Błędy, za które będziemy musieli zapłacić

1.1K 137 26
                                    


Rozdział 13

Błędy, za które będziemy musieli zapłacić




Eden siedziała na fotelu i rozczesywała wilgotne włosy, wydawały się wówczas niemal zupełnie czarne. Miała zaczerwienione oczy i policzki. Elisan żył, ona również, czy to nie było najważniejsze? Czy nie była strasznym, rozpuszczonym dzieckiem, myśląc, że jest tak okropnie źle? Mimo wyrzutów sumienia, uparte myśli nie chciały jej odpuścić. A gdybym jej wtedy nakłamała? Zastanawiała się mimowolnie, po raz kolejny przejeżdżając grzebieniem po włosach. Trzy godziny wcześniej przyszła do niej ciotka, miała zagubione oczy. Usiadła przy jej łóżku i ujęła jej dłonie.

— Widziałam list i biżuterię, którą dostałaś — oznajmiła spokojnym i wyważonym tonem.

— Ciociu! — krzyknęła zdumiona dziewczyna, niby wiedziała, że Erina pogwałci jej prywatność bez żadnych skrupułów, jednak to wciąż pozostawało złe.

Odchyliła się do tyłu, spadając na miękkie łóżko, a jej włosy natychmiast zmoczyły białą pościel z haftowanymi różyczkami. To była dziecięca pościel, jednak Elaine lubiła ją.

— Książę Lian jest dla ciebie kimś więcej niż przyjacielem — ciągnęła kobieta niewzruszenie, gładząc dłonie siostrzenicy.

Eden podniosła się gwałtownie do pozycji siedzącej. Tego dnia działo się stanowczo za wiele, zwykle spokojnie i ugodowo nastawiona dziewczyna nie wytrzymała.

— Nie obchodzi mnie, co wyobrażasz sobie z Lianem. Jesteśmy przyjaciółmi, to wszystko. Jeśli tak bardzo ci na nim zależy, jest wolny. To Elf, a mój brat jest Siewcą Sprawiedliwości teraz. Przypominam, bo zdajesz się o tym nie pamiętać, ciociu — wytknęła chłodnym tonem, po czym odtrąciła dłonie Eriny i wyszła z pokoju.

— Nigdy więcej tak do mnie nie mów! — krzyknęła za nią kobieta, jednocześnie załamując ręce.

Erina podniosła się roztrzęsiona i dołożyła drwa do ognia. Eden miała gorsze i lepsze dni, jednak nigdy nie uniosła się tak bardzo. Jeszcze nigdy nie zraniła nikogo tak bardzo. Właśnie wtedy kobieta zrozumiała, że nie z dzieckiem już rozmawia, a kobietą. Tak bardzo chciała, aby Eden była podobna bardziej do niej, niż Denae, okropnej żony jej brata. Erina, oczywiście nigdy nie przyznała tego wprost, jednak nie były przyjaciółkami. De - jak nazywał ją Eretten - bywała niezdyscyplinowana, a nawet szalona. Mówiła, co jej ślina na język przyniosła, całkiem bez zastanowienia, jakby nic nie obchodziło ją, że rani ludzi. Dokładnie pamiętała wieczór, w którym to przybyła do domu Erettena, cała zapłakana. Jej Elf, cudowny i czarujący kochanek, zignorował ją na przyjęciu, a kiedy chciała spytać, czym mu zawiniła, wyśmiał ją. Kazał wracać, skąd przyszła, wyrzucając jej ludzką naturę. "Za kilka lat będziesz stara i brzydka, moja ukochana, a ja wciąż będę taki sam" powiedział do niej z tym samym idealnym uśmiechem. Pragnęła wówczas pocieszenia ze strony brata i jego młodej żony. Denae wyglądała wtedy pięknie w swojej drugiej ciąży. "Czego się spodziewałaś po Elfie? Może chciałaś za niego wyjść?" to jedyne co usłyszała. Z ponurych rozważań wyrwał ją dźwięk dzwonka wiszącego przy drzwiach. Nieprzytomnie powlekła się do wyjścia i poprawiwszy najpierw idealnie ułożone włosy, uchyliła drzwi.

— Dobry wieczór, panno Dotart, przyszedłem po korespondencję panny Elaine - odezwał się starszy mężczyzna.

Był bardzo niski i wątły, a jego druciane włosy były już całkiem białe. Nigdy jednak nie spóźnił się z przesyłką, ani nie zgubił jednego listu. Wbrew jego niskiemu stanowi i małej zawartości portfela, był szanowanym kurierem. Szanowanym jak na sługę, mimo respektu jakim darzono niegdyś posłańców, każdy kto nie dorobił się wielkich pieniędzy, lub nie miał nazwiska, skazany był na los sługi. Osoby, na którą patrzono zawsze z góry.

Wyższe IstotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz