaje pare razy dziennie. Nie myślisz, że przypadkiem nie posunęłeś się za daleko?
-Nie, a niby czemu?
-No wiesz, zawdzięczam ci dużo, ale znamy się krótko. Zrozum, nie ufam ci tak bardzo jak.... - w tym momencie zbliżył się do mnie, przerwał mi całując mnie w usta. Odepchnęłam go, dopiero po paru sekundach. Nie ukrywam, że było to przyjemne uczucie, jednak musiałam pamiętać, że to jest brat mojego wroga... Z czego sam robił się moim wrogiem... -ZWARIOWAŁEŚ?!?! - w tym momencie krzyczałam na całą okolicę.
-No już, spokojnie, uspokuj się kochanie.
-Kochanie?! Czy dla ciebie jestem jakąś jebaną pierwszą lepszą, którą sobie przelecisz i będziesz mieć z głowy?!
-Czemu tak myślisz? Czy oceniasz mnie po tym, kim jest moja siostra?
-Rodzenstwo to jednak rodzeństwo....
-Taa...
-Masz już więcej tak nie robić, rozumiesz?
-Dobra, przepraszam. Po prostu myślę, że coś do ciebie czuję.... - wryło mnie w ziemie. Jak ktoś (oprócz mojej rozdziny) może coś do mnie czuć? Prziecież jestem gruba, hm no są ładniejsze, mam zwykłe ciemne oczy (takie jak mój brat) no i ogółem jesteśmy do siebie podobni z Leo... - Tilly żyjesz? - pytał z poważną twarzą.
-Em no tak... Zastanawiam się tylko jak mogłeś tak powiedzieć...
-Jak?
-Że coś do mnie czujesz... Ja nie wiedziałam. Przecież znamy się tak krótko...
-Gdy jestem zdala od ciebie, strasznie się martwię - po tych słowach stanął i chwycił mnie za ręce. Tym razem nie wyrwałam mu się. Chciałam, aby mówił dalej. - Zależy mi na tobie, zależy mi, abyś była przy mnie, a ja przy tobie. Chcę cię mieć tylko dla siebie. Nie chcę, żeby ktoś cię zranił. Jesteś moim kwiatuszkiem, o którego będę dbać do końca - po tych słowach jego twarz powoli się zbliżała do mojej. Nasze usta były w odległości licznych milimetrów. Trzy, dwa, jeden... Nie było już żadnych milimetrów. Nie zwracałam uwagi na reszte świata. Był tylko on i ja. Tylko my. Tylko ja i człowiek, któremu na mnie naprawde zależało. Całkowicie przez to zapomniałam moje wcześniejsze słowa i to, co mówił do mnie Joseph. Wielka szkoda. Odeszliśmy od siebie dopiero wtedy, kiedy usłyszeliśmy dźwięk dzwonka. Przecież byliśmy jeszcze przed szkołą. Szybko chwyciliśmy się za ręce jakby nigdy nic i biegliśmy do szkoły. Wbiegliśmy do klasy cali zdyszani od biegania.
-Przepraszam za spóźnienie - powiedziałam ledwo łapiąc powietrze.
-Spokojnie, rozumiem że spotkałaś się już z nowym uczniem. Kochani, to jest Lukas, będzie on nowym uczniem w waszej klasie. Mam nadzieję, że go zaakceptujecie- słyszałam jak dziewczyny wzdychały. Wszyscy byli wpatrzeni w nas, a bardziej w blondyna, który dzisiaj był ubrany cały na czerwono, jedyne co się wyróżniało w jego ubiorze to dziury na kolanach, które ukazywały jego piękną skórę. - No dobrze Lukas, jesteś nowy, więc pozwolę ci z kimś usiąść. Wybierz sobie osobę, z którą będziesz siedzieć, a ja sprawdzę obecność.
-Ehh dobra, z kim chcesz usiąść? - zapytałam patrząc na klasę.
-Z tobą kicia - szepnął mi do ucha. Mam nadzieję, że nikt tego nie słyszał.
-Ughh zwariowałeś? - zapytałam odwracając się do niego.
-Nie - powiedział uśmiechając się i poszedł za mną. Usiadłam na swoim miejscu, a on tuż obok mnie. Wszyscy się na nas patrzeli. Już się bałam co będą mowić...
Nauczycielka tłumaczyła nam zadanie, a ja postawiłam rękę na środku ławki. Przezwyczajenie. Po paru minutach położył swoją ciepłą dłon na mojej. Miłe uczucie, ale muszę się pilnować. Może chodzić mu tylko o jedno, dlatego zdjęłam jego rękę z mojej i spojrzałam mu w oczy dając mu do zrozumienia, że nie mam humoru.
Nareszcie doszedł koniec lekcji. Odetchnęłam z ulgą. Już po wspólnie przesiedzianej lekcji.-To co, oprowadzisz mnie po szkole słońce?
-Przestań do mnie tak mówić. Mówiłam że dla przyjaciół jestem Tilly.
-To my jesteśmy przyjaciółmi?
-Tak - odpowiedziałam bez żadnych zacinek.
-Tylko?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uff nareszcie napisałam ten kolejny rozdział. Znowu ponad tysiąc słów 8)) no i myślę, że tak już będzie zawsze. Piszcie swoje opinie w komentarzach!!
Chciałam jeszcze powiedzieć, że każda gwiazdka i komemtarz, które wysłaliście pod każdym rozdziałem bardzo mnie motywuje do pisania dalej. Dziękuję 8))
A jeszcze jedno. Postanowiłam usunąć opisywanie sytuacji z perspektyw różnych osób. Wolę, jak opisuję wszystko jako Matilda. Dziękuje jeszcze raz ;))Gwiazdka ⭐ - motywacja
Komentarz - motywacja
CZYTASZ
Życie Tilly | M.D
FanfictionJak większość bambino wie, Leondre ma siostre-Matilde, lecz większość osób mówi na nią Tilly. Chciałabym opisać tu życie dziewczyny, która jest siostrą sławnej osoby. Sama o tym marzyła aby być sławna i rozpoznawalna, ale jednak ma takiego brata. O...