Przez te trzy dni mój telefon to istny...
Wibrator.Ale dzisiaj jest dzień wyjawienia prawdy. Muszę więc iść do Mike'a. Ubrałam maluszka w czarne rajstopki, białą bluzeczkę z długim rękawem i grubą, niebieską bluzę. Na koniec ubrałam mu czarne spodenki i tego samego koloru trampki. Na główkę założyłam niebieską czapeczkę z ciuchcią na środku. Zawinęłam śpiącego Jack'a w becik i położyłam na łóżku przyjaciółki. Na środku rzecz jasna.
Na siebie włożyłam różową koszulkę z białymi rękawami, przetarte jeansy, szary płaszcz i czarne półbuty. Wzięłam małego na ręce i zadzwoniłam po taksówkę. Całe trzy dni spędziłam w mieszkaniu Rose. Razem opiekowałyśmy się Jack'iem przez co obie nauczyłyśmy się "wychowania dziecka". Brzuch dziewczyny jest taki, jak brzuch kobiety z jednym dzieckiem, w 7 miesiącu, a to dopiero 4. Chce mi się śmiać kiedy ją widzę, a Lucas cieszy się jak małe dziecko. Spełnia każdą jej zachciankę i chodzi uśmiechnięty od ucha do ucha. Są taką piękną parą...*Weszłam do domu bez pukania. Stanęłam w progu salonu i zobaczyłam jakąś płaczącą blondynkę. A co najlepsze, Mike ją przytulał!
-Nie przeszkadzam?-odchrząknęłam. Narzeczony spojrzał na mnie z uśmiechem. A dziewczyna pędem do mnie podbiegła i wzięła Jack'a na ręce tuląc go z zaciśniętymi powiekami.
-Czemu nie odbierałaś telefonu?-zapytał stając na przeciwko mnie.
-A dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz dziecko?!-podniosłam głos.
-To nie jest moje dziecko-zaprzeczył.
-Potwierdzam-uśmiechnęła się blondynka. Była bardzo ładna. Miała może z 27 lat, niebieskie oczy, idealne usta i...ogółem była piękna.
-A kogo?-kamień spadł mi z serca.
-Sophia nie chce mi powiedzieć-mruknął patrząc na dziewczynę.
-Ale to nie dziecko Mike'a?-zapytałam z wyraźną ulgą. Zaśmiała się krótko.
-Nie. Mogę śmiało powiedzieć, że to nie jego dziecko. Tylko się przyjaźniliśmy.- szczerość na jej twarzy była tak bardzo widoczne, jak smugi na długo nie mytym oknie. Bez zastanowienia rzuciłam się w ramiona uśmiechniętego narzeczonego. Przytulił mnie bardzo mocno i pocałował w czubek głowy.Siedzieliśmy we czwórkę na kanapie. Jedliśmy ciasto i piliśmy owocową herbatę.
-Gdzie teraz będziesz mieszkała?-zapytałam. Sophia przestała się uśmiechać.
-Mam wynajęte mieszkanie...i właśnie-spojrzała na zegarek-Muszę iść.-pośpiesznie wstała, ubrała chłopca i nas przytuliła.
-Wpadaj częściej-powiedziałam uśmiechnięta. Dziewczyna nam pomachała i wyszła z domu. Odwróciłam się szybko do Mike'a, cmoknęłam go w usta i pobiegłam do jego biura.
-Gwiazdko?
-Biorę czeki i kartę kredytową. Wydam tyle ile będzie potrzeba. To bardzo ważne.-powiedziałam do mężczyzny stojącego w progu.
-Dlaczego?
-Nie pamiętasz listu? Napisała, że nie ma pieniędzy. A teraz dlaczego tak szybko wybiegła? Bo nie chciała zaczynać tego tematu. Teraz będę za nią jechała i spróbuję ją przekonać do tego co jej zaoferuję.-uśmiechnął się i kiedy ja ubierałam płaszcz podszedł do mnie.
-Jesteś kochana-pocałował mnie namiętnie. Bardzo mi tego brakowało. 3 miesiące bez pocałunku... Zaczął stawać się bardziej żarliwy, a dłoń Mike'a zjeżdżała w dół brzucha i choć nie chciałam musiałam przerwać.
-Mike...
-Dobrze. Wracaj jak najszybciej-powiedział uśmiechnięty. Cmoknął mnie ostatni raz w usta i mnie puścił. Uśmiechnęłam się i wybiegłam z pokoju.
-Biorę Volvo!-krzyknęłam po czym wybiegłam z domu.Piętnaście minut później, po szybkiej jeździe za taksówką Sophii dotarłam na starą dzielnice. Matka wysiadła, zapłaciła i skierowała się do drzwi starego i wyblakłego bloku. Szybko wyszłam z auta i pobiegłam za nią.
Zapukałam do drzwi z numerem 10. Nie dość, że niebezpieczna ulica, stary blok śmierdzący piwem i fajkami, to jeszcze piąte piętro. Westchnęłam.
Otworzyła mi dziewczyna. Była zdziwiona.
-Co ty tu...
-Nie będziesz tu mieszkała-przerwałam jej stanowczo.
-Ale...ja...nie ma innego lokum na które mnie stać...-powiedziała ze łzami w oczach i załamującym się głosem. Bez zastanowienia ją przytuliłam i masowałam po plecach. Odwdzięczyła go i wypłakała mi się w ramię.Pomagałam pakować się Sophii, podczas gdy Jack spokojnie sobie spał. Koleżanka zgodziła się na wszystko. Pomimo wielkiego oporu. Załatwiłam jej mieszkanie na osiedlu Rose, zaraz jedziemy do Ikei i załatwiłam jej też prace kiedy skończy macierzyński. Została tylko jedna sprawa.
-Sophia?
-Tak?-zapytała pakując ubranka dziecka.
-Powiedz mi proszę. Kto jest tatą Jack'a?-przestała nagle pakować i usiadła na piętach.
-Nie wiem czy mogę powiedzieć-zaczęła nie patrząc na mnie. Wzięłam ją za rękę i głaskałam kciukiem wierzch jej dłoni.
-Możesz mi zaufać.
-Ale nie powiesz mu?
-Nie wiem nawet czy go znam.
-Znasz-potwierdziła.-Tylko nie przerywaj.
-Dobrze. Nikomu nie powiem-wzięła głęboki wdech i powiedziała:-Nicholas Black.
#Mike
Jest 24.46, a Klariss'y jeszcze nie ma.
Bardzo się ucieszyłem kiedy dowiedziałem się, że to nie moje dziecko. Chciałem mieć je tylko z Ris, a z resztą z wszystkimi poprzednimi kobietami się zabezpieczałem.Ubrałem się w piżamę i korzystając z tego, że nie ma nikogo w domu, bo gdzieś wyjechali nalałem sobie kieliszek wina.W zasadzie pojechali po Thomas'a. Do Australii. W szóstkę. Bez sensu, ale mogę przynajmniej spać z Klariss.
Kiedy kładłem się do łóżka usłyszałem otwieranie drzwi. To z pewnością n a r z e c z o n a. Uwielbiam wymawiać to słowo.
Zbiegłam na dół i zobaczyłem kobietę rozbierającą płaszcz.
-Hej-powiedziałem po czym ją pocałowałem. Odwdzięczyła pocałunek zagłębiając dłonie w moje włosy, przez co płaszcz upadł na podłogę. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej, a do pocałunku dodałem język.
Oderwaliśmy się od siebie zdyszani i uśmiechnięci. Ris miała zamknięte oczy.
-Muszę się napić-powiedziała po czym pociągnęła mnie w stronę kuchni. Usiadłem przy wyspie, a kobieta wyciągnęła z szafy Whisky. Nalała sobie do szklanki i wypiła jednym tchem. Potem następna i następna... Skończyło się na pięciu. I pustej butelce.
-Jaki ten świat jest porąbany.-zaśmiała się. Była pijana. I to bardzo.-Kupiłam jej mieszkanie. Kupiłyśmy wszystkie rzeczy do domu. Ubrania dla niej i dla Jack'a. I jestem szczęśliwa, że to zrobiłam. I wiesz co? Wiem kto jest ojcem dziecka-ciągle się na mnie patrzyła. Ale na to zdanie wstałem, bo byłem zszokowany.
-Kto nim jest?
-Twój brat.
CZYTASZ
Przyjaciel. [ZAKOŃCZONE]
Roman d'amourDo piętnastego roku życia mieszkałam w Malbourne w Australii. Miałam przyjaciela. Najlepszego. Nic nie liczyło się tak jak on. Nic i nikt nigdy nie będzie się z nim równał. Jednak teraz gdy mam dwadzieściacztery lat i mieszkam z rodzicami w Londyni...