Rano obudziły mnie promienie słońca, które raziły moje oczy. Dzień zaczął się słonecznie, za oknem było pięknie. Przez chwilę poczułem się szczęśliwy, przez mały ułamek sekundy myślałem, że nic tak na prawdę się nie wydarzyło i wszystko jest w porządku. Że ta cała wojna i mój pobyt w Anglii i zniknięcie Klary to tylko zły sen. Tak bardzo chciałem się obudzić... Wróciłem jednak do rzeczywistości. Spojrzałem przez okno jeszcze raz i przetarłem twarz, postanowiłem nie siedzieć bezczynnie i zacząłem się ubierać. Wyszedłem ze swojego pokoju.
-Dzień dobry-przywitałem się bez entuzjazmu z moją gospodynią siedzącą w salonie. Wczytywała się w informacje z całego stosu przeróżnych kartek. Czytała diagnozy, analizowała, kreśliła wypisy.
-Witaj Michale-uniosła wzrok znad kartek i przywitała się ze mną. Mówiła mi po imieniu, znała mnie od dziecka-wczoraj po powrocie nie odezwałeś się ani słowem do nas. Obraziliśmy cię czymś?
-Nie, pani wybaczy moje zachowanie-zrobiło mi się co najmniej głupio. Nie chciałem by pomyśleli o mnie w ten sposób. Stałem w drzwiach i nie do końca wiedziałem jak mam się zachować i co powiedzieć.
-Chodź, usiądź koło mnie-podszedłem ostrożnie do kanapy, na której siedziała pani Janina, tak jakbym się czegoś obawiał.
-Przepraszam, mogę tu zapalić?
-Okna są otwarte, proszę bardzo-uśmiechnęła się, ale to nie był jeden z tych serdecznych uśmiechów posyłanych przez starsze kobiety, było w nim coś w rodzaju politowania, a może tylko mi się wydawało. Odpaliłem papierosa i pociągnąłem. Poczułem się swobodniej, kanapa wydawała się wygodniejsza i atmosfera chyba nieco się rozluźniła.
-Muszę ci coś powiedzieć.
-Czy coś się stało?
-Chodzi o twoją narzeczoną-z automatu zgasiłem papierosa. Pani Janina uderzyła w czuły punkt.
-Proszę mówić, widziała ją pani? Ma jakieś wieści od niej?
-Więc tutaj chodzi o nią, zgadłam?
-Dokładnie...-spuściłem wzrok-ale proszę mówić.
-Była dziś u mnie łączniczka...
-To była Klara?
-Proszę, daj mi dokończyć-cholerny nawyk przerywania w środku zdania... Uspokoiłem się, postanowiłem słuchać dalej-więc była tu łączniczka i przekazała mi, że mam udać się na wizytę. Pewna dziewczyna jest chora na tyfus i muszę pójść tam dziś. Mówią, że nie jest z nią zbyt dobrze.
-Ale co to ma wspólnego z Klarą?-byłem nieco rozczarowany.
-To nie koniec. Jakiś mężczyzna pomógł jej gdy zasłabła i zawiózł do księdza Józefa do kościoła przy Pieszej-mieliśmy wziąć tam ślub, pamiętam to jak dziś. Wszystko było już przygotowane, odliczaliśmy dni do tego wydarzenia. Nie odebrałem tylko obrączek, choć były już zamówione. Kto wie co się z nimi stało...-miała przy sobie dwa komplety dokumentów, na pewno działa dla nas.
-Nadal nie rozumiem...
-Michał, ta dziewczyna to Klara-nie wierzyłem w to co słyszałem.
-Że co? Że Klara chora? Na tyfus?! Muszę coś zrobić! Ja... nie mogę jej tak zostawić-wstałem z kanapy, zacząłem nerwowo zaciskać pięści i chodzić po pokoju. Sądzę, że zachowywałem się wtedy jak oszalały. Mało co nie zacząłem rozbijać pięści o ściany.
-Usiądź, uspokój się. Michał!-wrzasnęła pani Janina. Doprowadziła mnie tym do porządku. Stanąłem i popatrzyłem na nią.
-Pójdę tam z panią.
-Nie, dziś ja pójdę a ty zostaniesz tutaj i poczekasz na mnie. Zaparzę ci coś na uspokojenie-wyszła do kuchni a ja usiadłem by ochłonąć. Siedziałem tak dobre 10 minut i patrzyłem w jeden punkt, kiedy gospodyni wróciła z parującym kubkiem. Pani Janina wyszła po chwili z domu a ja zostałem i wypiłem ziółka, tak jak kazała. Nieco mi przeszło, ale w duchu nadal czułem ogromny niepokój. W tym czasie do domu wrócił pan Kowalczyk. Usiadł obok na kanapie i popatrzył na mnie.
-Słyszałem o wszystkim, bardzo mi przykro z powodu...
-Szkoda tylko, że nie mogę nic zrobić-powiedziałem chyba nazbyt nieuprzejmie, po czym poszedłem do swojego pokoju. Oczy napełniły się łzami a serce-zwyczajnym żalem. Położyłem się na łóżku i zasłoniłem twarz poduszką by nikt nie słyszał mojego żałosnego szlochania, głośnego wołania o pomoc w otchłani problemów. Płakałem jak dziecko, choć trudno mi się do tego przyznać, bo wiedziałem, że to wszystko nie powinno tak wyglądać. Miałem być twardy, cholera! Dlaczego nie było mnie, kiedy Klara najbardziej mnie potrzebowała? Kiedy nie miała dokąd pójść? Dlaczego to nie ja udzieliłem jej pomocy? Na to wszystko było już zbyt późno i nie mogłem nic zrobić. Chyba najbardziej bałem się utraty. Utraty, kiedy dopiero co ją odzyskałem. Przecież mieliśmy zaczynać wszystko od nowa-miałem już na oku mieszkanie, myślałem o ślubie, nawet o dziecku... Bardzo tego chciałem. A co będzie jeśli z tego nie wyjdzie? Była taka słaba, delikatna niczym lalka z porcelany. Rozmarzyłem się i po chwili zasnąłem szlochając jeszcze mimowolnie.
Obudziłem się z bólem głowy, dochodziła godzina 16. Pomyślałem, że pani Janina wróciła już do domu, dlatego wstałem szybko i poszedłem się czegoś dowiedzieć. Wszedłem do kuchni gdzie przy stole dyskutowali o czymś Kowalczykowie. Skończyli rozmowę kiedy tylko mnie zobaczyli.
-Jak samopoczucie, panie Michale?-zapytał z troską pan Kowalczyk.
-Średnie. Trochę rozbolała mnie głowa.
-Zaraz dam ci coś na ból-zaproponowała pani Janina. Już wstawała z krzesła, kiedy zatrzymałem ją jednym pytaniem.
-Proszę mi powiedzieć, co z nią?
-To jest tyfus, ciężka choroba-wydawało mi się, że chce ukryć przede mną stan Klary.
-Poznałaby mnie, gdybym poszedł do niej...?-wahałem się nad zadaniem tego pytania, nie wiedziałem do końca czy chcę znać odpowiedź.
-Obawiam się, że nie...
-Kiedy mogę do niej pójść?
-To chyba nie jest dobry pomysł-wtrącił się pan Kowalczyk.
-Więc co ja mam do cholery zrobić?!-uniosłem się, choć nie powinienem. Ale oni rozumieli w tej sytuacji każde moje zachowanie.
-Czekać-powiedziała spokojnie pani Janina.
-Na co? Aż odejdzie?-zapytałem już spokojnie. Popatrzyli na mnie oboje z żalem, nie mogli mi pomóc. Postanowiłem, że porozmawiam o tym z ojcem. Nikt nie myślał tak trzeźwo jak on, nikt nie potrafił mi go zastąpić w trudnych chwilach, nawet matka. Była dla mnie najważniejsza, ale wtedy wiedziałem, że nie mogłaby mi pomóc.
-Pójdę się przejść, przepraszam za wszystko...-wyszedłem.
_____________________________________________________
Czy Klara pokona chorobę? Czy Michał, choć odważny i silny, poradzi sobie z brutalną rzeczywistością?
Kochani, jak Wam się podoba moja dotychczasowa praca? Czy wyłapaliście jakieś większe błędy? Jestem ciekawa Waszych opinii, bardzo mi na nich zależy :)
CZYTASZ
Pozdrowienia z Warszawy
Historical FictionHistoria ma miejsce w okupowanej Warszawie na początku roku 1941. Bohaterowie opowieści-Klara i Michał-opowiadają o swoich losach w formie pamiętnika.