6. Postępy

19 4 0
                                    

Stałam przed salą, po chwili otworzyłam drzwi. Na materacu czekała już na mnie Rebecca. Uśmiechnęłam się i ruszyłam w jej stronę.
-No proszę-powiedziała.-Widzę, że humorek dopisuje, to dobrze.
Po tych słowach przystąpiłam do rozgrzewki. Czasami podczas ćwiczeń zerkałam na dziewczynkę, widziałam jak z przejęciem wypisuje coś na swojej tablicy. Po zakończeniu rozgrzewki podbiegłam do niej.
-Jesteś gotowa?-zapytała.
-Tak, przynajmniej tak uważam-odpowiedziałam.
-Ok-powiedziała.
Pokazała mi rysunki na tabliczce, po czym zaczęła tłumaczyć mi moje błędy.
-Podczas konfrontacji czekasz, aż przeciwnik zaatakuje, to twój błąd. Jesteś dość sprytna, a zarazem szybka, dlatego powinnaś atakować pierwsza. Poza tym nie atakuj piąstkami, tylko atakuj częścią ręki od łokcia do dłoni.
-Ok. Rozumiem-powiedziałam.
-To dobrze, jesteś gotowa na trening?-zapytała.
-Tak-odpowiedziałam.
-Dobra, zasady takie same jak wczoraj. Pięć punktów dla mnie i na następnym treningu dostajesz łomot.
Stanęłyśmy na dwóch końcach materaca, po czym zaczęłyśmy walczyć. Tym razem nasze starcie było wyrównane. Dostosowywaliśmy się do rad małej instruktorki, co poskutkowało tym, że wypadłam tylko 3 razy z pola walki.
-Brawo!-krzyknęła.-Jestem z ciebie dumna, teraz możemy iść krok dalej.

Ucieszyłam się na wieść o tym, że podołałam zadaniu. Spojrzałam na zegar była już 16.00.
-Dzisiejszy trening uważam za zakończony-powiedziała Rebecca.
Wyszłyśmy z sali i poszłyśmy w stronę naszego pokoju. Po drodze zamieniłyśmy kilka słów po czym poszłam wziąć prysznic. Zauważyłam liczne siniaki na moim ciele. W sumie nic dziwnego, dziewczynka jest młoda, lecz waleczna. Po powrocie do pokoju zobaczyłam karteczkę na stoliku nocnym. Sięgnęłam po nią.

"Jutro trening odbędzie się w sali symulacji"

Zaintrygowała mnie ta informacja. Położyłam się na łożku, po chwili powieki stały się ciężkie. Zasnęłam.

Obudził mnie głos Rebecci.
-Przespałaś kolację-powiedziała.
-Serio?-zapytałam sennym głosem.
-Tak, serio. Przyniosłam tobie tackę-powiedziawszy, do rąk wręczyła mi moją kolację.
-Dzięki-odpowiedziałam, po czym wzięłam się za konsumpcje.
Jadłam rozmawiając z dziewczynką przez jakieś trzydzieści minut. Nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

Stałam na końcu ulicy. Tata trzymał mnie za rękę. Czekaliśmy na powrót mamy z lotniska.
-Chloe, poczekaj. Zapomniałem tabliczki-powiedział.
-Dobrze-odpowiedziałam.
Po chwili wrócił z wielkim napisem "Witaj w domu Jennifer!". Byłam strasznie podekscytowana. Miałam do niej tyle pytań: Jak się lata samolotem? Jak było w Tajlandii? Umiesz mówić po tajsku? 
Zobaczyliśmy ją, pomachała nam. Skakałam z radości. Rozmawiała przez telefon, prawdopodobnie z ciocią Lucy. Przechodziła przez ulicę, kiedy coś się wydarzyło. Wjechało w nią ciemne BMW. Zakryłam usta dłonią. Tata pobiegł na miejsce zdarzenia. Nagle wszystko koło mnie zaczęło wirować. Słyszałam sygnały karetki i wozów policyjnych. Nagle przestałam widzieć. Była tylko ciemność. Obudziłam się w szpitalu w ramionach wujka Jack'a.
-Co się stało?-spytałam.
-Zemdlałaś-odpowiedział.
Złapałam się za głowę. Po chwili w naszą stronę biegł ojciec. W jego oczach były łzy. Wiedziałam, że oznacza to złe wieści.
-Jennifer zmarła-powiedział przez łzy.
Zamarłam, po czym zaczęłam płakać. Słyszałam jakiś głos w swojej głowie. Po chwili.....

-Uh...-krzyknęłam budząc się ze snu.
-Wszystko Ok?-spytała się Rebecca.
-Tak, po prostu zły sen-odpowiedziałam.
-Ok-powiedziała.
Spojrzałam na zegar,była 2.30. Przewróciłam się na drugi bok i spróbowałam zasnąć. Po moim policzku popłynęły łzy.

Projekt: samobójcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz