Emilia zawsze uważała, że ma niewiarygodne szczęście. Od początku wojny nie zginął nikt z jej rodziny, Niemcy nigdy nie chcieli skontrolować jej papierów, nawet przed łapanką nie musiała uciekać. Od kilku miesięcy działała w państwie podziemnym, a tam to szczęście było bardzo przydatne. Musiała tylko roznieść rozkazy. Robiła to już parokrotnie, ale tym razem Anatol kazał jej uważać. Wiedziała, co to znaczy. Szykowała się większa akcja. Większa, poważniejsza, bardziej niebezpieczna. Bała się o przyjaciół, gdy wychodzili na ulice, by walczyć. Nie chciała, by ryzykowali, wystawiali się. O siebie się nie martwiła. Czym innym było roznoszenie rozkazów, a czym innym strzelanie do wrogów.
Nie miała za dużo czasu na rozmyślanie, bo doszła do zakładu krawieckiego, w którym pracował Tadeusz. Lubiła odwiedzać go na początku, bo dzięki niemu miała dobry humor przez resztę dnia. Czarnecki mieszkał w Warszawie zaledwie miesiąc, ale tyle czasu wystarczyło, by zaszła w nim radykalna zmiana. Lubił żartować i tryskał optymizmem, choć jeszcze tak niedawno był wciąż przygnębiony, smutny i cichy. Weszła do budynku. Tadeusz siedział przy biurku i pracował, co nie było częstym widokiem. Nie chciała mu przeszkadzać, więc przyglądała się mu z zaciekawieniem. Widziała ciemną, potarganą czuprynę, piegi na bladym nosie, odstające uszy. Podniósł głowę i na jej widok poderwał się z miejsca.
- Dzień dobry, pani Emilko!
Dziewczyna zachichotała. Znali się już tyle czasu, a nadal mówili do siebie „pan", „pani". Miało to swój urok.
- Mam dla pana rozkazy.
- Świetnie. Dziękuję pani bardzo.
Wyszczerzył zęby w uśmiechu i wpatrywał się w Emilię brązowymi oczyma. Ona też zawiesiła na nim wzrok o chwilę za długo.
- Pani Emilio, może da się pani zaprosić na spacer? - spytał pewnym głosem, nie spodziewając się odmowy.
- Muszę już iść - rzekła i obdarzyła go uśmiechem.
Odprowadził ją do wyjścia, otworzył przed nią drzwi, jak to miał w zwyczaju i pożegnał się, całując ją w rękę.
- Panie Tadeuszu, proszę na siebie uważać - powiedziała, obdarzyła kolegę ostatnim uśmiechem i odeszła.
*
Fabian zaprosił przyjaciół na spotkanie, z czego Emilia szczególnie się ucieszyła. Lubiła ich, nawet kochała jak braci, zwłaszcza Stasia i Fabiana, bo ich znała najdłużej. Uśmiechnęła się po raz kolejny tego dnia i zaraz przyszła jej do głowy inna myśl.
Ja się śmieję, a za rogiem ktoś umiera, może jakaś dziewczyna płacze po stracie ukochanego, Niemcy przesłuchują w okrutny sposób Polaków, a Żydzi w getcie umierają z głodu. A ja jestem po prostu szczęśliwa, czy to sprawiedliwe?
Różne rzeczy można powiedzieć o wojnie, ale z pewnością nie jest ona sprawiedliwa.
Przed kamienicą zawsze bawili się młodsi bracia Emilii. Gdy tylko wracała, pobiegali do niej i opowiadali, co robili przez cały dzień. Tym razem dziewczyna zastała tam tylko Maćka, który siedział samotnie na chodniku i nawet nie zwrócił uwagi na powrót siostry.
- Co się stało? Gdzie jest Julek? - zapytała, kucając obok ośmiolatka.
Dopiero wtedy zauważyła, że chłopiec płacze. Otarł łzy brudną dłonią, brudząc przy tym całą twarz. Nie chciał nic powiedzieć, więc Emilia, nie zadając więcej pytań, przytuliła brata. Biała sukienka w jednym miejscu przesiąkła łzami, a w innych miejscach odcisnęły się na niej ślady brudnych rąk. Dziewczyna nie zwróciła na to najmniejszej uwagi.
CZYTASZ
Nieśmiertelni
Historical FictionKiedyś myśleli, że są nieśmiertelni, ale wojna pokazała im prawdę. Opowieść o grupie przyjaciół, których młodzieńcze lata przypadły na okrutne czasy II wojny światowej. *** Wattys2016 - Ukryte Perły Cudowna okładka od @Awarko ❤ Dziękuję!