Rozdział 4

901 71 10
                                    

Nastała godzina 15, wraz z D.O ruszyliśmy do samochodu. Usiadłem na miejscu kierowcy, po czym spoglądnąłem na młodego, który usiadł obok. Wydawał się czymś zamyślony. Odpaliłem silnik po czym zawołałem niepewnie:

-D.O?

-Tak?- Zerknął w moją stronę.

-Nie wyspałeś się czy coś?

-Jak myślisz? Przez pewnego idiotę, który wparował mi do pokoju z samego rana nie dałem rady.- Warknął, jednak nie o to mi chodziło... Myślałem, że zrozumie moje pytanie.

-Achh! Nie to miałem na myśli.- Chwyciłem się lewą ręką za głowę.

-A co?

-No bo wydajesz się jakby coś cię gnębiło.- Nagle Kyungsoo zaczął się śmiać. -Co się szczerzysz?

-Z ciebie. Po prostu zastanawiałem się, gdzie mnie zabierzesz.

-Serio? Nie wyglądało to tak.- Burknąłem.

-Naprawdę.- Pokazał swoje uzębienie.- A teraz powiedz mi gdzie mnie zabierasz?- Dodał poważnym tonem.

-To jest niespodzianka.- Mruknąłem pod nosem.

-I właśnie tego się boje. Tym bardziej, gdy jesteś rozbawiony, jak o tym mówisz.

-Nie marudź, już prawie jesteśmy na miejscu.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, nie było widać by ktokolwiek wychodził z przedszkola lub przed nim stał. Wyszedłem z auta, szatyn zrobił to samo.

-Czemu zaparkowałeś przed przedszkolem?- Zapytał patrząc na mnie z powagą.

-Bo jesteśmy na miejscu.- Skierowałem się w stronę kolorowego budynku.

-Jaja sobie robisz?- Jego gałki oczne prawie mu wyleciały z oczodołów.

-Nie.- Odwróciłem się w jego stronę z bananem na twarzy.

-Po co tu jesteśmy?!

-Po córeczkę mojej kuzynki.- Weszliśmy do środka. O dziwo w sali widać było grupę dzieci, która się bawiła. -Przepraszam, ale czy nie powinien być koniec zajęć?- Spytałem recepcjonistki trochę zdezorientowany całą tą sytuacja.

-To pan nie wie? Od tego tygodnia trzymamy dzieci godzinę dłużej, ponieważ nie którzy nie mają czasu by odebrać je o 15. Tak zdecydowali wszyscy rodzice.- Odpowiedziała starsza kobieta. Nie zadowoliło mnie to. Musiałbym teraz z D.O czekać przez godzinę w samochodzie, co nie było mi na rękę. Nie teraz, kiedy może mieć dużą ilość pytań. -Jeśli panowie chcą możecie pobawić się z dzieciakami, nie żebym was chciała urazić, ale wyglądacie na bardzo młodych i pełnych energii mężczyzn.- Dodała z uśmiechem.

-No to co Kyung? Idziemy?

-No nie wiem... Nie umiem się z nimi zbytnio dogadywać.- Szepnął lekko speszony.

-Dasz radę!- Chwyciłem go za ramię i pociągnąłem do pokoju z bachorami.

-Witajcie maluchy! Ja jestem Chan hyung! A on to Kyungsoo hyung! Mam nadzieje, że możemy się z wami pobawić!- Krzyknąłem radośnie, na co grupa szkrabów rzuciła się na nas i zaciągnęła do środka. Ich rozpromienione buzie wywołały u mnie szczęście.

-Chan hyung! Pobawisz się z nami w ganianego?- Podszedł do mnie Jin z tym pytaniem. Soo Hee stała tuż za nim.

-No jasne! Ja i Kyungsoo hyung będziemy musieli was łapać, okej?- Maluchy odkrzyknęły radośnie . Następnie rozpoczęliśmy zabawę. D.O trochę się potykał podczas gry. Parę razy leżał na podłodze, wtedy nie umiałem powstrzymać się od śmiechu, tak samo jak on.

Miłość prosto z przedszkola! [Exo] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz