[6]Winny

153 11 0
                                    

-Uwierz mi, że tak było!

-Ale tak po prostu stanął w twoich drzwiach? Jak gdyby nigdy nic?-Irena wyraźnie nie dowierzała, kiedy opowiedziałam jej to, co stało się tamtego wieczora, kilka dni wstecz.

-Dokładnie tak. Sama nie wierzyłam, myślałam, że to tylko piękny sen. Przekonałam się o tym dopiero rano kiedy on dalej tu ze mną był.

-A masz z nim teraz jakiś kontakt? Wiesz może gdzie jest?-mój entuzjazm został nieco przygaszony. Do tej chwili nie martwiłam się co robi tutaj, w Warszawie. Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią.

-Nie, nic nie wiem...-posmutniałam-ale obiecał, że odezwie się jak tylko będzie mógł. Powiedział też, że zrobi wszystko by było jak dawniej.

-Klara, nic już nie będzie jak dawniej. Zazdroszczę ci tego optymizmu, który w sobie nosisz-bardzo przykro zrobiło mi się, kiedy to powiedziała, bowiem jej narzeczony, Janek dotąd nie wrócił, a również wyruszył z początkiem wojny za granicę. Zupełnie jak Michał. Tyle tylko, że mój ukochany powrócił.

-Przepraszam...-spuściłam wzrok.

-Nic już nie mów, nie przepraszaj. Na prawdę szczerze cieszę się z twojego szczęścia. Ale obiecaj mi jedno-popatrzyłam na nią i skinęłam głową-kiedy to wszystko się skończy usiądziemy we trójkę przy jednym stole i będziemy cieszyli się ze swojego towarzystwa.

-Obiecuję ci to. Siądziemy przy tym stole wszyscy, żywi-przyjaciółka popatrzyła na mnie z politowaniem, może nawet lekkim zażenowaniem.

-Będę już szła. Mam jeszcze jedną ważną sprawę do załatwienia na mieście.

-Dobrze więc, odprowadzę cię do drzwi.

-Spokojnie, poradzę sobie-uśmiechnęła się serdecznie-a ty odpoczywaj i zdrowiej. Jutro zamelduję dowództwu, że póki co leżysz chora w domu. Niczym się nie przejmuj.

-Dziękuję ci. Uważaj na siebie-pożegnałam Irenę i kiedy tylko wyszła położyłam się z powrotem do łóżka.

Zasnęłam na krótką chwilę, ale tylko na chwilę. Obudziło mnie pukanie, a raczej walenie do drzwi. Już wiedziałam kogo mogę się spodziewać za drzwiami. Chwilę zastanawiałam się, czy otworzyć, ogromnie się bałam. Koniec końców, zdecydowałam się na otwarcie drzwi.

-Eksmisja!-krzyknął mi w twarz Niemiec ubrany w długi skórzany płaszcz i czarny kapelusz. Wetknął mi w rękę jakąś kartkę. Rzeczywiście-był to nakaz eksmisji-jutro z rana ma cię tu nie być-powiedział łamaną polszczyzną.

-Ale gdzie ja teraz...

-Nic mnie to nie interesuje!-znów się uniósł po czym odwrócił się na pięcie i wszedł wraz z dwoma innymi Niemcami do góry po schodach. Zatrzasnęłam szybko drzwi. Do oczu napłynęły mi łzy, zsunęłam się po ścianie na podłogę. Bezsilność bardzo mnie dotknęła. Zapłakałam głośno. Przecież czułam się coraz gorzej a nie miałam dokąd pójść, nie wiedziałam gdzie jest Michał. Przede wszystkim musiałam opuścić mieszkanie, które znałam doskonale od urodzenia. Wiedziałam, że muszę porzucić wszelkie sentymenty i zacząć się pakować. Czasu nie było zbyt wiele, dochodziła godzina 17.

*******

Odkąd rozstałem się z ojcem w Ogrodzie chodziłem bez celu po mieście. Myślałem ciągle o tej sytuacji, nie dopuszczałem do siebie myśli, że coś złego mogłoby się stać mojej narzeczonej. Obwiniałem nawet siebie i myślałem, czy dobrze zrobiłem, że tamtego wieczora poszedłem do naszego mieszkania. Może to na prawdę moja wina? Co jeśli ktoś wtedy mnie widział? Na mieście nie brakowało kapusiów, którzy oddaliby każdą informację za faszystowskie pieniądze. W każdym bądź razie nie chciałem wracać wtedy do domu. Byłem rozbity i chyba pierwszy raz nie umiałem znaleźć rozwiązania problemu. Postanowiłem ochłonąć i usiadłem na pierwszej wolnej ławce w samym sercu miasta. Po Rynku dalej pospiesznie chodzili ludzie, mieli jakiś cel, biegli do domów. A ja? Ja siedziałem i patrzyłem na to wszystko z boku i nic nie miało dla mnie znaczenia. Musiałem pójść tam jeszcze tego samego dnia.

____________________________________________________

Ogromnie przepraszam za moją długą nieobecność! Ale tuż po powrocie dodaję kolejny rozdział opowieści, następne niebawem:)  

Pozdrowienia z WarszawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz