Rozdział 3

3.2K 156 9
                                    

H.S: Co robisz? :)

J: Zbieram się na imprezę firmową Sama. Napisze później Harry

Poprawiłam usta ostatni raz bordową szminką. Miałam na sobie czarne,obcisłe, ale eleganckie spodnie. Do tego założyłam bordową koszulę,którą włożyłam w spodnie i tego samego koloru szpilki. Spięłam włosy w wysokiego kucyka i pomalowałam oczy tuszem di rzęs i eyelinerem. Nie miałam zamiaru zakładać jakieś sukni w przeciwieństwie do mojej mamy. Wzięłam do ręki kopertówkę do której wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół. Sam stał już ubrany w czarny dopasowany garnitur. Męczył się z krawatem przed lustrem.

-Kochanie chodź mi pomóż!

-Nie mam czasu!

Westchnęłam i podeszłam do blondyna. Zawiązałam mu sprawnie krawat i zapięłam guzik koszuli.

-Tak jest lepiej.

-Dziękuję. Ślicznie wyglądasz

-Dziękuję.

Uśmiechnęłam się i wyciągnełam telefon.

H.S: Miłej zabawy

J: Dziękuję. A ty co będziesz robił?

H.S: Idę z kolegą do sklepu,a potem będziemy oglądać filmy

J: Pewnie będziecie się bawić lepiej niż ja

H.S: Dołącz do nas :D

Zagryzłam wargę i myślałam nad odpowiedzią. Naprawdę rozważam pójście do nich? Tak,po prostu przyjdę do ich pokoju potrzeby latach i obejrzę z nimi film? Jestem nienormalna. Odpisałam Harremu uśmiech i wsiadłam do samochodu. Po prawie godzinie wysiedliśmy z samochodu. Szofer otworzył mi drzwi,a ja podziękowałam mu i poszłam z rodzicami ustawić się do zdjęć. Nienawidziłam tego przepychu. Nawet z samochodu nie mogłam normalnie wyjść ttlko ktoś musiał otworzyć mi drzwi. W końcu po serii zdjęć weszliśmy do środka,a ja wstrzymałam oddech. Nigdy nie interesowałam się tym co robił Sam,ale wow. Musiał pracować w naprawdę ważnym miejscu,bo tu było nie ziemsko. Sala bankietowa była zastawiona dookoła stołami,a na środku było miejsce do tańczenia. Zaraz przed stołami była scena, a na niej jedynie mikrofon i pianino. Na suficie wisiały wielkie żyrandole oświetlające to wszystko.

-Witaj Ivette.

Westchnęłam kiedy usłyszałam głos Brandona. Odwróciłam się do niego z udawanym uśmiechem,a on ucałował wierzch mojej dłoni.

-Jak się bawisz?

-Dopiero co przyszłam,ale jest tu ślicznie.

-Nie widziałaś jeszcze połowy. Słyszałem,że będzie tu naprawdę świetny pianista.

-Możliwe. Nie zatrudniliby byle kogo.

-Ivette skoro nasi rodzice chcą żebyśmy byli razem to może wyszlibyśmy gdzieś?

-W jakim sensie?

-Na randkę Kochanie. Zabrałbym Cię na jakiś piknik.

-Brandona nie chcę Cię urazić,ale nie chcę się spotykać. Próbuje to ciągle przekazać rodzicom.

-Wiem o tym, ale czemu nie możemy spróbować? Może nie będzie tak źle?

-Okej,możemy spróbować. Rodzice idą.

Powiedziałam,a chłopak natychmiast mnie objął. Zaczęłam się śmiać,a chłopak zawtórował mi. Tak,nasi rodzice myślą,że jesteśmy już razem,a kiedy nie trzymamy się za ręce,lub coś w tym stylu to dostajemy ochrzan w domu. Nie mam zamiaru być z Brandonem.

-Jak się bawicie dzieci?

-Jest świetnie.

-Usiądźmy do stolików. Za chwilę się zacznie.

Brandon pociągnął mnie do stolika,ale zatrzymałam go na chwilę.

-Jeśli chcesz żebyśmy się umówili to okej. Ale jest jeden warunek. Ty zabierzesz mnie na randkę do swojego świata. Ze swoimi znajomymi,tam gdzie chcesz spędzać czas. Ja zrobię to samo,ale ze swoimi znajomymi i ze swoim światem. Stoi?

-Stoi. Zabieram Cię jutro ze sobą.

Pokiwałam głową i poszłam za chłopakiem. On zrozumie,że nie pasujemy do siebie i możliwe,że rodzice dadzą nam spokój. Nie wiedziałam jeszcze jakie konsekwencje to przyniesie i jak przez to wszystko się zmieni.

Message Me H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz