XI

26 3 3
                                    

- Mamooo! Wychodzę. Nie wiem kiedy wrócę!

- Okej kochanie. Z kim idziesz?

- Z Różą i chłopakami.

- Okej. To bawcie się dobrze.

- Dzięki mamuś.

Jakieś cztery godziny później Lena wróciła do domu.

- No jestem już. Pomóc ci może?

- Och! Dziękuję kochaniutka. Możesz umyć naczynia.

- Nie ma problemu już aię robi!

Nawet mycie naczyń przekroczyło możliwości Leny... Biedna pocięła się nożem, który leżał w zlewie.

- Mamo! Mamo! Ja krwawie... Kak to zabawnie wygląda! Podoba mi się... Mam pomysł! Albo i nie... Nie no! I tak to zrobię! Potnę się! Nie będę wam przeszkadzała! Będziecie mieli czas dla siebie...

Lena zachowywała się conajmniej dziwnie. Jej mama była strasznie przestraszona jej postępowaniem, ale czuła, że nic nie może zrobić... Stała przy Lenie, kiedy ta zadawała sobie ból. Dziewcxyna śmiała się, płacząc jednocześnie... w końcu odłożyła nóż i poszła do salonu. Kobieta wciąż przyglądała się swojej córce. Wyglądało to tak, jakby Lena nie widziała w ogóle Gieni. Dziewczyna otworzyła okno. Stanęła na parapecie i westchnęła "To będzie lepsze od kalectwa". Skoczyła.
Chwilę później pod blokiem stał tłum gapiów, a w nim wszyscy którzy kochali Lenkę. Stali. Nawet nie podeszli do niej. Wydawać by się mogło, że cieszą się ze śmierci dziewczyny. Tak jakby była ona dla nich ciężarem.
Jakaś nieznana nikomu postać w białym ubraniu podeszła do ciała Leny i zaczęła się do niej przytulać. Nagle wszystkie rany z ciała dziewczyny zniknęły, a postać w bieli zniknęła.
Lena, jak gdyby nigdy nic, wstała i poszła prosto. Nikt nie ruszył się z miejsca, a dziewczyna poszła w kierunku cmentarza. Rozległ się krzyk. Bardzo przyjny i delikatny, aczkolwiek strasznie głośny. Był to głos Leny wołający "Przyjdzie tu. Wszyscy".
Nikt nie chciał iść. Nie wiedzieli co się z nimi dzieje, ale poszli. Wbrew swojej woli poszli na cmentarz i stali koło Leny.

-Spójrzcie. Tu są nagrobki. Jest ich sporo prawda?

Cisza. Nikt nie odpowiedział.

- Tu znajdują się nasze nagrobki. Wszyscy umarliśmy. Nie ma nikogo.
Patrzcie. Lena, Róża, Leon, Teofil, Gienia, Henryk, Natan, Franciszek, Danka. Tak to nasze nagrobki. Jak widzicie są puste. Nikt nas nie odwiedza, bo nikt o waszej śmierci nie wie. Ja zmarłam w szpitalu, a wy? Tego nie wiem. No wy tym bardziej nie wiecie. Czasu nie da się cofnąć. Wystarczyłby jeden moment by wszyscy przeżyli, a teraz? Teraz to się możemy w dupy pocałować. Nic nie zrobimy. Nawet jeśli wy będziecie już razem, to i tak w końcu umrzecie. Życie to nie bajka. Życie to najgorsza z najpiękniejszych "rzeczy" na tej planecie. Jest nic nie warte, a jedocześnie warte wszystko. Głupie co? Jak widzicie po śmierci wszystko się zmienia. Ten głupi czas wiele mnie nauczył. Zmądrzałam. Wy też możecie. Mam nadzieję, że kiedy mnie już zabraknie. To wy coś wymyślicie i te groby znikną. Zostanie tylko mój. Jeden jedyny. Mnie nie da się uratować. Wy macie szanse jedną na milion, więc zbierzcie się razem i myślcie! Znakdźcie się... I opiekujcie się sobą.... Ja niestety wam nie pomogę, ale będę was obswrwowała przy boku Krysi i Tadzia.

Wierzę w was.... Do jak najpóźniejszego zobaczenia

Gienia obudziła się bardzo zdenerwowana.
-Co to miało być? Nic nie rozumiem...
Co się w ogóle wydarzyło w tym śnie... Jak to moja Lenka nie żyje? A może żyje i twraz czeka na śmierć? Nic nie rozumiem ..... Chwila. Dlaczego jestem sama. Gdzie są wszyscy... Może już umarli? O nieee! Napewno nie!
Ratunkuuuuu! Boję się. Jeszcze nigdy się tak nie bałam.

Kobieta była naprawdę wykończona tym snem. Włożyła głowę pod poduszkę i zasnęła.

IV FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz