7. On nie mógł porwać mojej Prim!

504 28 3
                                    

Wpatrywałam się wyczekująco w Haymitcha, nie mogąc znieść napięcia, jakie panowało teraz między nami. Nie wierzyłam, że to cholera jasna działo się naprawdę! Jeszcze kilka godzin temu moja siostra była martwa. A teraz? Teraz okazuje się, ze wszystko, co przeszłam było jedną, wielka pomyłka, przez która omal sama się nie wykończyłam. Prim jednak żyła, wszyscy widzieli ten cud na nagraniu. Jednak jak było to możliwe? Gdzie była i co się z nią aktualnie działo? Kto mógł być tak okrutny i uprowadzić moja siostrę? Kto pragnął zadrwić z moich uczuć, odbierając mi ja? Nie byłam w stanie tego pojąć...

Haymitch wszedł do środka i wszyscy troje przeszliśmy do salonu, aby dowiedzieć się nowych informacji. Byłam jednocześnie zła, przybita i zniecierpliwiona. Peeta cały czas trzymał nie za rękę, aby dodać mi otuchy. Byłam mu za to bardzo wdzięczna, w przeciwnym razie mogłabym zrobić wiele rzeczy, których bym potem żałowała. Zresztą co ja mam teraz do rzeczy? Nie obchodzi mnie mój los w tym momencie...  Teraz nie ma miejsca na moje uczucia i rozżalanie się nad tym, co spotkało mnie i moich bliskich. Liczy się tylko Prim i jej odnalezienie.

- Ludzie Paylor spędzili dobre kilka godzin, aby znaleźć nagranie z kamer, na którym będzie lepiej widoczny mężczyzna, prowadzący Twoja siostrę. - zwrócił się do mnie Haymitch z powagą w głosie. Nie wyglądał jak zwykle. Przede wszystkim bym trzeźwy, oczy miał podkrążone ze zmęczenia i był ogólnie rozbity, jak ja i Peeta. Musiał naprawdę przejąć się ta cała sytuacja. Zresztą, kto by się nie przejął? Nawet Haymitch, który zawsze łatwo ukrywa uczucia, często pod litrami wlanego w siebie alkoholu, udając ,że nic go nie rusza, nie mógł teraz wyzbyć się swojego człowieczeństwa.

Prim potrafiła w dosłownie każdym odnaleźć to, czego inni nie byli w stanie w sobie odszukać. Była jak anioł, który swoim blaskiem przywracał każdemu uśmiech, wiarę i nadzieję na lepsze jutro... Anioł, który jednym gestem potrafił uwidocznić wszelkie zalety i wartości nawet najmniejszego istnienia ludzkiego, a jego wady i lęki chował najgłębiej, na dnie serca, nie pozwalając im ujrzeć światła dziennego. Wielkość człowieka postrzegała jako zdolność wydobywania przez każdego z nas ciepła i dobroci z własnych wnętrz i przelewanie tych uczuć na innym. Potrafiła wybaczać i kochać. Skradła serce nawet naszego mentora. Nie bez powodu także i on martwił się oraz przejmował zaistniała sytuacja.

- Wiec kto to był? - zapytałam poddenerwowana, widząc zmieszanie w oczach Haymitcha.

- Katniss, to tylko przypuszczenia, nie wiemy na sto procent, jednak rysy twarzy, sylwetka, wszystko niestety wskazuje na...

- A wiec? - zapytałam, ściskając rękę Peety ze złości. Widziałam, ze jemu tez już puszczały nerwy, bo Haymitch zawsze mówił co myślał, nigdy się nie hamując. Dlaczego teraz nie mógł wydusić z siebie, kto jest tym mężczyzną?

- Katniss, pamiętaj, ze to tylko...

- Kto to był?! - zapytałam krzykiem, zmuszając mentora do ujawnienia prawdy.

- Gale. To był Gale Hawthorne. - wyznał Haymitch.

Cooooo???

Nie...

Nie...!

Jak to Gale?

To nie mogła być prawda...

Nie....

Oczy zaszły mi łzami, całe ciało przeszły dreszcze, a ręka Peety zrobiła się sina od mojego uścisku.

- Jak to...Gale? Przecież to był mój przyjaciel, zawsze się o nią troszczył! Zawsze! Nie zrobiłby mi tego, nigdy! - krzyczałam, zamazując całą twarz łzami. Nie mogłam powstrzymać emocji. Tego było zbyt wiele! Mój wieloletni przyjaciel, partner podczas polowań, sojusznik miał uprowadzić Prim? To w ogóle nie składało się w całość, nie miało żadnego sensu! 

Stay With Me || Katniss & PeetaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz