Wizyta

1.1K 127 3
                                    

Rozdział 14 
Wizyta

— Choć jedną rzecz w życiu zrobiłeś dobrze — odezwała się skrzekliwym głosem starucha i poprawiła sztywny kołnierz sukienki.

Jej usta były wąskie i pomarszczone, gdyby nie czerwona szminka zupełnie nie byłoby ich widać na tle twarzy. Były jakby permanentnie ściśnięte w cienką kreskę. Na starość na twarzy doskonale widać charakter osoby i to co przeżyła. Zmarszczki ujawniają to jak często się uśmiechała i charakterystyczne marszczenia brwi.

— Słucham? — burknął, czerwony na twarzy mężczyzna.

Nad jego górną wargą i krzaczastymi brwiami perliły się maleńkie kropelki potu, które pojawiały się zaraz po tym, gdy je ścierał jedwabną chusteczką. Dłonie też okropnie mu się pociły, ale nie mógł sobie z tym poradzić.

— Twój syn jest naszą dumną, a Elaine wkrótce poszerzy wpływy naszej rodziny, co oczywiście nie udało się tobie. Ogromnie się cieszę, że te dzieci nie wdały się w ciebie, ani twoją nieszczęsną siostrę — ciągnęła bezlitośnie.

Eretten spiął się jeszcze bardziej, mimo średniego wieku, przy Chijo wciąż czuł się jak karcone dziecko. Głowa rodu nigdy za nim nie przepadała, ceniła za to jego żonę i przez kilka lat był kryty. Co to były za piękne czasy. Myślał często siadając przed kominkiem i popijając czerwone wino. Gdyby moja najdroższa Denae żyła, wszystko byłoby inaczej. Przekonywał się wówczas i ocierał łzy.

— Mam rozumieć, że dajesz błogosławieństwo temu związkowi? — zapytał mężczyzna niepewnie, po raz kolejny ocierając spoconą twarz.

Doprawdy pocił się jak świnia. Nawet przez gustowny garnitur zaczęły przenikać ciemne plamy, świadczące o jego uzależnieniu i zdenerwowaniu. Przez zapach odrobinę zwietrzałych perfum, przebijała się ostra i kwaśna woń ludzkiego potu.

— Mój Boże, jak dobrze, że mój dumny syn nie musi oglądać, swego syna, który żebrzże bez cienia wstydu — odezwała się gorzko starsza kobieta, nim sztywno chwyciła nóżkę kryształowego kielicha wypełnionego wodą.

Zdrowie miała już nienajlepsze, mimo wszystko trzymała się nader dobrze, twierdząc dumnie, że to zasługa samodyscypliny. Zwykła mawiać też, że w czasach kiedy ona była młoda, ludzie byli ulepieni z innej, wytrzymalszej gliny. Eretten ze zgrozą patrzył jak twarz staruszki odżywa pijąc napój. Uważał, że to cud iż skóra babki nie rozsypuje się jak wiekowy pergamin. Tymczasem całkowicie świadoma jego spojrzenia Chijo odłożyła naczynie, patrząc na niego nieprzychylnie.
— Oczywiście dołożę się do posagu twojej córki, nie sądziłeś chyba, że pozwolę by moja prawnuczka wyszła na biedaczkę. Jesteśmy Dotartami, nazwisko mojego męża zostało już dostatecznie oplute, chłopcze — zaskrzeczała głosem, który ludzie z jej kręgów nazywali piłującym sumienia.

Nikt inny nie pomyślałby nawet o tym, aby nazwać tego niemal pięćdziesięcioletniego mężczyznę chłopcem, jednak w oczach wiekowej damy był tym samym zawstydzonym dzieckiem, co przed laty. Fakt, że się roztył i rozpił niczego nie zmieniał.

— A teraz wróćmy do salonu — rozkazała kobieta, wyciągając szponiastą rękę po ramie wnuka.

— No dalej, daj się podeprzeć starej kobiecie.

~~*~~*~~


Może to dobrze, że Lian nigdy więcej się do mnie nie odezwie? Zastanawiała się Elaine siedząc na łóżku w za dużych spodniach należących do jej brata i przerzucając bez celu kartki książki. Jako narzeczona Tiaina, nie powinnam chyba utrzymywać tak bliskich stosunków z przyjacielem. Ludzie uważaliby to za niestosowne.
Nie potrafiła sobie jednak wyobrazić życia bez wiadomości od księcia. Tylko on naprawdę jej słuchał, tylko jego naprawdę chciała odkrywać. Jak miała poradzić sobie w życiu wolnym od jego dominującej obecności? Czy serce nie pęknie jej gdy zobaczy go na balu? Przeszła jej już faza opłakiwania swojej niezależności, po tym jak okazało się, że weźmie ślub zaraz po ukończeniu osiemnastego roku życia. Taki był warunek jej babki i dziękowała jej za to w każdy możliwy sposób, pomijając oczywiste "dziękuję". Dziewczyna była pewna jednego, nie odda swoich przekonań i marzeń. Tiain mógł zostać jej mężem, nie będzie jednak jego własnością, jeśli wyda mu się to nie na miejscu, może przecież ją porzucić. Myślała buńczucznie, jednocześnie wiedząc, że to niemożliwe. Rodzina Taina nie zgodziłaby się na to, a Dotartów nie było stać na taki skandal i utrzymywanie Eden w nieskończoność. Mimo tego dziewczyna była przekonana, że zdoła kiedyś dokonać wielkich rzeczy, nie ważne czy z obrączką na palcu czy bez. To było niesamowicie naiwne z jej strony.

Wyższe IstotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz