Rozdział 6

47 11 3
                                    

- Podoba i to bardzo. - podeszłam do chłopaka i pocałowałam go w policzek.

- No to.. ten tego może usiądziemy?

- Jasne.

Siedzieliśmy, rozmawialiśmy i wcinaliśmy kanapki.Czas mijał bardzo szybko. Nim się obejrzałam zrobiło się ciemno. Leżałam wtulona w Scotta na kocu.

- Musimy już iść. - powiedział chłopak podnosząc się z koca i podając mi rękę.

- Dobrze.

Wzięliśmy rzeczy i ruszyliśmy w stronę naszej ulicy. Było dość ciemno i zimno.

- Diana. Bardzo ci zimno? - spytał patrząc na mnie z troską.

- Troszkę.

- Może wzięłabyś moją bluzę?

- Nie naprawdę nie trzeba. - odpowiedziałam. Choć chłopka mnie nie posłuchał raz dwa zdjął bluzę i okrył nią moje ramiona.

- Dziękuje.

- Nie dziękuj.

W końcu doszliśmy do mojego domu. W salonie paliła się lampa. Pewnie tato ogląda mecz.

- Może wejdziesz na chwilkę? - zaproponowałam

- Nie dziś, kiedy indziej obiecuje. - Pocałował mnie w policzek i poszedł w swoją stronę.
Oszołomiona weszłam do domu. Nie myliłam się Mike oglądał mecz. Nasi wygrywali 2-1. Oznajmiłam mu, że wróciłam i poszłam do swojego pokoju.Wchodząc do pokoju zobaczyłam coś niepokojącego. Paliło się tam małe światełko. I było czuć zimne powietrze z dworu. Weszłam a to co tam zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. W pokoju były rozsypane płatki czerwonych goździków a na łóżku czekoladki i mała karteczka z napisem wyjdź na balkon i spójrz w dół. Wyszłam na balkon spojrzałam na dół i zobaczyłam że stoi tam...


-----------------------------------------

-----------------------------------------

Rozdział troszkę krótki ale udało mi się go dziś wstawić także brawo ja. 

Do zobaczenia jutro  misiaczki ;*

Płacz na skrzyżowaniu.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz