Chapter 5.

1.2K 62 4
                                    

-Jednak możesz chodzić? - westchnęłam i zamknęłam szafkę, po czym odwrociłam się w stronę Malika. - Ślicznie dziś wyglądasz.

-Jak zawsze. - wzruszyłam ramionami. Brunet uśmiechnął się i oparł o szafki, milimetry obok mojego ciała. Dziwnym przypadkiem delikatnie musnął swoją dłonią moje ramię.

-A jaka skromna. - zaśmiał się i odgarnął moje włosy za ucho.

-Nie zapędzaj się. - odsunęłam się od niego. Westchnął ciężko i stanął przede mną, zakładając ręce na piersi.

-Chciałbym, żebyś się ze mną umówiła. - powiedział, a ja parsknęłam śmiechem. Patrzył się na mnie niewzruszony, kiedy rechotałam jak idiotka.

-To żart, tak? - otarłam niewidoczną łzę, obserwując jego poważną minę. - To nie żart? - prychnęłam.

-Mówię poważnie, Chanel.

-Nie. - Poprawiłam torbę na ramieniu i chciałam odejść, lecz zagrodzł mi drogę ręką. - Nie, Malik. Daruj sobie.

-Nie daruje. Chanel, zrozum, nie możesz oceniać mnie na podstawie tego, co mówią ludzie. - przerwał, a ja oparłam się o szafkę, tuż obok jego ręki. - Nie oceniaj książki po okładce.

-Tak? To może rzućmy okiem na zawartość. - syknęłam. - Przeleciałeś żeńskie pół szkoły, zostawiając je ze złamanym sercem. Nie szanuję takich ludzi jak ty.

-Chan, to nie tak, Boże... - przerwałam mu.

-Dokładnie tak. - położyłam mu rękę na klatce, chcąc go odepchnąć, lecz złapał mnie za nadgarstek.

-Nie. Pozwól mi udowodnić Ci, że jest inaczej. - westchnął, kiedy pokręciłam głową. - Proszę.

Spojrzałam w jego oczy. Były puste, ale gdzieś w głębi dostrzegłam wołanie o pomoc. Jego wzrok urzekał, ale nie mnie. Jednak coś się zmieniło. Coś we mnie chciało udowodnić mu, jak źle postępuje. Bo ja się nigdy nie mylę, a wiem, że on jest taki, jaki się wydaje.

-Jedna szansa Malik. Udowodnij mi, że moje mniemanie o tobie jest mylne.

***

-Umówiłaś się z nim?! - Scott wpadł do mojego salonu jak burza, zaledwie dziesięć minut po tym, jak wysłałam mu sms.

-Zamknij się, Dylan jest na górze. - zganiłam go. Nie chciałam, aby mój starszy brat dowiedział się, że faceci zaczęli się mną interesować. Dostałby chyba zawału. - I nie, musi się najpierw wysilić.

-Jasna cholera. Moja laska straci dziewictwo.

-Ocipiałeś?! - wrzasnęłam, czego zaraz pożałowałam. Usłyszałam trzask drzwi i po chwili kroki na schodach. - Nie dam się przelecieć byle Malikowi. - szepnęłam do Scotta, a zaraz do salonu wparował Dylan.

-Co tu się dzieje, młodzieży? - Usiadł na kanapie obok mnie i zabrał mi miskę z popcornem, za co dostał w tył głowy. Posłał mi tylko zrezygnowane spojrzenie i dalej wpieprzał MÓJ popcorn.

-Nic, możesz wyjść. - spróbowałam zepchnąć go z mebla, ale dziewiętnastolatek zbyt się zaparł.

-Co? Scott przestał się bawić w geja i chcecie pobyć sami? To idźcie do ciebie. - powiedział z napchaną buzią, na co parsknęłam śmiechem. 

-Nie, po prostu nie pasuje mi twoje towarzystwo. - wystawiłam mu język, a on zrobił minę zbitego psa. Oczywiście kłamałam, czas spędzony z moim bratem nigdy nie był stracony. Za chwilę oddał mi miskę i mówiąc, że idzie się uczyć opuścił salon. Scott schował telefon do kieszeni i wstał. 

-Muszę się zbierać, śliczna, Ethan na mnie czeka. - pocałował mnie w policzek. - Do zobaczenia jutro w szkole. 

-No, zjeżdżaj, nowy odcinek Teen Wolf'a leci. - Chłopak westchnął i wyszedł, zostawiając mnie samą z myślami. Które krążyły oczywiście wokół ciemnowłosego chłopaka o zabójczych oczach. 


Different || z.m. ✔Where stories live. Discover now