Początek

3.6K 162 17
                                    


Właśnie schodziłam na dół, kiedy Nick zaczął krzyczeć.

- No kurwa!! No nie !! -Darł się. Niki był wysokim blondynem o niebieskich oczach, a dziewczyny na jego widok padały z nóg.

- Co ty się tak drzesz od rana? -Zapytałam, siadając w kuchni na krześle .

- Oblałem się kawą ! -Podszedł do mnie i pokazał mi swoją ulubioną koszulkę. No fakt mocno się oblał, nawet na spodniach miał ślad. Wyglądało to trochę jak by się posikał.

- Może i oblałeś się kawą, ale to że się zsikałeś to zostaw dla siebie. -Zaśmiałam się i wzięłam kanapkę którą wcześniej zrobiła mi mama.

- Ja cie kiedyś zabije. Burkną i wziął mi kanapkę którą właśnie chciałam ugryźć. - A i dzięki za kanapkę młoda. -Dodał idąc do salonu.

Jak on mnie denerwuje. Mam 17 lat i wcale nie jestem młoda!A on? On jest tylko 2 lata starszy.

- Is !!!!! Choć tu szybko! -Zaczął się wydzierać.

- Spadaj lamo. -Powiedziałam i dalej jadłam kanapkę z szynką i pomidorem.

- No choć tu. -Przez niego musiałam wstać od śniadania i iść bo ten debil znowu coś narobił. -Patrz.-Pokazał palcem na okno.

Jechały wozy wojskowe, jeden za drugim. W Prinx ciągle się tak dzieje. Jeżdżą tu żeby szkolić młodych. Niki mi to pokazał z jednego powodu. Nienawidzę ich zresztą on tak samo. Kilka lat temu zabili nam siostrę. To był niby wypadek, ale w to nie wierze.

**3 lata wcześniej**

- Macie wrócić na kolacje. Powiedziała mama.

- Dobrze ja i Lili za niedługo wrócimy mamo. Otworzyłam drzwi i wyszłyśmy do parku.

Po 10 minutach byłyśmy na miejscu.

Właśnie miałam siadać kiedy usłyszałam strzały. Wzrokiem szukałam Lili, ale nigdzie jej nie było. Dopiero po chwili zobaczyłam ją leżącą na ziemie w kałuży krwi.

*Teraz*

Tak zginęła 5 letnia Lili, od tej pory ja i Nick nienawidzimy mundurowych. Najlepiej gdyby wynieśli się z naszego miasteczka i tyle. Poszłam szybko po telefon i zadzwoniłam do mojej najlepszej przyjaciółki.

- Hej Is co jest? -Zapytała zaspana.

- Cassidi oni tu są. Właśnie z Nickiem stoimy przy oknie, a oni jadą na ten swój plac szkoleniowy. -Powiedziałam nadal patrząc na przejeżdżające wozy wojskowe.

- Dobra ja się ubieram i za 20 minut będę u ciebie.-Rozłączyła się.

Tak jak powiedziała tak było. Minęło 20 minut, a Cassi stała przed moimi drzwiami.

- Is masakra. Przykro mi że musisz na nich patrzeć. -Powiedziała. Cassi znam od dziecka, jesteśmy w tym samym wieku i w tej samej klasie.

- Oh to już nie chodzi o mnie. Po prostu niszczą nasze miasto. Nie potrzebnie tu przyjeżdżają. -Popatrzyłam na nią. I zaczęłam szykować kubki na herbatę .

Cassi jest bardzo ładna. Ma długie brązowe włosy i szaro-niebieskie oczy. Ja mam niebieskie oczy i blond włosy. Niby inne , ale jednak podobne.

- A może tak przejdziemy się tam i zobaczymy co robią.Zaproponowała.

- No nie wiem czy to dobry pomysł. -Skrzywiłam się i popatrzyłam na Nikiego który bierze moją herbatę. - Zrób sobie, a nie moją wypijasz kretynie. -Wyrwałam mu kubek z ręki lekko go oblewając.

- Jezu jakie ty masz problemy. -Jękną i podszedł do szafki z kubkami. - A no właśnie bym zapomniał. Jadę z Harrym nad jezioro nie będzie mnie dość trochę. -Powiedział i wyszedł z kuchni.

- O której wrócą twoi rodzice? -Zapytała, upijając łyk herbaty.

- Oni wrócą dopiero jutro, są na wyjeździe służbowym. -Tak naprawdę to oni co chwile są na wyjazdach. Mało są w domu, więc praktycznie jestem sama z Nickiem.

- O to super. To jak idziemy? -Poruszyła brwiami i poprawiła swoje brązowe włosy.

- No niech ci będzie. -Wstałam i pobiegłam do pokoju żeby coś na siebie włożyć.Raczej w piżamie nie wyjdę.

Po chwilowym namyśle włożyłam, krótkie dżinsowe spodenki i czerwoną bluzkę na ramiączka z czarnym napisem "I LOVE YOU".

Przy wyjściu założyłam jeszcze czarne trampki i byłam gotowa do wyjścia.

Po 30 minutach doszłyśmy na miejsce.

- Jakie ciacha. -Podskoczyła Cassi z uśmiechem na twarzy.

- Może i tak, ale są bez serca. -Na moją twarz skradł się grymas i niechęć do nich co było widoczne.

- Isabel Mainty, a może pora o tym zapomnieć i żyć dalej? Lili nie chciała by tego , była mądrym dzieckiem i wiem że nie pozwoliła by na to. Nie miałaś nigdy chłopaka bo masz żal do mężczyzn, ale kochana musisz żyć dalej. Jej życia to nie zwróci, a ty musisz je poukładać. -Przytuliła mnie i potrząsnęła mną na znak że ma racje.

- Wiem. Masz racje, ale ja nie umiem żyć dalej. Była w tedy ze mną, nie upilnowałam jej. A oni nie musieli zabijać 5-letniej dziewczynki. -Otarłam łzy z policzka.

- Choć stąd. Przejdziemy się. -Złapała mnie za rękę i ucałowała w policzek.

Cassidi jest ze mną od zawsze. Jesteśmy przyjaciółkami już tak długo, i wiem że ma racje. Powinnam żyć dalej. Tylko że do dzisiaj mam przed oczami obraz Lili jak leżała w tej kałuży krwi, a oni tak po prostu odjechali. Jak mam żyć dalej? Z zamyślenia wyrwał mnie upadek na ziemie. Popatrzyłam w górę żeby wiedzieć przez kogo właśnie sobie leże na chodniku, a tam... Przystojny chłopak o kawowych oczach i ciemnych włosach(zdjęcie w mediach). Był nieźle zbudowany, no ale jednak to przez niego boli mnie tyłek.

- Przepraszam. Nie zauważyłem cie. Nic ci nie jest? -Zapytał wykładając rękę w moją stronę.

- Może kup sobie okulary,jak nie widzisz że ktoś idzie na przeciwko. -Wkurzyłam się. - Nic mi nie jest oprócz tego że boli mnie tyłek. -Złapałam jego rękę żeby pomógł mi wstać.

- Jestem Fabian, a ty? -Uśmiechną się. Jego białe zęby były idealnie równe, a jego oczy były tak głębokie że mogłam w nie patrzeć godzinami.

- Jestem Isabel, a to moja przyjaciółka Cassidy. -Pokazałam na Cassi, która nie mogła powstrzymać się już od śmiechu. - My już musimy iść. Dodałam.

- Spotkamy się jeszcze ? -Zapytał, a w głosie można było wyczuć że ma nadzieje na ponowne spotkanie.

- Może. -Uśmiechnęłam się.  

Żołnierz też ma uczucia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz