Rozdział 4

2.2K 125 3
                                    

Perspektywa Caroline.

Gdzy się przebudziłam pierwsze co zrobiłam to spojrzałam na telefon, by zobaczyć czy Charls napisał. Tak jak myślałam, Charls napisał.

Charls:
Przyjść jutro po Ciebie do szkoły? :D

Nie wiem dlaczego, ale serce zaczęło mi szybciej bić.

Ja:
Było by fajnie.

Charls:
Okej, to będę u Ciebie o 7:30

Ja:
Dobrze, będę czekać :)

Odłożyłam telefon i zeszłam na dół w celu zrobienia kolacji. W kuchni napotkałam się na płaczącą mamę. Podeszłam do niej.
- Mamo, co się stało? - zapytałam drżącym głosem.
- Bo... Ciocia... Ma... Operacje i... Mnie... Przy.. Niej... Nie ma... - powiedziała płacząc.
Przytuliłam ją mocno i zaczęłam płakać razem z nią. Rodzicielka się trochę uspokoiła więc postanowiłam zrobić sobie kolację. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem.
Po zjedzeniu wróciłam do pokoju, usiadłam na łóżku, załączyłam moją ulubioną piosenkę i zaczęłam przeglądać Tumbllr'a.
Po godzinie zaczęłam odczywać niedosyt żyletki. Miałam ochotę wziąść ją i zrobić sobie jeszcze większe rany, niż mam po ostatnim razie. Niby miałam już tego nie robić ale to jest silniejsze ode mnie. Zamknęłam więc drzwi, usiadłam na ziemi i wyciągnęłam z szuflady moją jedyną przyjaciółkę - żyletke. Zrobiłam kilka nacięć i patrzyłam jak krew płynie stróżkami po mojej ręce. Czułam ulgę. Miałam wrażenie, że tyko ona mnie rozumie, że tylko ona daje mi wsparcie.
Zrobiłam jeszcze kilka głębszych nacięć i schowałam moją "przyjaciółkę". Siedziałam tak jeszcze chwilę i myślałam o tym, co by było gdyby Charls się dowiedział o tym co robię.

Cięcie sięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz