Chapter 6.

1.2K 57 4
                                    

Zayn co chwila męczył mnie o to spotkanie. Zdziwiło mnie to, że mijał już drugi tydzień, a on się nie poddawał. Nadal nigdzie z nim nie wyszłam, nadal nie wpuściłam go do domu, nadal nie uległam jego zaproszeniom. Jakoś po prostu mu nie ufałam.

-Więc, z jakim problemem do mnie przyszłaś? - Zapytał Scott.

-Stop, to ty przyszedłeś do mnie - Ziewnęłam, odkładając laptopa na stolik.

-No to zrób mi jeść - uśmiechnął się. - Ty jesteś gospodarzem w tym domu.

-Przecież, teoretycznie to też twój dom, możesz zrobić - odparłam.

-Teoretycznie! Ale nie praktycznie. Więc, chcesz miec jedzenie zrobione teoretycznie, czy praktycznie? - uśmiechnął się zwycięsko, a ja wstałam zrobić nam coś do jedzenia.

***

Koło trzeciej w nocy obudziło mnie stukanie w okno. Zamrugałam kilkakrotnie i podniosłam się do pozycji siedzącej.

-Co do... - spojrzałam w okno. Pisnęłam, zakrywając szybko usta dłonią. Za oknem, na dachu, stał Malik.

-Może otworzysz? - usłyszałam. Zeszłam powoli z łóżka, a mina Zayna stężała. Od zawsze spałam w samej bieliźnie i nie było to dla mnie dziwne, aczkolwiek poczułam się lekko skrępowana, więc narzuciłam na siebie pierwszą lepszą koszulkę, którą ukradłam kiedyś dla Scotta. Podeszłam do okna i uchyliłam je.

-Ziemia do Malika! - zawołałam. Oderwał wzrok od mojego ciała i spojrzał w moje oczy, lekko zamglonym spojrzeniem.

-Serio, nie wpuścisz mnie? - prychnął, na co pokiwałam głową.

-Idź lepiej poszukaj tej piątej klepki, co ją zgubiłeś. Kto normalny przychodzi dziewczynie pod okno, o trzeciej w nocy?! - wyrzuciłam ręce w powietrze. Miałam szczęście, że rodzice wyjechali na weekend, a Dylan albo balował, albo spał pijany. A Scott poszedł na randkę... Znowu.

-Prawdziwy Romeo. - wykorzystał moment, w którym nie trzymałam okna i wszedł pośpiesznie do środka, zamykając je po tym.

-Opuść tę posiadłość, albo sama Cię z niej wyrzuce. - założyłam ręce na piersi, kiedy kładł się na moim łóżku.

-Dziś zostaje z tobą na noc, księżniczko. - przeciągnął się. Otworzyłam usta ze zdziwienia.

-Po co tu przyszedłeś? - usiadłam po drugiej stronie łóżka, spychając Malika nogą. Sturlał się na podłogę, a ja zaczęłam się śmiać. Chłopak usiadł pod ścianą i spojrzał na mnie, siedzącą na środku łóżka, zawiniętą w kołdrę.

-Bo mnie unikasz. A mi to się baardzo nie podoba - odparł. Zmrużyłam oczy.

-Z natury nie zadaję się z cymbałami i robię co chce, to zaprzepaszcza jakiekolwiek szanse na naszą ewentualną przyjaźń, misiu. - zrobił motorek ustami.

-Kto powiedział, że ja chcę przyjaźni? - Wstał i położył się obok mnie, patrząc mi prosto w oczy.

-A no tak, ty chcesz mnie tylko przelecieć. - wstałam i podeszłam do okna. - Na ciebie już pora.

Malik wstał i podszedł do mnie, patrząc wciąż w moje oczy. Nagle złapał mnie w talii i popchnął na ścianę. Nie zdążyłam zareagować w jakikolwiek sposób, a wtedy on zaczął mówić.

-Nie ukrywam, że chcę, bo jak widzę Cię w takich sytuacjach jak dziś, albo na sali gimnastycznej, to w spodniach mam istne pole namiotowe. Ale nie tylko o to mi chodzi, Chanel. Ja po prostu nie potrafię patrzeć na Ciebie przy innym facecie, nawet tym geju. - po tych słowach po prostu mnie pocałował. Nie odepchnęłam go, byłam zbyt zaskoczona. Trwało to tylko kilka sekund, po czym Zayn nie żegnając się wyszedł przez okno i zniknął. A ja stałam pod ścianą godzinę, z ręką przyłożoną do ust i prawdziwym mentlikiem w głowie.

Different || z.m. ✔Where stories live. Discover now