Rozdział 12

232 19 18
                                    

-Mamy tylko 20 minut, mam nadzieję, że zdąrzymy szoferze.

-Oczywiście, księżniczko.

Wsiedliśmy do auta. Po krótkim czasie ruszyliśmy. Zapach w jego czarnym jeep'ie był śliczny. Uspokajał... Uszczęśliwiał... Odprężał... Wszystko co miłe wiązało się z jego zapachem. Tak samo jak Lukas...

-Może powiesz mi, gdzie pojedziemy?

-Oczywiście.

-Too?

-Oczywiście że powiem ci, ale na miejscu - zaśmiał się.

-Ha ha ha naprawde śmieszne - powiedziałam strzelając mu lekko w głowe.

-Aaał, a to za co? - nie przestawał patrzeć na drogę.

-Za śmianie się ze mnie.

-Przeproś - powiedział przekręcając głowę w moją stronę, lecz oczy ciągle były skierowane w strone jezdni.

-Nie - po sypowiedzeniu tego wyrazu jego oczy skierowały się w moją stronę. - No co ty robisz?! Zaraz jeszcze wypadek spowodujesz, patrz na drogę! - krzyczałam.

-Najpierw przeproś - powiedział stanowczym głosem nie zwracając uwagi na to gdzie jedzie.

-Przepraszam, przepraszam, przepraszam!

-Ohh naiwna Tilly.. - jeog wzrok na szczęście wrócił tam gdzie powinien.

-Hm?

-To jest nowoczesne auto. Mogę włączyć tryb, aby samo jechało - zadziorny uśmiech pojawił się na jego szczupłej twarzy. Potem spojrzałam w okno i zauważyłam, że już jesteśmy na miejscu.

-Jak to... Jak mogłeś mnie oszukać w tak głupi sposób? - łza spłyneła po moim poliku. Nie lubiałam jak ktoś palił ze mnie głupa lub coś w tym stylu.

-Eej nie płacz mała - odwróciliśmy swoje głowy w stronę siebie.

-Nienawidze cie... wszystko co robisz jest wkurzające. Musisz taki być?

-Jaki? - przetarł palcem po moim poliku, aby zdjąć z nich moje słone łzy.

-Przystojny, ale głupi - powiedziałam z wahaniem.

-Przystojne ciacho - uśmiechneliśmy się, ponieważ (ja tak sądze) przypomniał nam się moment w szpitalu. Uderzyłam, niee... puknełam go lekko w prawą pierś i mój wzrok spadł na zegarek.

-Jezu jest już jeden po! - krzyknęłam 'wyskakując' z auta i pobiegłam w stronę stajni, gdzie znajdowała się moja instruktorka jazdy - Mija.

-No kochana, spóźniłaś się - mówiła starając się wyjść na złą, lecz coś jej sie nie udało.

-Ah przepraszam, bo nie ma rozdziców i...

-Dobra nic nie mów. Idź się przebrać i marsz mi ćwiczyć dalej! - krzyknęła odchodząc.

-Tak jest!

Z lekkim uśmiechem kierowałam się w stronę szatni. Gdy się już tam znalazłam przebrałam się i uczesałam w odpowiednią fryzurę do kasku. Po paru minutach byłam już na moim kochanym koniu.

-Tęskniłam- wyszeptałam mu do ucha kładąc się na nim. Tak wiem, nie rozumie tego co mówię, ale czasem czuję jakby było odwrotnie, tyle że nie umie mi odpowiedzieć. Spojrzałam na zegarek. Wskazał mi godzinę 4pm. Jeszcze tylko 2 godziny i Lukas zabiera mnie e tajemnicze miejsce.
Sekundy i minuty szybko mijały... Potem została mi jeszcze ostatnia godzina przyjemniej jazdy na moim przyjacielu.
Strasznie szybko ogłoszono koniec zajęć. Zdziwiłam się, no ale nic na to mie poradzę, że to już koniec. Ruszyłam w stronę szatni. Przebrałam się i uczesałam. Zanim wyszłam spojrzałam jeszcze s telefon z nadzieją, że znajdzie się jakaś wiadomość od rozdziny, znajomych, Lukasa... jednak nic. Wyszłam. Od razu w oczy rzuciło mi się auto Lukasa. Uśmiechnęłam się i skierowałam w kierunku pojazdu. Weszłam do niego i widziałam w nim uśmiechnętego od ucha do ucha Lukasa.

-No to jedziemy. Ciekawa? - zapytał.

-Nie - powiedziałam z sarkazmem.

Po parunastu minutach znajdowaliśmy się przy jakiejś dużej willi. Była trochę większa od naszej, ale miała większy basen niż nasz.

-Gdzie my jesteśmy? - zapytałam zdesperowana.

-To mój dom - powiedział patrząc na mnie. Odwróciłam się w jego stronę, co zpowodowało, że patrzeliśmy się na siebie nawzajem.

-Po co mnie tu wziełeś?

-Poznasz mnie bardziej. Przecież ledwo co mnie znasz - uśmiechnął się lecz ja nie. Stałam jak posąg.

-Nie wejde tam - powiedziałam, a potem Lukas chwycił moją rękę i ciągnął w srtonę bundynku. Nic z tego. Stałam jak przyczepiona do ziemi.

-Czemu nie chcesz iść?

-Nie chce do Trin - powiedziałam krótko.

-Spokojnie, odizoluję cię od niej - zaśmiał się.

-Ja.... Ja przepraszam, ale naprawde tam nie wiejdę- poczułam jak zimna łza spłyneła po moim poliku po raz kolejny. - Przepraszam...

Spojrzałam w jego błękitne oczy swoimi szklanymi i odbiegłam. Tak, bardzo obawiałam się jej reakcji. Bałam się, że znów kogoś na mnie naśle, jak tylko się jej sprzeciwie. Ciekawiło mnie jednak kim była ta osoba, która zraniła mnie jak nikt inny (fizycznie).
A może... Może sie jej zapytam?
Różne myśli przechodziły mi przez głowę. Zatrzymałam się zdyszana po biegu. Rozejrzałam się, aby sprawdzić czy nikogo oprócz mnie tu nie ma. Na szczęście nikogo nie zobaczyłam.
Oparłam się o drzewo, które nie było jedyne, gdyż byłam w lesie.
Oparta o tę roślinę rozmyślałam w ciągu dalszym.
A może jednak pójdę tam i zapytam się jej dlaczego t ozrobiła? Albo kto był tym, który mnie pobił do nieprzytomności... Skąd miała taką odwagę? Robiłam wszystko, aby dobrze jej było w życiu. Może jednak przyjaźniłam się ze złymi osobami? A może dawałam się i takie są tego efekty?
Zaczełam beczeć jak dziecko. Oparta o drzewo zjechałam w dół, co spowodowało, że siedziałam na mokrej ziemi.

-Mazgaj- usłyszałam. Od razu spojrzałam się na postać, która to powiedziała. Była to kobieta. Kto wie, miała może 25 lat? Nie wiem. Wyglądała nie przyjaźnie. Ubrana była w czarną, długą suknie od ziemi i welon. Jakby młoda, czarna panna młoda. Welon zakrywał jej twarz, więc nie widziałam jej dokładnie, lecz wyglądała jakby miała mocny makijaż i był rozmazany przez łzy.

-K.. kim ty jesteś? - zapytałam przestraszona, lecz nie wstałam z ziemi. Byłam zbyt zszokowana.

-Jestem tobą z przyszłości.

-Jak to?

-Jestem tobą z przyszłości.

-Mną?

-Tak tobą. Przyszłam cie ostrzec. Podejmiesz złą decyzję - powoli zaczeła znikać. Widziałam że próbuje coś powiedzieć, lecz nic nie słyszałam.

-Nie czekaj! Jaką decyzję?! - Nie usłyszałam odpowiedzi. Kobieta w czerni (mmm wiem że jest taki film, bardzo go kc i wgl - autorka) zaczeła znikać, lecz zanim straciłam ją z oczu udało mi się usłyszeć 'kochaj Lukasa. On to skarb, lecz uważaj na osobe która będzie chciała was zniszczyć'.

Zamarłam. Wstałam tak szybko jak tylko mogłam i z prędkością światła pobiegłam do Lukasa. Zauważyłam go jak siedzi na schodach.
Czy... Czy on płakał?!

-Lukas! - krzyczałam.

-Matilda? - patrzał na mnie ocierając oczy. Wstał. Gdy tylko do niego dobiegłam pszytuliłam się do niego.

-Przepraszam kochanie... - powiedziałam wtulając się w jego tors. - To co? Idziemy?

-Oczywiście kotku.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

No to można oficjalnie ogłosić że to ff nie jest już zawieszone i znowu zaczynam działać ;)))
Dziękuję wam za wszystkie miłe komentarze i ponad tysiąc wyświetleń !!
Uwielbiam was :*
Jednak zdziwiło mnie jedno. Informacja o zawieszeniu miała więcej vote niż niektóre rozdziały. Nie wiem co o tym myśleć... że chcecie żeby było zawieszone... czy może pisze rozdziały do niczego...
Nadal proszę o wasze opinie w komentarzach i o vote. Błagam niech te opinie będą szczere :)) ja nie gryze i naprawde zależy mi na szczerości między nami ;)))

Życie Tilly | M.DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz