IV

37 3 0
                                    

Z samego rana Róża była już na równych nogach. W pośpiechu poszła do łazienki. Kiedy weszła do salonu, jej rodzice pili kawę. Na stole znajdował się kubek, w którym była herbata dziewczyny.

Róża usiadła. Czekała aż rodzice zaczną jej wszystko wyjaśniać. Jednak nie spieszyło im się za bardzo.

- No i co? Co chcieliście mi powiedzieć? - zapytała Róża, przerywając ciszę.

- No więc tak. Kiedy byłaś u Teosia, zadzwoniła ciocia Gabrysia. Powiedziała nam, że ma wyjazd słóżbowy do Irlandii.

- I co w związku z tym? - Zaśmiała się dziewczyna

- Ma jeszcze cztery wolne miejsca. Nie wiem o co jej konkretnie chodziło, bo nie zrozumiałam, ale zaproponowałam, że może wy będziecie chcieli jechać?

- Na prawdę?? To fantastycznie! W drodze do szkoły wszystko im opowiem, ale się ucieszą!!!

-Tylko jest jeden warunek. Musicie na bieżąco nadrabiać zaległości!

- To żaden problem! A kiedy miałby się odbyć ten wyjazd? I na jak długo byśmy jechali?

- Samolot macie z Warszawy 16. marca. Pojedziecie na miesiąc.

- To za niedługo! Aż miesiąc?! To fantastycznie! Uciekam już, muszę im wszystko opowiedzieć! Paaa

- Pa! Jak będziecie wracali to wpadnijcie do nas. Pogadamy wszyscy razem.

- Okej paa

Róża w pośpiechu opuściła mieszkanie. Po chwili stała już na parterze i czekała na pozostałe osoby.

W drodze do szkoły wszystko im opowiedziała. Byli zachwyceni. Miesiąc bez szkoły? Czy może być coś piękniejszego... Irlandia. Piękne miejsce....

**********


- Ciekawa jestem czy moi rodzice się zgodzą... W końcu jest rok szkolny, a ja muszę poprawić dwa przedmioty... - powiedziała, przerywając odgłosy radości, Lena.

- Napewno się zgodzą! Jak już wrócimy to ja ci pomogę to wszystko poprawić...

- Właśnie Róża ci pomoże! Ja powiem rodzicom, że wy wszyscy jedziecie i się zgodzą hahaha. No, a Teoś po prostu pojedzie....

- No tak... Ponyślcie jakie to będzie piękne. Nasza czwórka. Irlandia. Piękna pogoda....

- Właśnie.. prawie cały czas będziemy sami, bo ciocia Gabrysia będzie zajęta pracą

Z przekonaniem rodziców nie było większego problemu. Dni mijały szybko. W szkole nic szczególnego się nie działo. Wszyscy byli myślami w Irlandii...

Piętnastego marca, z samego rana, wszycy byli już spakowani. Włożyli walizki do bagażnika

- No Teoś! Ruszamy!! Przed nami cztery godziny jazdy! - odparł Leon

Wszystkim podróż minęła szybko. Teofil zaparkował samochód przed domem Gabrysi. Kobieta przywitała ich z wielką radością.

- Zapraszam, zapraszam. Jutro o dwunastej ruszamy na lotnisko!

- Dziękujemy, że nas pani zaprosiła - powiedziała pełna radości Lena

- To żaden problem! Wejdźcie do środka! Nie będziemy przecież rozmawiali w drzwiach!

Dzień minął wszystkim na rozmowach. Gabrysia zadawała pytania, a młodzież odpowiadała z zapałem. Wieczorem poszli na pizze. Po powrocie do domu szykowali się do spania. Przez te emocje nikt nie spał. Znajomi przesiedzieli całą noc w salonie. Rozmawiali o wszystkim i o niczym... Rano zjedli śniadanie, które przyrządziła Gabrysia.

- No to co? Wszyscy wyspani? Najedzeni? To jedziemy na lotnisko!

- Jedziemy! - Krzyknęli niemal jednocześnie

Samolot odleciał z godzinnym opóźnieniem. W pierwszej godzinie podróży wszyscy prowadzili żywą dyskusje. Jednak brak snu zrobił swoje. Młodzież zasnęła, a kobieta siedziała i czytała książkę o podróżach do Afryki.

Była to ulubiona lektura Gabrysi. Mimo, że znała ją niemal na pamięć, była przekonana, że przeczyta ją jeszcze przynajmniej kilkanaście razy.

Nagle w samolocie słychać było głos młodej kobiety, która mówiła przez mikrofon, że za godzinę samolot znajdzie się na głównym lotnisku w Irlandii.

**********

Na lotnisku czekała taksówka. Wszysycy wsiedli i pojechali do hotelu z widokiem na piękny park.

- Ale tu pięknie! - odezwała się Róża

- To prawda. A więc tak tu jest wasz pokój. Ja będę na przeciwko. Macie wykupiony talon do restauracji hotelowej, a tym samym za nic nie płacicie.

- O jak miło! To my pójdziemy na obiad.

- Okej to do potem.. - powiedziała Gabrysia

W restauracji młodzi zostali zapytani co sobie życzą. Postanowili zdać się na gust kelnera.

Po dwudziestu minutach wszysycy dostali obiad. Nie wiedzieli dokładnie co jedzą, ale było pyszne i to najważniejsze.

- To co, potem idziemy się przejść po okolicy?

- Tak. Będzie ckekawie! A Tak w ogóle to wpadłam na pomysł byśmy robili sobie dużo zdjęć, a na koniec wyjazdu, wywołamy je wszystkie!

- Fantastycznie! Ja przyczepie je na ścianę

- O! To ja zrobie to co Lena - powiedział Leon

- Ja z Różą wolimy klasycznie - album.

- Hahaha to co? Zbieramy się? Trzeba zapoznać się z okolicą!

To był naprawdę udany dzień. Teraz wiedzą, co gdzie się znajduje...

W pokoju hotelowym młodzież wygłupiała się... Cieszyli się sobą na wzajem....

- Mamy calutki miesiąc tylko dla siebie! To takie cudowne....

Wszyscy rozpłynęli się w myślach o kplejnych cudownych dniach.

Dzień dobiegł końca...

IV FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz