VIII

20 2 0
                                    

- Teoś.... Ja zaraz zwariuje! Czy ci wszyscy ludzie nie zauważyli, że samolot nie doleciał?? Przecież na lotniskach powinni coś zrobić... Teo... Z tymi wszystkimi ludźmi jest źle. Zobacz ile osób już nie żyje.... Rodziny napewno się martwią....

- Różyczko... Będzie dobrze przysięgam... No co? Mam jej powiedzieć, że to jakaś chora sytuacja? Nikomu nie zależy najwidoczniej by nas znaleźć... Nie chce jej załamywać... Nje mogę....

- Teofil! Mówisz mi to od czterech dni! To nie jest normalne! Ja już nic nie wiem... Pomyśl. Co się z nami stanie jeśli w najbliższym czasie nikt nas nie odnajdzie? Kończy nam się jedzenie ... Leków zaczyna brakować... Skończyło się wszystko!

- Wiem kochana... Wiem.... - Teofilowi zaciął się głos. Nie wiedział co ma powiedzieć, by Różyczka poczuła się lepiej.... - Leo chodź na moment.

Kiedy odeszli kawałek dalej, zaczęli rozmawiać.

- Leo... Widzisz jak to wszystko wygląda... Ciężka sytuacja....

- Ciężka? Raczej cholernie debilna! Jestneśmy w czarnej dupie! Nie rozumiesz tego.... Nikt nas nie uratuje ... Dziewczyny się martwią... Nie dziwie im się... My też to przeżywamy, ale nie pokazujemy tego...

- No właśnie.... Trzeba coś zrobić... Może znajdźmy jakieś radio... Albo... może znajdziemy jakiś działający telefon? Może uda nam się dodzwonić... gdzieś...

- Tak gdzieś.... byle by nam pomogli!!!

- Zgadzam się... Tylko musimy szukać tak, by nikt nas nie widział... Po co robić fałszywe nadzieje....

- Ty to masz głowe stary! No spoko! To nie ma na co czekać... Bierzemy się za poszukiwania!!

**********

Po chwili wzięli się za szukanie telefonu, radia.. Czy czegoś tam...

Niestety... po godzinie intensywych poszukiwań nie znaleźli niczego... prócz rozładowanych, zniszczonych telefonów..

- To bez sensu! Masakra jakaś... Jesteśmy skazani na zgubę....

- No niestety... Chodźmy zobaczyć co u Leny

- I czy Róża się nie załamała...

- Tak mi ich żal... Żal mi wszystkich, którzy znaleźli się w tej sytuacji....

- No mi też....

Zapadła cisza. Poszli do dziewczyn. Siedział przy nich pewien mężczyzna. Był ewidentnie po sześćdziesiątce i trzymał w ręku zieloną książkę, którą czytał na głos.

- Dzień dobry prosze pana. - odezwał się, z uśmiechem na twarzy, Teo

- Witam kawalerów! Zapraszamy do nas. Usiądźcie sobie. Czytam właśnie wiersze. Różnego rodzaju. Napewno każdy z was znajdzie coś dla siebie.

- To bardzo ciekawe rozwiązanie. Uśmiech i chwila zadumy jest potrzebna! Szczególnie w takiej sytuacji ....

- Tak.. tak !! - Zaśmiał się mężczyzna i zaraz wziął się za czytanie pięknych wierszy, które wypowiadane z ust Bernarda brzmiały prze cudnownie!

"Trzy słowa najdziwniejsze"

Kiedy wymawiam słowo Przyszłość,
pierwsza sylaba odchodzi już do przeszłości.

Kiedy wymawiam słowo Cisza,
niszczę ją.

Kiedy wymawiam słowo Nic,
stwarzam coś, co nie mieści się w żadnym niebycie.

-O rany! Jakie to jest mądre... To na naprawdę głębszy sens....

- Tak to prawda ... Bardzo lubię wiersze Szymborskiej... Ogólnie to większość polskich poetów miała naprawdę olbrzymi talent...

Wszyscy pogrążyli się w zadumie...

Bernard przeczytał już kilkanaście tekstów... W tym czasie siedzili przy nim wszyscy. Każdy chciał choć na moment zapomnieć o tym co się obecnie dzieje.... Wiersze działają na nich kojąco....

- Panie Bernardzie! Gdzie pan nauczył aię tak cudownie czytać! - krzyknęła pewna kobieta, która poraz pierwszy aię uśmiechnęła...

- Widzicie... żyję już na tej ziemi ponad sześćdziesiąt lat! Swoje przeżyłem... Przez ponad dwadzieścia lat pracowałem w radiu... W okresie po wojennym czytywałem wiele tekstów... Robiłem dla tych wszystkich ludzi, którzy nie wiedzieli co ze sobą zrobić.....

- Ma pan olbrzymie serce!

- Wiecie co? Wydaje mi się, że skoro jesteśmy tu uziemieni, to może się lepiej poznajmy? Jesteśmy już tu razem od czterech dni... A prawie w ogóle zię jie zmamy...

- Sądzę, że jest to bardzo dobry pomysł! - odezwał się młody chłopak.

- Myślę, że powinniśmy zabrać się za to od razu! Najlepsza atmosfera będzie przy ognisku... Zróbmy je w bezpiecznym miejscu i bawmy się najlepiej jal potrafimy! Jeśli ktoś chce to może siedzieć i rozmyślać.. Nie będziemy do niczego zmuszać... Przecież nie o to tutaj chodzi. Czyż nie?- Uśmiechnął się Bernard

**********

Godziny mijały szybko. Nikt nie zauważył kiedy zapadła noc... Niektórzy zasnęli... Pozostali dalej się bawili... Staruszki modliły się...

- W dobrym towarzystwie nawet to co najstraszniejsze wygląda wiele prostsze do rozwikłania....

-Niebawem będzie lepiej. Napewno ktoś nas znajdzie.... Wszystko się poukłada....


Dziękuję za każde chwile pośaięcone na te pazgrołki ♡

IV FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz