Rozdział 27

4.3K 342 124
                                    


- Chyba oszalałaś, że pójdziesz tak ubrana - zakpił Bartek, stojąc w drzwiach mojego hotelowego pokoju.

- Jeszcze jakbym wiedziała, gdzie mnie wasza wysokość zabiera, to może bym się jakoś dostosowała - wywróciłam oczami.

- Do restauracji zjeść kolację.

- W takim razie co ci nie pasuje w moim ubiorze? - zaśmiałam się ironicznie, ponownie spoglądając w lusterko.

- To ja tutaj jestem od noszenia spodni, ty załóż sukienkę - otworzył szafę, gdzie tymczasowo wisiały moje rzeczy i zaczął przeglądać ubrania wieszak po wieszaku.

Rozłożyłam bezradnie ręce, opierając się ramieniem o ścianę.

- Ubierz tą niebieską - wyciągnął jedną sukienkę w moją stronę.

- Pieprzony stylista - mruknęłam pod nosem, kierując się w stronę łóżka.

- Nie zapominaj, że jestem twoim starszym bratem i powinnaś się do mnie odnosić z szacunkiem - zebrał się na poważny ton.

Zdjęłam swoje ubranie i ułożyłam je na jednym z foteli. Wcisnęłam się w sukienkę i odwróciłam ze sztucznym uśmiechem w stronę bruneta.

- Dziwi mnie fakt, że ani razu nie skomentowałaś sytuacji sprzed kilku godzin - skrzyżował ręce na piersi.

- Co mam mówić? Dobrze wiesz, że zepsułeś mi humor i jestem na ciebie zła.

- Komentowanie jest w twoim stylu.

- Twoje zachowanie jest strasznie szczeniackie. Myślisz, że jak zdarłeś mój pierścionek z ręki i rzuciłeś nim w Janka to zmieniłeś tym jakoś nasze relację? Nie rozumiem co chciałeś mi przez to pokazać - odparłam, przekładając w międzyczasie kilka podręcznych rzeczy z jednej torebki do drugiej.

- A jakbym zabronił ci się z nim widywać?

- To byś zaprzeczył samemu sobie - wzruszyłam ramionami, wsuwając na stopy buty.

- Nie boisz się, że to zrobię?

- Jest wiele rzeczy których się boję Bartek. Chodźmy już na tą głupią kolację, bo chciałabym jak najszybciej zakończyć ten dzień - mruknęłam, wychodząc na korytarz.

***

- Smakuje ci?

- Jest okej - rzuciłam, po raz kolejny gmerając widelcem w swoim talerzu.

- Wyglądasz jakbyś jadła swoją najgorszą kolację w życiu - zaśmiała się Kasia.

Spojrzałam na nią przelotnie nic nie odpowiadając. Jedzenie nie było najgorsze, ale nie miałam apetytu. Przyszłam tutaj jedynie ze względu na rozkaz Bartka, który nie chciał słyszeć słowa sprzeciwu.

- Jesteś zła na mnie czy na jedzenie? - spytał, dostrzegając jak dziurawię widelcem coś na wzór schabowego.

Gdyby nie było tutaj tylu ludzi już dawno to mięso wylądowałoby na jego twarzy.

- O co się pokłóciliście? - westchnęła Kasia, spoglądając to na mnie to na niego.

- Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Już pójdę, boli mnie głowa od tego ciągłego szumu ze sceny - mruknęłam, odsuwając krzesełko do tyłu.

- Przynajmniej dokończ kolację - złapała mnie za rękę, kiedy podniosłam się z miejsca.

- Nie jestem głodna - rzuciłam bardziej do siebie, niż do niej.

You are my strengthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz