Prolog

721 47 2
                                    

Wokół panował spokój. Wszystko było ciche, odprężające. A jednak przygnębiające. Przez korytarz co jakiś czas przechodził jakiś lekarz, pielęgniarka, bądź pacjent. A tymczasem na małym krzesełku w poczekalni siedział chłopiec. Wpatrywał się w swoje trampki i liczył każde zadrapanie na nich. Co jakiś czas spojrzał na zegar, chociaż nie potrafił jeszcze określić czasu na podstawie wskazówek, ale lubił liczyć o ile kresek się przesuwają. Odwrócił głowę kiedy usłyszał cichy pisk drzwi. Mężczyzna stojący w nich podszedł do niego wolnym krokiem i przed nim ukucnął. Chwycił w swoją dłoń jego malutką rączkę i pociągnął go za sobą do pokoju z którego wcześniej wyszedł. A w nim byli dorośli ludzie, ze smutnymi minami. Spoglądali raz po raz to na niego, a to na łóżko, nad którym stali. W łóżku tym leżała kobieta o chudej twarzy i zmęczonych oczach. Nie miała włosów. Chłopiec puścił dłoń swojego ojca i podbiegł do kobiety. Ta, unosząc swoją dłoń, zatrzymała ją na jego policzku.

- Mój syn. - Po jej brodzie spływała leniwie pojedyncza łza. Jej oczy wędrowały po jego dziecięcej buzi, jakby starały się zachować jego obraz na zawsze. - Jesteś dzielnym chłopcem. Jesteś najlepszą rzeczą, w moim życiu. Wiem, że dokonasz niesamowitych rzeczy. - Po chwili drżącym głosem dodała - Szkoda tylko, że mnie przy tym nie będzie.Chłopiec nawet nie zauważył, kiedy zaczął płakać. Obie rączki spoczywały na drugiej ręce jego matki. - Kocham cię, pamiętaj o tym. I nigdy cię nie zostawię. Zawsze będę z tobą. Kocham cię najbardziej na świecie. - W pewnym momencie wzięła głęboki oddech. Jej oczy się rozszerzyły i przez wyschnięte usta wyszeptała - Pozostań dzielny.

Głośny pisk przerwał ciszę panującą w pokoju. Chłopiec już nigdy nie zapomniał tego dźwięku. Utknął gdzieś w zakamarkach mózgu i na zawsze tam pozostał. Nagle jakaś silna ręka pociągnęła go do tyłu. Dziecko wyrywało się, nie rozumiało, chciało wrócić do matki i porozmawiać z nią jeszcze. Chciało wyjaśnień. Teraz stał wraz z mężczyzną, który wprowadził go do pokoju, ze swoim ojcem na środku korytarza. Mówił coś do niego, ale on zrozumiał niewiele. Tylko niektóre kawałki zdań, typu: "Nie powinno cię przy tym być...", "Zostań tu, zaraz wracam", "... i nigdzie nie idź", a kiedy jego tato zniknął ponownie za białymi drzwiami, chłopiec przypomniał sobie słowa matki: "Szkoda, że mnie przy tym nie będzie." I powoli zaczął rozumieć. Jego mama odeszła. Nie ma jej.

Jego małe nóżki same pobiegły w stronę wyjścia ze szpitala. Zbiegł ze schodów, omal nie upadając. Na dworze było zimno, ciemno i padał deszcz. Chłopiec biegł przed siebie. Był roztrzęsiony. Pod jego trampkami zaczęło pojawiać się błoto i trawa. Szpital miał już za sobą. Upadł na ziemię potykając się o korzeń. Runął w błoto, ale nie miał siły się podnieść. Zaczął głośno płakać. Krzyczał, tak wiele rzeczy nie rozumiał, chciał wyjaśnień. W końcu uniósł brudną, obłoconą twarz. Strach sparaliżował jego kości. Przed nim właśnie stał wilk. Niewiele większy od chłopca, który teraz stracił mowę i nie potrafił ani krzyknąć, ani uciec. Nie potrafił w żaden sposób zareagować. Wilcze oczy wpatrywały się w jego dziecięce. Tęczówki zwierzęcia jarzyły się błękitem i oświetlały ciemność. Czegoś takiego chłopiec nigdy nie widział. O dziwo wilk był równie przestraszony jak i on. Zwierze odwróciło się i szybko pobiegło w głąb lasu. Nagle ktoś go zaczął podnosić z ziemi. Dobrze znane dłonie ojca otuliły syna. Tato podniósł go i zaprowadził do samochodu.

- Stiles, wszystko będzie dobrze, zaufaj mi. Pojedziesz z Maureen do domu. Ja wrócę niedługo. - Podszedł do kobiety o ciemnych włosach - Zabierz go i z nim porozmawiaj. Mam sprawę policyjną. Samochód został podobno zaatakowany przez zwierze. To pilne. - I już odwrócił się w stronę swojego samochodu.

- Panie Stilinski - Mężczyzna spojrzał na kobietę z pytającą miną, a ta uwiesiła się mu na szyi. - Tak bardzo mi przykro.

Szeryf odwzajemnił uścisk, a potem pobiegł w stronę samochodu. Pani Maureen usiadła na miejsce kierowcy i odwróciła się do chłopca.

- Zaraz będziemy w domu - Odpaliła silnik - Wszystko będzie dobrze.


***

Cześć! Mam nadzieję, że ten prolog zachęcił Was do przeczytania kolejnych rozdziałów. Przeniosłam to ff z bloggera na wattpada i mam nadzieję, że był to dobry pomysł. Proszę, jeśli jesteś nowy, zostaw chociażby krótki komentarz w stylu "Przeczytał*m", żebym wiedziała ile osób czyta moje ff. Jeśli już przeczytał*ś je wcześniej, to choćby napisz w komentarzu "Jestem" :) Dziękuję, do zobaczenia! <3


Impossible || Stalia FanFictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz