Rozdział 11

124 3 5
                                    


Daniel POV:

Byłem już zjebany psychicznie. Nie dawałem rady bez dawki,czułem że umieram. Ledwo nawet do klubu przyszedłem z moim stanem. Głód jest zawsze najgorszy. Twój organizm domaga się jakiegokolwiek narkotyku,one zaczęły kontrolować całe Twoje ciało. Jeśli nie możesz przeżyć bez tego,to już wiadomo,że jesteś w czarnej dupie. Uzależnienie. Nie ma na to lekarstwa. Ostatnią deską ratunku jest odwyk. Bez odwyku,człowiek nie daje rady. Nie poradzi sobie,wcześniej czy później znów sięgnie po dragi. Używki na pierwszym miejscu. Ktoś taki potrafi sprzedać wszystko,by mieć tylko pieniądze na to. One wyniszczają doszczętnie organizm. Mówię to na swoim przykładzie. Próbowałem wyjść z tego na własną rękę. O odwyku nie było mowy,było mi wstyd. Byłem zdesperowany. Doszły stany lękowe,brak apetytu,nawet nie miałem siły wstawać z łóżka. To była olbrzymia katorga. Codzienne obowiązki sprawiały mi straszne trudności. Zastąpiłem narkotyki alkoholem i papierosami. Potrafiłem wypalić 2 paczki dziennie. O alkoholu,to nawet szkoda mi myśleć,nie chcę wspominać tego horroru. Każdego dnia byłem pijany. Przychodził kac,leczyłem się tym,czym się trułem. I tak każdego dnia. Zniszczyłem sobie doszczętnie wątrobę,narkotyki tylko pomogły w tym. Czułem sie jak potwór,nieraz mnie to wszystko ciągnęło do myśli,jak nie do planów samobójczych. Nic mnie nie cieszyło,czułem się gorszy od innych. Żałowałem,że zacząłem brać to ścierwo. Nie było już odwrotu,zniszczyłem siebie. Nie kontrolowałem dawek,brałem co tylko miałem pod ręką. Najpierw nade mną górowała ciekawość,jakie to uczucie. Oczywiście,szkoła mnie ostrzegała. Ale buntowałem się ,i wszystko stawiałem przeciwko Sobie. Rodzina miała już dosyć Mojego zachowania. Kumplowałem się tylko z ludźmi na moim poziomie. Przy każdej zakrapianej imprezie,pojawiały się też narkotyki,m.in kokaina. Kokainy spróbowałem w wieku 15 lat. Nikt z mojej rodziny nie wiedział,że zacząłem ćpać w tak młodym wieku.

Lucasowi nic nie mówiłem. Był dopiero po załamaniu ,więc nie chciałem Go jeszcze bardziej dołować. Narkotyki nie tylko psują organizm,ale też relacje międzyludzkie. Moja Matka nie wytrzymała tego nerwowo. Starała się mnie kontrolować,bezskutecznie. Dopiero kiedy zaczynałem się w pełni uzależniać,postanowiła wyprowadzić się z domu,zostawiając na pastwę losu dwóch nieletnich chłopaków,którzy nie wiedzieli nic o życiu. Nie mieli prawa znać dorosłego życia. Przelewała nam na nasze wspólne konto pieniądze. Sąd o niczym nie wie do tej pory. Nasza jedyna prawna opiekunka wyparła się nas. To dla Lucasa było za dużo. Drastycznie się zmienił. Był zamknięty w sobie,agresywny oraz bardzo schudł. Upijał się do nieprzytomności. Dotąd stronił od jakichkolwiek używek. Zaczął ćpać. Pomagałem mu zdobyć towar. Byliśmy tępi. Staczaliśmy się z dnia na dzień niezauważalnie. Nagle zaczęło nam brakować środków do życia. Moja matka przestała przelewać pieniądze,trudno było je zdobyć na narkotyki i opłacenie rachunków. Zaczęliśmy kupować najtańszy towar. Rynek narkotykowy stale powiększał cenę. Do pracy nikt by nie przyjął uzależnionych nastolatków. Sprzedawaliśmy swoje ciała. Prostytucja. To było jedyne wyjście z naszego kryzysu. Zboczeńcy,którzy wydadzą każdy grosz na zaspokojenie swoich potrzeb. Sprzedawaliśmy się pedałom. To wtedy nie miało znaczenia. Liczyły się dla nas tylko pieniądze na dragi.

Chore,prawda? To było nasze zarabianie na życie. Prostytucja była i jest wciąż nielegalna. Wszystko robiliśmy po cichu. Spotykaliśmy się z klientami na dworcach,w lasach,w gejowskich klubach. Chroniłem Lucasa jak tylko mogłem. Nie dopuściłbym,by wykorzystał Go koleś,który może mieć jakieś choróbsko,lub duże wymagania. To wszystko brałem na siebie. Byłem przeciwny temu,że Luke chce mi w tym pomóc. Ale dzięki temu,mieliśmy coraz to większe zyski. Starczyło nam na wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy. I oczywiście narkotyki.

Luke POV:

Mieli niesamowite wejście. Byłem bardzo podekscytowany. Adam z oddali wyglądał na dumnego i pewnego siebie. Z łatwością podszedł do nas,i zapytał

- I jak,wszystko okej?

- Jest zajebiście,tylko czekamy na nasze obiecane ścierwo. - Powiedział nabuzowany Damon. Tak,chodziło mu o dragi.

- Uspokój małego,dostaniecie w swoim czasie. Tymczasem,może skusicie się na jakiś wysokoprocentowy alkohol?

- Tylko oby nie pierdolnęło Damona tak jak ostatnio,bo obrzygał moją klatkę schodową. Potem musiałem to myć mały skurwielu. - Wydukał z szyderczym uśmiechem Ethan łapiąc za brodę Damona.

- Spoko,to był ostatni raz.

- A ja napije się z chęcią.- Max wskazał na siebie.

- Max,przecież prowadzisz..-Odpowiedziałem lekko wzburzony. Starał się zawsze zachowywać abstynencję,bo to On zawsze każdego odwoził.

- Może jak będę wpierdalał,to do rana wytrzeźwieje.- Zaśmiał się. Mi nie było do śmiechu.

- Jesteś nieodpowiedzialny,doskonale wiesz,że ktoś musi nas odwieźć. Poza tym,od kiedy jesteś taki chętny do picia? Twoja matka nie będzie z tego zadowolona.

- Wyjebane w Nią. Chcę się zabawić,mam prawo.

- No i prawidłowo.- Adam trzymał stronę Max'a. Byłem tym mocno poirytowany.

- A czemu Ty raz nas nie odwieziesz? Co sie stanie jak na jednej imprezie będziesz trzeźwy?- Ethan spojrzał na mnie. Sięgnął do tylnej kieszeni i wyciągnął zapalniczkę. Wyjął papierosa z paczki,i podpalił go.

- Zawsze sie umawialiśmy,że to Max prowadzi.

- Chłopie,ogarnij się. Wielki król się znalazł,który musi być na każdej imprezie nawalony w trupa,bo mu chuj odpadnie w przeciwnym razie.- Odpowiedział złośliwie Adam.

Uraziło mnie to. Byłem niesamowicie wkurwiony. Postanowiłem iść za garaże,by móc się na czymś wyżyć. Zapaliłem papierosa,którego wcześniej wyjąłem z mojej paczki,i kierowałem się w stronę garaży. Tam ujrzałem Grace. Myślałem przez chwilę,że mam jakieś zwidy.

- Grace? Co Ty tu robisz?

- Nie widziałeś może Daniela? Miałam mu coś przekazać.- Płakała. Kompletnie nie wiedziałem,co mam zrobić.

- Płakałaś?

- Po prostu jestem zmęczona.

Ta Dziewczyna nie potrafi kłamać.

- Co się stało?- Zapytałem z troską w głosie

Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy.

- Mam kilka problemów.- Widok załamanej Grace był straszny.

Trzymała w zaciśniętej dłoni narkotyk,który miał być dla Daniela. Skierowała rękę w moją stronę,mówiąc coś,co kompletnie mnie zszokowało.

- Pomóż mi to zaaplikować. Chcę to poczuć.

-------------------------

Powracam! Bardzo przepraszam,że tak zaniedbałam moje opowiadanie. Zwykły brak weny,doszło też kilka problemów. Zaowocowało to tym,że przez taki długi czas nie dodawałam nowych rozdziałów. Poprawię się,obiecuje!

Zachęcam do komentowania i głosowania. Mam nadzieję,że nie zawiedziecie się czytając ten rozdział :)

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 07, 2016 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

KidsWhere stories live. Discover now