A życie toczyło się dalej

170 18 11
                                    

1946

Do pokoju wbiegł Antek, śmiejąc się w głos. Tupał bosymi nogami w podłogę. Wskoczył na łóżko, w którym spała Emilia i schował się pod kołdrę. Po chwili zjawił się również Stefan.

– Przepraszam, nie chcieliśmy cię obudzić – powiedział, siadając na skraju łóżka.

– Nie masz za co przepraszać. Która godzina?

– Siódma. Zaraz zabiorę młodego.

Emilia uśmiechnęła się do młodego mężczyzny, równocześnie przytulając syna.

Zdała sobie sprawę, że to była jedna z pierwszych przespanych w całości nocy. Nie budziły ją koszmary czy płacz syna. Pierwszym, co usłyszała, był słodki śmiech Antka. Chciała powiedzieć o tym Stefanowi, ale on odwrócił wzrok, by nie patrzeć na nią ubraną tylko w koszulę nocną. Stwierdziła, że porozmawia z nim podczas popołudniowego spaceru.

Minęły trzy lata. Wystarczająco dużo czasu, by znów dawała radę się uśmiechać, lecz zbyt mało by wspomnienia wypłowiały. W snach tyle razy na nowo doświadczała śmierci Tadeusza, po czym budziła się z krzykiem na ustach.

Wiele się zmieniło. Zamieszkała w Milanówku wraz z rodziną swego zmarłego męża. Stefan nie opuszczał jej na krok, zajmował się Antkiem, przy okazji podejmując się wszystkich możliwych prac, by zarobić na utrzymanie rodziny. Przed samymi świętami Bożego Narodzenia zmarł dziadek Teodor. Już wcześniej chorował, lecz nikomu nie mówił o swoim stanie zdrowia. Chyba sam nie był świadomy, jak bardzo pogorszył się on przez wojenne lata, a strata syna, żony oraz wnuka dodatkowo się do niego przyczyniły. Zmarł we śnie z błogim spokojem na twarzy. Stryj Władek też znacznie podupadł na zdrowiu, nie mógł już pracować tyle co wcześniej. Emilia gdy tylko odzyskała siły, zaczęła pomagać w domu, a potem łapała też prace dorywcze, choć Stefan mówił, że on wszystkim się zajmie.

Antek rósł i coraz bardziej upodabniał się do Tadeusza. Na początku dużo płakał, potem jednak coraz częściej słychać było jego śmiech. Stefana traktował jak swojego ojca, choć nazywał go wujkiem. Cóż jednak znaczyły etykiety? Ważne było, że to Stefan spędzał z nim każdą wolną chwilą. Chłopiec był jeszcze za mały, by wiedzieć, kim był jego ojciec. Emilia obiecywała sobie, że będzie musiała z nim na ten temat porozmawiać, kiedy będzie już rozumiał, czym jest wojna. Dziękowała Bogu, że będzie znał ją tylko z opowieści, a nie doświadczy jej osobiście. Wystarczyło, że stracił na niej ojca i resztę rodziny.

Coraz więcej zniczy stawiali na grobach. W powstaniu warszawskim zginęła cała rodzina Potockich, nawet mała Róża, której życie zgasło w ramionach Klary. Niedługo potem do piwnicy, w której się ukrywali, wrzucili granat. Fabian z kolei został postrzelony przez jednego z gołębiarzy. Ignacy też zginął w jednej z akcji. Irena przy najbliższej okazji opuściła Polskę, cały czas nie mogąc sobie wybaczyć, że go porzuciła. Bo może gdyby byli razem, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. musiał zginąć, by to zrozumiała.

Nikt z nich nie był nieśmiertelny.

Choć niektórzy wciąż to swoje nikłe życie nieśli jeszcze w dłoniach, trzymając się go kurczowo. Żyjąc za tych wszystkich, którzy nie mieli już tej szansy.

Chociażby Gustaw. Ten niegdyś wesoły i rezolutny blondynek został zupełnie sam i już prawie nigdy nie bywał dawnym Guciem. Choć to samo można było powiedzieć o wszystkich innych.

Niedzielny poranek był naprawdę piękny. Słońce wpadało przez okno, gdy jedli skromne rodzinne śniadanie. Rzadko się zdarzało, by zebrali się wszyscy przy stole. Tego dnia nikt nie musiał nigdzie się spieszyć. Udali się do kościoła, a w drodze powrotnej Ania zabrała Antosia do domu, a Emilia i Stefan zboczyli ze ścieżki.

NieśmiertelniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz