Rozdział 11

6.8K 461 147
                                    

Perspektywa Janka:

Głośne walenie w drzwi od mojego hotelowego pokoju sprawiło, że niechętnie podniosłem się z fotela znajdującego się blisko łóżka. Spojrzałem przelotnie w stronę śpiącej Ani, mając nadzieję, że dźwięk rozchodzący się po pokoju nie przerwie jej spokojnego snu. Nacisnąłem na klamkę, otwierając leniwie drzwi.

- Gdzie moja narzeczona? - zbulwersowany Alan naparł mocno na drzwi, sprawiając tym, że zrobiłem krok do tyłu.

- Śpi - mruknąłem od niechcenia.

- To nie ma do tego swojego pokoju? - przecisnął się między drzwiami, a mną wchodząc w głąb pomieszczenia, zataczając się przy tym lekko.

- Widocznie tu jest jej lepiej - warknąłem, łapiąc go za ramię nim zdążył dojść do łóżka.

- Zamknij mordę, ma wstać i już - próbował się wyszarpać z mojego uścisku, ale prawda była taka, że nie miał ze mną szans.

Złapałem w rękę materiał jego koszulki, ściskając mocno, by chwilę potem wyciągnąć go na hotelowy korytarz.

- Pierdoli mnie to czego ty chcesz - rzuciłem, popychając go w stronę jego pokoju.

Brunet zatoczył się niespokojnie, podpierając lewą ręką ściany. Pochylił się do przodu, mrugając nieprzytomnie oczami, tak jakby próbował odzyskać zmysły.

- Myślisz pedale, że możesz traktować ją jak swoją własność? - ocknął się, idąc znowu w moją stronę.

Uniosłem brwi do góry, krzyżując ręce na piersi.

- Tak.

- Ile zapłaciłeś? - spytał, stając ze mną twarzą w twarz.

- Słucham? - patrzyłem na niego z góry, bo mimo wszystko byłem od niego wyższy.

- Od ciebie też brała pieniądze w klubie?

Zmarszczyłem brwi nie potrafiąc zrozumieć co próbuje mi przekazać. To, że jest zalany w trzy dupy wcale nie pomaga w nawiązaniu kontaktu.

- O czym ty do kurwy nędzy mówisz?

Brunet wyciągnął rękę do przodu, łapiąc w nią moją bluzkę tak jak ja zrobiłem wcześniej z nim. Roześmiałem się cicho jednym ruchem przypierając go do ściany.

- Wyrzuciłem kupę hajsu by widzieć jak kręci dupą - roześmiał się nieprzytomnie, próbując odciągnąć od siebie moje ramie.

Zacisnąłem szczękę, popychając go w stronę jego pokoju idąc zaraz za nim.

- Daj kartę - fuknąłem, patrząc na niego drętwo.

Alan stał w miejscu patrząc tępo na drzwi przed sobą.

- Ja pierdole - mruknąłem pod nosem, zaczynając grzebać w kieszeniach spodni chłopaka, wyciągając z nich kartę do pokoju.

Przesunąłem nią po czytniku, następnie prowadząc bruneta prosto do jego łóżka. Nie czekając na jakąkolwiek reakcje z jego strony ponownie wyszedłem na hol, wsuwając kartę w tylną kieszeń swoich spodni.

~ Rano ~

Perspektywa Ani:

Podniosłam się z łóżka, wzdychając ciężko. Rozejrzałam się na boki w celu odnalezienia wzrokiem Janka, którego o dziwo nigdzie nie było. Spojrzałam na zegarek łapiąc się za głowę. Alan pewnie dawno wrócił do pokoju i będzie nieźle wkurwiony, że mnie tam jeszcze nie ma.

Podbiegłam do drzwi, otwierając je szybko. Kiedy miałam zrobić kolejny krok stanęłam jak wryta widząc Janka opartego o ścianę po drugiej stronie. Jego kaptur był tak mocno naciągnięty, że przysłaniał połowę twarzy.

You are my strengthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz