- Trzy, dwa, jeden, wchodzicie! - mężczyzna z dużymi słuchawkami na uszach machnął energicznie ręką, wskazując na tancerzy i scenę.
- Teraz patrz na mistrza - Alan przelotnie cmoknął mnie w policzek, szybko przechodząc za kotarę, dzielącą go od wielkiej sceny, na której dzisiaj występował.
Kiwnęłam głową, rozglądając się na boki. Dziwne uczucie, widzieć to wszystko od zupełnie innej strony. Wokół biega masa osób, wyglądających na kompletnie zagubionych, a tak naprawdę każdy z nich doskonale wie co ma zrobić.
Splotłam palce swoich rąk, podchodząc bliżej telewizora, który pokazywał to, co aktualnie dzieje się na scenie. Pierwsze dźwięki muzyki rozbrzmiały w arenie, a tłum ludzi zaczął wiwatować, przez co automatycznie przeszły mnie ciarki. Spoglądałam w ekran, patrząc jak grupa tancerzy rozpoczyna show, pierwszymi krokami układu.
- To ty powinnaś tam być.
Odwróciłam głowę w stronę Janka, który zbliżał się do mojej osoby.
- Mówiłam, że to nie dla mnie - wzruszyłam ramionami, ponownie spoglądając w telewizor.
- Siebie i mnie nigdy nie oszukasz - mruknął, stając za mną i układając głowę na moim ramieniu.
Nic nie odpowiedziałam, przyglądając się w ciszy tancerzom, próbując znaleźć Alana, który niestety poprzez stroje i czarne czapki zmieszał się z innymi osobami. Skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, próbując odciągnąć od siebie przygnębiające myśli, by móc zacząć wspierać swojego narzeczonego.
- Robisz krzywdę sobie i innym - szatyn odwrócił mnie w swoją stronę, spoglądając na mnie z góry.
- Niby w jaki sposób? - pokręciłam głową, przechodząc w stronę kanapy stojącej pod ścianą.
- Sobie, bo marnujesz swój talent i nie robisz tego co kochasz, a innym bo nie będą mogli patrzeć jak tańczysz - wzruszył ramionami, idąc powoli za mną.
- Nie chce tego robić, skończmy już temat - westchnęłam, podpierając głowę na ręce.
Po pomieszczeniu rozeszły się głośne krzyki i oklaski, dochodzące z widowni. Janek spojrzał na mnie spod byka stając naprzeciw kanapy.
- Nie chciałabyś, żeby te oklaski były specjalnie dla ciebie?
Wywróciłam oczami odchylając głowę do tyłu. Oczywiście, że bym chciała, ale po prostu już nie potrafię tańczyć. Nie tak jak kiedyś. Coś się we mnie wypaliło.
- Myślałeś kiedyś o studiowaniu psychologii? - spytałam zgryźliwie, poprawiając swoją kurtkę.
- Jeśli miałabyś być potem moim jedynym pacjentem to może pomyślę - puścił do mnie oczko, siadając na szklanym stoliku.
Pokręciłam rozbawiona głową, uderzając go delikatnie z otwartej ręki w nogę, na co zrobił oburzoną minę udając, że go to w jakiś sposób zabolało.
- Jak ci się podobało? - do pomieszczenia wbiegł zziajany Alan, zdejmując szybko ze swojej głowy czapkę.
- Było super, jesteś najlepszy - uśmiechnęłam się, podchodząc do niego, by złożyć na jego ustach czuły pocałunek.
Brunet objął mnie jedną ręką wpijając się szybko w moje usta.
- Kurwa - usłyszałam, na co oderwałam się od chłopaka, spoglądając pytająco w stronę Janka.
Jego twarz była zwrócona w naszą stronę, a ręce mimo że znajdowały się w kieszeniach spodni, były mocno zaciśnięte w pieści, co było widoczne, przez duże wybrzuszenia w tych dwóch miejscach.
CZYTASZ
You are my strength
FanficJest to druga część opowiadania - You saved my life "- Nie chcę zachowywać się jak twój wróg. Nie chce też udawać, że cię nie znam, bo tak się nie da, okej? - zaczął, patrząc na mnie z góry - Nikt nie musi nic wiedzieć, po prostu... zachowujmy się...