Rozdział 15 - Łzy szczęścia

589 102 30
                                    

Mały kościół, goście, czyli rodzina, najbliżsi przyjaciele i przede wszystkim oni - państwo młodzi. Wyglądali skromnie, ale to nie miało najmniejszego znaczenia. Czuli się jak w bajce. Klara była ubrana w prostą, białą sukienkę, która kontrastowała z jej prawie czarnymi lokami. Fabian, ten wiecznie poważny blondyn, miał uśmiech na twarzy. Marianna krzątała się nieopodal, cały czas poprawiając jakieś detale i dbając, by wszystko wyszło idealnie. Za nią dreptał Bogdan, próbując przekonać narzeczoną, by się uspokoiła i pozwoliła Klarze i Fabianowi przeżywać ten cudowny dzień tak, jak oni pragną. Marianna jednak wiedziała swoje, więc w dodatku nakrzyczała na ukochanego, że w ogóle się na tym nie zna. Tadeusz rozmawiał z przyjaciółmi, gdyż dzień wcześniej trochę pokłócił się z Emilią. Niby nie chodziło o nic poważnego. Po prostu dziewczyna stwierdziła, że jej chłopak za bardzo się naraża. On próbował jej wytłumaczyć, że tylko wyszli na ulicę i wtedy go postrzelono, ale ona nadal uparcie powtarzała swoje zdanie. Martwiła się o niego. I to często bywało powodem ich sprzeczek. Ponieważ jeszcze oficjalnie się nie pogodzili, Tadek i Emilka spędzali czas we własnym gronie.

Ceremonia się rozpoczęła. Państwo młodzi weszli do kościoła i stanęli przed ołtarzem. Przy nich stali świadkowie - Marianna i Stanisław, który był najlepszym przyjacielem Fabiana. Klara nie mogła się powstrzymać od uronienia kilku łez ze wzruszenia. Ksiądz Marian mówił tak pięknie, że aż wszyscy żałowali, że msza musiała być taka krótka. W końcu Fabian podał rękę ukochanej. Uśmiechali się do siebie promiennie, szczęście było widoczne nawet w ich oczach.

- Ja, Fabian, biorę ciebie, Klaro za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską - głos mu delikatnie zadrżał - oraz że cię nie opuszczę... aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.

- Ja, Klara, biorę ciebie, Fabianie, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i wszyscy święci.

Jej głos brzmiał dużo pewniej i dźwięczniej, chociaż tak naprawdę bardzo się denerwowała. Goście także się wzruszyli, zwłaszcza rodzice pary młodej. Cieszyli się, że doczekali momentu, kiedy ich dzieci stanęły na ślubnym kobiercu, bo przecież na wojnie nigdy nic nie wiadomo. Dzisiaj się jest, ale nikt nie wie, co przyniesie jutro.

- Boże, ta już ryczy! A co będzie na naszym ślubie! - powiedział żartobliwie Tadeusz, patrząc na płaczącą Emilię i pocałował ją w policzek. Ten jeden gest sprawił, że ona zupełnie zapomniała, dlaczego była na niego obrażona przez tak długi czas.

- A kiedy on będzie? - wtrącił się Gustaw, ale Zosia natychmiast go uciszyła. - No co? Muszę wiedzieć, kiedy świadkiem będę!

- A kto ci powiedział, że będziesz?

- A co? Chcesz mi powiedzieć, że nie będę? Tadziu, nie rób mi tego po kilkunastu latach przyjaźni!

Dziewczyny wymieniły znaczące spojrzenia.

- Panowie, nadal trwa msza - szepnęła Emilka karcąco, a oni nie odważyli się powiedzieć ani słowa więcej.

Klara i Fabian właśnie wymieniali się obrączkami. Niektórzy płakali, inni byli uśmiechnięci szeroko, ale każdy miał dobry nastrój, na chwilę zapominał o codziennych troskach.

Po zakończonej ceremonii państwo młodzi wyszli przed kościół, a tam czekali już na nich wszyscy goście. Tadeusz przecisnął się przez zbiorowisko, by złożyć życzenia pierwszy, choć wiedział, że postąpił nietaktownie.

- Miłości życzyć wam nie muszę. No więc szczęścia! I żeby wszystko potoczyło się tak, by to szczęście było. Och, byłbym zapomniał. Licznego potomstwa - rzekł z szerokim uśmiechem.

- Oj, Tadziu, Tadziu! - Klara pokręciła głową ze zrezygnowaniem. - Dziękujemy ci bardzo.

Czarnecki uścisnął dłoń swego przyjaciela, a przyjaciółkę pocałował w policzek i zadowolony z siebie odszedł. Wokół pary młodej zaczęli zbierać się inni, składając im życzenia.

Emilia przytuliła się do swojego chłopaka i przymknęła oczy. Tadeusz pocałował ją w czubek głowy.

- Też bym tak chciała, wiesz? - powiedziała.

- Wiem, kochanie, wiem. Będziemy mieć najwspanialszy ślub.

- Kiedy, Tadziu?

Chłopak westchnął teatralnie i wyciągnął z kieszeni mały pierścionek. Wsunął go na palec Emilki, a ona otworzyła pełne zdziwienia oczy.

- Kiedy tylko będziesz chciała... Zgadzasz się?

Ona patrzyła to na ukochanego to na pierścionek zaręczynowy, a zdziwienie zmieniało się w zachwyt. W końcu rzuciła mu się na szyję i ucałowała. On już dobrze wiedział, jaka jest jej odpowiedź, ale bardzo chciał usłyszeć to jedno słowo.

- Zgadzasz się? - ponowił pytanie.

- Oczywiście.

Obok stało wiele ludzi, ale nikt nawet nie zwrócił uwagi, że kolejna para zaczyna pisać swoją własną historię. Byli skupieni na Klarze i Fabianie, więc Tadeusz i Emilia mogli samotnie cieszyć się swoim szczęściem. W tym momencie nie miała dla nich znaczenia żadna wojna ani kłopoty, nawet przyjaciele i wszyscy inni. Bo czymże jest wielki świat, skoro oni mieli swój własny?

NieśmiertelniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz