Jak zawsze w niedziele przyjeżdżają do nas dzieci z rodzinami. Siadamy przy wspólnym stole i jemy. Nasze dzieci nie wiedzą o naszych małżeńskich problemach, ponieważ nie chcieliśmy z Lilly, aby się nami przyjmowali.
- Skoczymy na mecz w przyszłym tygodniu? - Logan na mnie spojrzał - Dawno nigdzie nie byliśmy sami.
- Tato a my? - chłopcy zrobili minę zbitego psa.
- Wy z mamą spędzicie czas - mój syn stanowczo oznajmił to dzieciom. - To jak? - swój wzrok znowu skierował na mnie.
- Nie mogę - zacząłem bawić się jedzeniem - wyjeżdżamy z mamą do Mullingar.
- Nie chcę wam przeszkadzać! - zaczęła krzyczeć Megan - ja rodze! - w tym momencie wszyscy chcieli pomóc i powstał jeden wielki chaos. Cameron zemdlał z wrażenia. Dzieciaki miały radochę, ale Maya odrazu wzięła je na górę. Logan zajął się moim zięciem, a ja z Lilly zawieźliśmy naszą córkę na porodówkę.A/: Rozdziały do świąt nie będą pojawiać się codziennie. Po świętach ruszymy pełną parą :D
Gwiazdkujcie, komentujcie xx
CZYTASZ
Family Horan |Sequel "I (do not) need you"
Fiksi Penggemar"Każdy dzień to odrobina życia: każde przebudzenie, to odrobina narodzin, każdy poranek, to odrobina młodości, każdy sen zaś, to namiastka śmierci."