VI

33 3 0
                                    

Samolot był już dwie godziny od Warszawy, gdy nagle zaczął przechylać się na lewą stronę. Panika. Z przodu słychać krzyki "Umrzemy! Wszyscy zginiemy!".

Wszystko działo się niesamowicie szybko. Śpiące osoby obudziły się natychmiast. Nikt nie wiedział co robić. Pilot poinformował pasażerów, że samolot spadnie. Pomyśl... Jaka byłaby twoja reakcja gdybyś usłyszał, że prawdopodobnie zaraz zginiesz? Osoby młode panikowały. Dorośli w miare możliwości chcieli pomóc... Staruszkowie modlili się. Nic innego im nie pozostało...

Stało się. Olbrzymia machina spadła w nie znanym przez nikogo miejscu. Samolot roztrzaskał się z dużą siłą odrzutu. Metalowe części leżały wszędzie. To cud, że nie zginęli wszysycy.... Może to cud Boski? A może po prostu szczęście? Teorie mogą być podzielone....

Teofil był przytrzaśnięty przez siedzenia. Nigdzie nie widział reszty grupy. Po jego prawej leżała młoda kobieta. Zginęła od razu. Nie miała zapiętych pasów...

Co się do cholery stało? Jak do tego w ogóle doszło? Wszystko mnie boli. Gdzie są wszyscy? Nic nie rozumiem... Niedawno siedzieliśmy wszyscy razem... a teraz nie ma nikogo, prócz osób w podobnej sytuacji do mojej lub nieboszczyków.... Gdzie Lena? Róża? Leon? Boję się.... Przewiduję najgorsze....

Chłopak chciał wstać i pójść ich szukać... Jednak nie mógł się ruszyć ... Te siedzenia przytrzasnęły go na amen... Jakaś osoba z zewnątrz powinna mu pomóc, jedank nigdzie nie było żadnego człowieka, który mógłby to zrobić...

Nagle pojawił się mężczyzna. Ubrany był w białą koszulę, która była cała we krwi... W rękach trzymał chusty, apaszki, bluzki i wiele innych rzeczy, które najprawdopodobniej znalazł w bagażach pasażerów owego samolotu.

Spokojnie!! Jestem lekarzem i postaram się wam pomóc w miare swoich możliwości...

Był to azjatycki lekarz. Powiedział to w niezrozumiałym dla wszystkich języku....

Podszedł do Teofila. Chłopak spojrzał na niego i zapytał czy ten mówi po angielsku. Mężczyzna przytaknął i wyjaśnił, że jest lekarzem i chce mu pomóc. Teo chciał dowiedzieć się co się stało z jego paczką...

- Spokojnie. Są na zewnątrz... Zabrałem ich i przeczyściłem wszystkie rany, które następnie zatamowałem... Wróciłem po ciebie. Niestety ugrzązłeś między tymi siedzeniami...

- Dziękuję, że im pomogłeś... Czy wszystko z nimi dobrze?

- Z jedną z dziewczyn jest na prawdę ciężko... Czy ona miała jakąś operację?

- Tak przed powrotem miała wypadek... To dlatego wracaliśmy do domu...

- Rozumiem... Niestety nie mam dobrych wieści... Rany pooperacyjne pogłebiły się... Dziewczyna straciła przytomność.... Wydaje mi się, że cudem może trafić dożywotnio na łóżko.... Sądzę, że nie miała zapiętych pasów, ponieważ przeleciała dwa miejsca do przodu... Zraniona noga została przecięta przez szkło... Głową uderzywa się w metalowe oparcie od siedzenia... Ona potrzebuje natychmiastowej operacji....

- Boże... To straszne.... Czym ona tak zawiniła? Czemu nie zapięła tych pieprzonych pasów?! Nie rozumiem ... Wydaje mi się, że je zapinaliśmy, kiedy dowiedzieliśmy się, że spadamy...

- Niestety nie odpowiem ci na te pytania... Nie znam na nie odpowiedzi... Rozbiliśmy się na totalnym pustkowiu.... najbliższa pomoc jest jakieś sto kilometrów stąd...

Podczas rozmowy udało się wyłamać siedzenie z podłogi i noga Teofila została uwolniona... Wyszli na zewnątrz... Mężczyzna pokazał Teofilowi gdzie leżą jego przyjaciele, a sam poszedł pomóc pozostałym pasażerom...

Z daleka zauważył, że Róża z Leonem płaczą. Lena leżała na kocach...

- Cześć... co się dzieje? Jak się czujecie? Widzę, że Lenka jest bardzo, bardzo poszkodowana....

- Tak... Jest wręcz w stanie krytycznym... powiedz mi dlaczego? Dlaczego akurat nasza kochana Lenka?

- Nie wiem niestety.... ale nie płacz... Nie trać resztek swojej energii... - Teofilowi ciężko było to powiedzieć... Sam był zrozpaczony...

- Lekarz mówił, że konieczna jest operacja.... Kolejna... ale Teoś... Powiedz mi gdzie jest najbliższa pomoc? Nie ma jej ....

- Wiem... Pozostała nam nadzieja... Usiedli obok siebie i przytulili się. Pozostali w takiej pozycji przez dłuższą chwilę... Wszyscy trzymali Lenkę za ręce... To było straszne przeżycie.... Na szczęście młodzi się nie poddali i postanowiki zostać w tym razme.

**********

Zasneli. Lekarz pojawił się przy nich by zorientować się jak czuje się dziewczyna... Było z nią trochę lepiej....

- Może da radę się z tego wygrzebać?

W apteczce było kilka leków przeciwbólowych... Jenda z kobiet miała w walizce przyrządy lekarskie. Wiozła je swojemu wnukowi... Zawsze o nich marzył... Dzięki nim mężczyzna mógł przeprowadzić prawie operację.

Rozłożył czyste koce położył Lenę na plecy i rozciął jej nogawki oraz bluzkę. Rozpoczął operację. Nie było łatwo. Zaczął od usunięcia szkieł z ran dziewczyny.

Po ponad dwu godzinnej operacji, młodzi dowiedzieli się, że jest lepiej. Dostała kolejną dawkę leków, które zostały zebrane od pasażerów, którzy ich nie potrzebowali. Leon i Róża postanowili pomóc. Poszli do samolotu, a właściwie do jego pozostałości i pytali się, czy ktoś ma przewlekłe choroby i musi zażyć jakieś leki. Jeśli taka potrzeba zaistniała szukali owych leków w rzeczach pasażerów....

Kiedy nastał wieczór wszyscy zostali przeniesieni do, oczyszczonych z odpadów, resztek samolotu. Osoby martwe przeniesiono na zewnątrz i przykryto foliową plandeką. Musieli sobie jakoś poradzić do czasu, aż ktoś ich nie znajdzie...

Zapowiadało się na to, że pomoc nie odnajdzie się prędko....

IV FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz