Rozdział 30

4.7K 356 160
                                    


- Daje ci tylko to i spadam, bo szef mnie zabije jeśli nie zrealizuję dzisiaj wszystkich zamówień, a sama wiesz, która jest już godzina - Oliwier wcisnął w moją rękę jedną, zupełnie taką samą różę jaką kiedyś dostarczał mi codziennie.

Popatrzyłam na nią pustym wzrokiem i uniosłam prawą brew do góry.

- Co to jest?

- Róża - stwierdził, zbiegając ze schodów i jednocześnie przeglądając jakieś papiery.

- To żart prawda?

Brunet odwrócił się w moją stronę, rozkładając bezradnie ręce. Uśmiechnął się do mnie smutno, wsiadając do swojego samochodu. Machnął do mnie ręką na pożegnanie, zanim szybko ruszył z podjazdu zostawiając mnie nadal stojącą jak słup soli w progu. Kolejny raz spojrzałam na różę i prychając rzuciłam ją na trawnik. Cofnęłam się do korytarza i zatrzasnęłam za sobą z hukiem drzwi. Jeśli wysłał ją po to, żeby zrobić mi na złość to jest niepoważny. Sprawił, że cały strach, który wtedy czułam wrócił i znowu znalazł miejsce na mojej klatce piersiowej, pozostawiając tam niesamowity ciężar. Zanim zdążyłam dojść do salonu w domu znowu rozległ dźwięk dzwonka. Wróciłam się niechętnie i nacisnęłam na klamkę.

- Nie spodobał ci się prezent? - Janek wskazał ruchem głowy na trawnik.

Zignorowałam go i pchnęłam drzwi, by same się zamknęły przed jego nosem. Weszłam do salonu i położyłam się na kanapie, którą zajmowałam zanim Oliwier zmusił mnie do podniesienia się z miejsca. Owinęłam się kocem po samą szyję, wtuliłam policzek w poduszkę i powróciłam do oglądania jakiegoś serialu w telewizji.

- Nie cieszysz się, że wróciłem?

Usłyszałam głos Janka za swoimi plecami, ale nie miałam zamiaru na niego spoglądać. Przymknęłam oczy, by resztkami cierpliwości powstrzymać się przed wybuchnięciem.

Szatyn przeszedł koło kanapy, siadając obok moich nóg. Ułożył swoją rękę na moim ramieniu, próbując zwrócić na siebie uwagę.

- Daj mi spokój - westchnęłam, przekręcając się na drugi bok.

Jego zachowanie jest naprawdę szczeniackie. Już tyle razy mówiłam mu i udowadniałam, że nienawidzę żyć w niepewności. On doskonale o tym wiedział, ale mimo wszystko zrobił po swojemu.

- Wiem, że nie tego oczekiwałaś - skrzywił się.

Wygramoliłam się spod koca i zostawiając go niedbale rozwalonego na podłodze, skierowałam się na górę. Przyśpieszyłam kroku, kiedy usłyszałam, że Janek tak samo podnosi się z kanapy i idzie prosto za mną. Zatrzasnęłam za sobą drzwi od łazienki i przekręciłam zamek, zanim zdążył pociągnąć za klamkę.

- Ania, nie wygłupiaj się - uderzył ręką w drewno.

- Powiedziałam, żebyś dał mi spokój - mruknęłam przez zaciśnięte zęby.

- Daj mi wytłumaczyć całą ta głupią sprawę - kolejny raz szarpnął za klamkę.

Odkręciłam wodę w umywalce, by nie słyszeć tego co do mnie mówi. Dwa dni nie było go w domu i nie dał mi żadnej wiadomości. Gdyby nie esemes do Oliwiera pewnie nawet nie wiedziałabym gdzie jest.

Nabrałam wody w ręce i opłukałam nią kilka razy swoją twarz. Oparłam łokcie o umywalkę i czekałam aż woda sama spłynie po mojej skórze. Nie wiem jak długo trwałam w tej pozycji, ale zaczęłam odczuwać ból w dolnej części swoich pleców.

Wcisnęłam się brzuchem w szafkę, kiedy drzwi z wielką siłą obiły się o ścianę. Gdybym stała kawałek bliżej, byłam już na niej rozpłaszczona.

You are my strengthOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz