- Panie Horan - skierowała się do mnie terapeutka - mógłby Pan powiedzieć co pana denerwuje w zachowaniu żony? - poprawiłem się i zdenerwowany zacząłem mówić.
- Co mnie denerwuje? - spytałem dla pewności, a pani Brooks przytaknęła. - To, że się ciągle czepia. Niall zrób to, zrób tamto. Wie Pani jakie to denerwujące?
- Gówno prawda!- Lilly krzyknęła. - Prawda jest taka, że ten palant od pewnego czasu o mnie nie dba. Tylko pranie, sprzątanie, gotowanie - krzyknęła tak głośno, że na sto procent każdy nas słyszał.
- Żebyś pozwalała się jeszcze dotykać- powiedziałem w obronie własnej.
- Zamknij się kretynie! - brunetka podniosła rękę i była gotowa mnie uderzyć.
- Proszę aby się Państwo opanowali.
- Co byś zrobiła, gdyby adwokat Twojego męża do Ciebie zadzwonił i powiedział, że masz się wyprowadzić. - Lilly nie uważała na słowa jakie kieruje do kobiety.
- Ja ummm - było widać zamieszanie w oczach blondynki - nie mam męża.
- To po co prowadzisz terapię małżeńską, skoro nie wiesz co masz robić?! - moja żona chwyciła torebkę i wyszła z gabinetu. Pani Brooks spojrzała na mnie, a ja przeprosiłem za zachowanie Lilly i wyszedłem z przekonaniem, iż tu nie wrócimy.A/: Przepraszam, że tyle czekaliście na rozdział. Jak wiecie idą święta i trzeba coś robić. A więc tak. Po 2 dniowym obżarstwie wracamy do gry o rozdziały będą codziennie.
Gwiazdkujcie, komentujcie xx
Życzę wam WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
CZYTASZ
Family Horan |Sequel "I (do not) need you"
Fanfikce"Każdy dzień to odrobina życia: każde przebudzenie, to odrobina narodzin, każdy poranek, to odrobina młodości, każdy sen zaś, to namiastka śmierci."