Rozdział 2 - Nie zapominaj, kim jesteś

2.5K 249 47
                                    

- A co by było, gdyby nagle... - zaczął mówić Adam, ale urwał w połowie zdania.

- Nagle co? - zainteresował się Fabian.

- Nagle wybuchła wojna...

- Wojna? Skąd ten pomysł?

Znów spędzali swój wolny czas nad rzeką. Każdy był pochłonięty własnymi myślami, więc nie prowadzili rozmów. Pytanie Adama wyrwało wszystkich z zadumy. Spojrzeli na niego pytająco.

- Przecież wiecie, co się na świecie dzieje, dorośli tyle o tym rozmawiają - powiedział Adam.

- Ludzie muszą o czymś mówić. Nie będzie żadnej wojny - stwierdził Stanisław. - Po co zaprzątać sobie głowę polityką? Ktoś idzie popływać? Do mielizny i z powrotem.

Tadeusz wstał i jednym ruchem zdjął koszulkę. Lubił być najlepszy i od maleńkości miał skłonność do nadmiernej brawury. Uśmiechnął się do przyjaciela zadziornie, rzucając mu wyzwanie.

- Przegrasz - rzekł i wskoczył do wody.

- Oszust! - krzyknął Stanisław, ale nie obraził się, tylko zaczął płynąć najszybciej jak umiał.

Tadek był na prowadzeniu, ale dystans między nim a przyjacielem zmniejszał się z sekundy na sekundę. Na nic zdał się dodatkowy czas przy tak doskonałym pływaku. Stanisław wyprzedził go w połowie drogi. Nagle Tadeusz zobaczył na brzegu Emilię w tej samej zielonej sukience i o mało nie utopił się z wrażenia. Uświadomił sobie, że nie może pozwolić sobie na porażkę, nawet jeśli ona wcale na niego nie patrzyła. Zaczął płynąć jeszcze szybciej, ale Stanisław zauważył to kątem oka i również przyspieszył. Byli już bardzo blisko brzegu. Przyjaciele dopingowali. Tadeusz wiedział, że nie ma szans na zwycięstwo i nie pomylił się. Stanisław ukończył wyścig kilka sekund przed nim, po czym wytarł mokre włosy swoją koszulką i uśmiechnął się do przyjaciela.

- A jednak wygrałem.

- Gratuluję - mruknął Tadeusz, siląc się na uprzejmy ton głosu.

Nie mógł się powstrzymać przed spoglądaniem w stronę Emilii. Jego wzrok wciąż uciekał w tamtym kierunku. Przyjaciele musieli zwrócić uwagę na nietypowe zachowanie Czarneckiego, bo Gustaw lekko szturchnął kolegę.

- Nadal twierdzisz, że ona ci się nie podoba?

- Nie znam jej - powtórzył Tadeusz.

- Ładna dziewczyna - stwierdził Piotrek rozmarzonym głosem. Cieszył się, że ktoś wreszcie poruszył jego ulubiony temat.

- Rozmawiałeś z bratem? - dopytywał Gustaw. - On z pewnością ją zna.

- Nie miałem okazji. Stefan jest od dwóch tygodni nad morzem. Dzisiaj wróci.

Przyjaciele roześmiali się i zaczęli wykrzykiwać „Tadeusz się zakochał", a chłopak nie potrafił ich uciszyć. Zachowywali się tak głośno, że Emilia odwróciła się i obdarzyła ich karcącym spojrzeniem. Tadeusz pomyślał tylko, że wygląda uroczo, gdy tak się złości.

*

Wieczorem do Warszawy wrócił Stefan. Najpierw został wyściskany przez mamę, później zaczął opowiadać o swoich wakacyjnych przygodach. Tadeusz bardzo chciał porozmawiać na interesujący go temat, ale długo nie mógł znaleźć okazji. W końcu rodzicie zostawili braci samych w pokoju. Czarneccy przez chwilę siedzieli w milczeniu, nie wiedząc jak zacząć rozmowę.

- Znasz Emilię Woyciechowską? - spytał w końcu Tadeusz. - Gustaw mówił, że chodziliście razem do szkoły.

- Znam.

- A może coś więcej? - ponaglał starszy brat.

- Jeśli chcesz się o niej czegoś dowiedzieć, to źle trafiłeś. Nigdy z nią nawet nie rozmawiałem. Przykro mi - powiedział Stefan.

Tadeusz podniósł się z krzesła i zaczął krążyć po pokoju.

- Powiedz mi wszystko, co o niej wiesz - poprosił.

- Mieszka na Żoliborzu, niedaleko. Jest rok młodsza od ciebie. Jej ojciec jest lekarzem... Nie wiem nic więcej. Przepraszam.

Tadeusz podszedł do okna i zaczął obserwować nocne życie Warszawy. W końcu odwrócił się do brata.

- Dziękuję - szepnął. - A teraz opowiadaj o wszystkim, o czym nie chciałeś mówić przy mamie i tacie. Co się zdarzyło nad morzem?

Stefan roześmiał się, ale nie było mu dane spełnić prośby starszego brata, choć miał wielką ochotę na opowieści o wakacyjnych przygodach. Do salonu weszła ich mama.

- Tadeusz, Adam do ciebie przyszedł - oznajmiła i zaprosiła kolegę syna do pokoju.

- Ja tylko na chwilę. Musimy o czymś porozmawiać - powiedział Kozłowski. Był jeszcze bardziej poważny niż zwykle. - Przepraszam, że przychodzę o tej porze, ale to nie daje mi spokoju.

- Mamo, chodź. Mają jakąś ważną sprawę do omówienia - powiedział Stefan i opuścił pomieszczenie. Pani Czarnecka poszła za nim.

Tadeusz wskazał Adamowi krzesło i sam zajął miejsce naprzeciwko. Przyjaciel usiadł i oparł ręce na stole. Przez chwilę milczeli, Kozłowski próbował zebrać myśli i zastanawiał się, jak ma zaczął rozmowę. Czarnecki zaczął wypytywać, o co chodzi.

- Słuchaj, jesteś inteligentny i wiesz, co się dzieje. Będzie wojna.

Czarnecki chciał coś wtrącić, zaprzeczyć, ale Adam nie pozwolił mu odezwać się ani słowem.

- Bo w końcu wybuchnie wojna. Ja będę walczyć. I jeśli zginę...

- Zginiesz? Nie możesz zginąć! Przecież jesteśmy nieśmiertelni.

- Bądź poważny! Nie czas na żarty. Jeśli zginę... Nie będę żałować. Miło jest umierać za ojczyznę. Chciałem, żebyś wiedział.

Czarnecki wpatrywał się w martwy punkt na ścianie, nie mówiąc nic więcej. Miał ochotę zaprzeczyć, powiedzieć, że to nieprawda, że żadnej wojny nie będzie, ale słowa Adama bardzo go poruszyły. Zapała trudna do zniesienia cisza. Kozłowski siedział jeszcze chwilę, a potem wstał i skierował się do wyjścia.

- Pójdę już. Pamiętaj o tej rozmowie. Aha, możesz mi coś obiecać?

- Co takiego? - wyszeptał Tadeusz, na nic więcej nie pozwoliło mu ściśnięte gardło.

- Nigdy nie zapomnisz kim jesteś. Bo jesteś Polakiem i bądź z tego dumny - powiedział i nie czekając na odpowiedź wyszedł z mieszkania.

NieśmiertelniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz