Dziewczynka ciągnęła mnie, aż do naszego pokoju. Pospiesznie otworzyła drzwi i szybko weszłyśmy do pomieszczenia. Rebecca usiadła na łożku, postanowiłam zrobić to samo.
-Słuchaj-zaczęła.-Pewnie jesteś zdziwiona, że symulację przeszłaś pomyślnie, ale już ci wszystko wytłumaczę-powiedziała.
Patrzyłam się na jej twarz, była zaniepokojona, ale jednocześnie dumna.
-Nasz projekt opiera się na walce z obcymi, lecz w wielu sytuacjach, gdy wiemy, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia, popełniamy samobójstwo-rzekła.
Zakrywam usta dłonią, byłam w szoku.
-Dlaczego to robicie?-spytałam.
-Wszyscy już przeszli wszelkie szkolenia, także wiemy to i owo. Posłuchaj, wiem, że to co tobie teraz powiem, będzie mało wiarygodne, ale spróbuj mi uwierzyć.
-Ok, spróbuję-odpowiedziałam.
-W każdej istocie żyjącej we wszechświecie jest dusza. Uwolniona przypomina piękną, przezroczystą i zarazem rozpływającą się meduzę. Po śmierci wędruje ona po całym wszechświecie,mówimy na to duchowa wędrówka. My natomiast opanowaliśmy pewną umiejetność, która w pewnym sensie zostawia nas przy życiu, ta zdolność to przywołanie duszy z powrotem do naszego ciała-wytłumaczyła.
Zamarłam. Zastanawiałam się, jak to możliwe. Trudno było uwierzyć w słowa dziewczynki, lecz serce podpowiadało mi, że mówi prawdę.
-Czyli mam rozumieć, że w sytuacjach bez wyjścia po prostu popełniacie samobójstwo, ponieważ możecie przywrócić do siebie duszę?-spytałam.
-Tak-odpowiedziała Rebecca.-Tego też będziesz się uczyć na szkoleniu-dodała po chwili ciszy.
-Idę się przewietrzyć-powiedziałam.
Dziewczynka nie próbowała mnie, nawet powstrzymać. Patrzyła jak wychodzę z pokoju. Kierowałam się w stronę wyjścia z dziury. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Znałam ten dotyk. Jake. Odwróciłam się.
-Hej, dokąd to się wybierasz?-zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Idę się przewietrzyć-odpowiedziałam.
-Super... Idę z tobą-powiedział.
Razem szliśmy w stronę wyjścia. Przez całą drogę panowała cisza. Odpowiadało mi to, nie miałam ochoty w tym momencie na rozmowy. Po chwili na naszej drodze stanęła Clare.
Przywitaliśmy się.
-Dokąd idziecie-spytała.
-Na zewnątrz-odpowiedziałam bez zastanowienia.
-Nie mogę się na to zgodzić-powiedziała.
-Clare... -zaczął Jake.
-Na zewnątrz jest zbyt niebezpiecznie-kontynuowała.
-Damy dobie radę-powiedziałam.- Mam ze sobą Jake'a obroni nas-dodałam.
Kobieta patrzyła na nas jeszcze przez chwilę.
-Dobrze... niech wam będzie, ale nie odpowiadam za waszą śmierć, a szczególnie za twoją Chloe-powiedziała, po czym udała się wzdłuż długiego korytarza.
Jake i ja wchodziliśmy już po schodach. Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Słońce raziło moje oczy. Obejrzałam się w okół. Ujrzałam piękny krajobraz, tak mi tego brakowało, następnie położyłam się na ciepłej od słońca trawie. Chłopak zrobił to samo.
-Jak ci się podoba w projekcie?-zapytał.
-Jest dobrze, tylko szkolenia strasznie męczące-odpowiedziałam.
Leżeliśmy tak jeszcze przez chwilę, po czym Jake odwrócił się w moją stronę.
-Za niedługo zaczniemy atakować-powiedział.
Wzdrygnęłam się na te słowa. Jestem w trakcie szkoleń, a już za kilka dni rozpoczną się pierwsze ataki. Wiedziałam, że muszę przyspieszyć swoje postępy. Leżeliśmy i rozmawialiśmy ze sobą, aż do zachodu słońca. Następnie Jake wstał.
-Co ty na małe polowanie?-zapytał podając mi rękę.
Pewnie znacie moją odpowiedź.
CZYTASZ
Projekt: samobójcy
Science FictionW końcu na Ziemi zapanował pokój, ludzie zaprzestali wszelkie wojny i skupili się na życiu w pokoju. Każdy darzył każdego szacunkiem i zaufaniem. Politycy przestali okłamywać i oczerniać innych. Świat zaczął powoli stawać się lepszy. Niestety wkrótc...