*LOGAN POV'S*
- Muszę jechać do rodziców - powiedziałem żonie między jednym kęsem kanapki, a drugim.
- Po co? Przecież wyjechali - podała mi kawę po którą odrazu sięgnąłem.
- Jadę po dokumenty wytwórni. Mam kilka spraw do załatwienia o które tata mnie prosił. - pocalowałem żonę i poszedłem do auta. Włączyłem radio, z którego rozbrzmiewał dźwięk River Flows. Jechałem do mojego rodzinnego domu wykonując połączenia do sekretarki i innych osób pracujących w rodzinnej wytwórni. Stałem przed domem wkładając klucz do zamka. Zdziwiło mnie to, że drzwi były otwarte. Otworzyłem je i wszedłem do środka. Zacząłem krzyczeć, ale nikt nie odpowiedział. Pomyślałem, że przez to całe zamieszanie związane z ich wyjazdem po prostu nie zamknęli drzwi. Gdy byłem w przedpokoju usłyszałem jak coś gra. Poszedłem do salonu i wyłączyłem grający telewizor. Zobaczyłem jak na kanapie śpi mój ojciec. Sturchnąłem go, aby się obudził. Dotknąłem jego dłoni, która była przerażająco zimna. Spojrzałem na klatkę piersiową, która ani drnęła.
- To nie może być prawda- po mojej twarzy zaczęły spływać łzy. - Tato do cholery! Obudź się! - sturchnąłem go krzycząc. Gdy nie uzyskałem żadnej reakcji opadłem na jego klatkę piersiową niemiłosiernie płacząc.
- Co się stało? - do salonu weszła moja matka nie wiedząc co się dzieje. Spojrzałem na nią cały zapłakany, a ona odciągnęła mnie od niego przytulając z całych sił.
- To nie może być prawda. Przecież go kocham - zaczęła płakać mi w ramię - Słyszysz! Nie możesz mi tego zrobić! Pamiętam Cię! - zaczęła płakać trzymając jego rękę.A/: Ryczę przy tym rozdziale. Wiem jesteście na mnie źli. Wybaczcie mi to...
Gwiazdkujcie, komentujcie xx
CZYTASZ
Family Horan |Sequel "I (do not) need you"
Fiksi Penggemar"Każdy dzień to odrobina życia: każde przebudzenie, to odrobina narodzin, każdy poranek, to odrobina młodości, każdy sen zaś, to namiastka śmierci."